Romuald Szukiełowicz: Szkoda śliny na faceta, który nie wie, co to znaczy obietnica

Sprawa Flavio Paixao we Wrocławiu rozgrzała wszystkich do czerwoności. Portugalczyk w zespole Śląska jest już stracony, a trener Romuald Szukiełowicz mówi: - Nie ma delikatnych słów na określenie tego, co on zrobił.

Artur Długosz
Artur Długosz

Flavio Paixao nie pojechał ze Śląskiem Wrocław na obóz przygotowawczy do Zakopanego. Portugalczyk, dlatego że już podpisał kontrakt z Lechią Gdańsk, której zawodnikiem będzie od przyszłego sezonu, został odsunięty od pierwszej drużyny wrocławian. Nikomu w klubie z Dolnego Śląska nie spodobało się zachowanie Flavio, który nie poinformował sztabu szkoleniowego WKS-u, że zamierza zdecydować się na taki krok.

Flavio Paixao to jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy piłkarz z aktualnej kadry Śląska Wrocław. Rozegrał 83 mecze, w których strzelił 26 goli i dołożył do tego 13 asyst.

WP SportoweFakty: Panie trenerze, chyba nie spodziewał się pan takiego obrotu sprawy w związku z Flavio Paixao?

- Nie spodziewałem się absolutnie. Tym bardziej że wiedział, że jest dla nas jednym z zawodników pierwszego wyboru do pozostania w klubie. Nie chcę tego komentować, bo delikatnych słów na określenie tego, co on zrobił, nie ma. Może on nie jest przyzwyczajony do tego, że jak ktoś coś mówi, że zrobi, to znaczy, że zrobi? Rozmawiamy jak mężczyźni, a nie że mówimy: "Dobra, teraz tak, a później to się zobaczy".

Dostaje facet dwa, trzy dni więcej czasu na to, żeby być z rodziną i wykorzystuje to, żeby podpisać nowy kontrakt. Dla niego dużo by się zmieniło, gdyby umowę podpisał później. Przyjechałby normalnie na trening, porozmawialibyśmy, on by wysłuchał naszej propozycji i powiedział: "Trenerze, mam propozycję". Odpowiedziałbym: "Flavio, fajnie, przyjeżdżaj, siadamy do rozmów". Mógłby powiedzieć: "No niestety, panowie, gram, walczę do końca rundy, ale odchodzę". Pewnie powiedziałbym mu, że trudno, ale ma u nas zasuwać do końca sezonu. Ale on postanowił zrobić inaczej. Przyjechał uśmiechnięty, zadowolony, bo podpisał kontrakt. Nasza umowa była inna, powiedziałem kilku graczom, że jak będą mieć propozycje z zagranicy, chcę wiedzieć pierwszy. Nawet bym nie podchodził do rozmów przy podpisywaniu kontraktu z zagranicznym klubem, bo wiadomo, że nas nie stać, żeby konkurować na tym polu. Skończmy jego temat, bo szkoda śliny na faceta, który nie wie, co to znaczy obietnica.

On to jakoś tłumaczył?

- Nie miał czasu. Co tutaj tłumaczyć? O czym będziemy rozmawiać? Pan by wierzył takiemu człowiekowi po tym, jakby panu coś obiecywał?

Flavio Paixao dostał dodatkowe dni wolne, by spędzić czas z rodziną.

- Płakał mi w ramię po ostatnim meczu, wszyscy widzieli, że jego wujek jest ciężko chory, mama również. Szkoda gadania, bo on na to nie zasługuje, żeby się nim zajmować.

Trzeba go będzie kimś zastąpić. Nowo pozyskany Węgier Andras Gosztonyi będzie w stanie wypełnić tę lukę? A może ma pan inną alternatywę?

- Węgier to jest skrzydłowy, choć grał też w środku pola. Nie ściągałem go w miejsce Flavio, walczymy o kogoś innego.

W miejsce Flavio?

- Walczymy o kogoś jako playmakera. Zawodnika, który poprowadzi grę.

Jakieś mocne nazwisko?

- Bardzo mocny człowiek. Może się okazać, że będzie w pierwszej dwójce, trójce playmakerów w lidze.

Polak czy obcokrajowiec?

- Zagraniczny.

Wracając jednak do tego Węgra, statystyk nie ma imponujących.

- Jak będzie dobrze przygotowany, powinien dawać jakość drużynie. Jest to jeszcze stosunkowo młody chłopak, wszystko przed nim. Dla mnie istotne było, że nie ma kontuzji, cały czas był w grze. Poza tym jest to były kapitan reprezentacji U-21 Węgier. Największa nadzieja na Węgrzech, jego sprzedawali za spore pieniądze z klubu węgierskiego do węgierskiego. Poprowadził tę swoją drużynę U-20 do brązowego medalu mistrzostw świata. Jeżeli pan doktor z nim odpowiednio popracuje, przygotuje, jestem przekonany, że da nam jakość.

Zgrupowanie w Zakopanem będzie ciężkie dla tych, którzy nie lubią pracować?

- Wychodzę z założenia, że im ciężej pracujesz, tym mniej się męczysz. Taka jest zasada. Nie jest to żadna groźba. Zrobiliśmy badania, omówiliśmy je przed obozem, żeby wiedzieć, jak zindywidualizować grupy i jak pracować, żeby efekty były.

Piłkarze poznają zapewne kilka szlaków górskich.

- Ale to jest przyjemność! Pobiegać sobie pod Reglami, pójść na wycieczkę parę kilometrów. Śnieg, czyste powietrze, regeneracja, pełna wentylacja.

Ten zespół jest zintegrowany? Tuż po przyjściu mówił pan, że zawodnicy nie idą za sobą w ogień. Później to się trochę zmieniło. A jak jest teraz?

- Udało się namówić ich do pewnych rzeczy. Powiedzieliśmy sobie, co to jest zespół. Nie było naturalnego lidera, którego zespół wybiera. Wiedzą, że nie muszą się kochać, ale musimy się szanować.

A teraz jest już taki lider?

- Nie wiem, nie robiłem badań. Na razie chodzą razem, trenują razem. Są uśmiechnięci, zadowoleni. Nikt nie narzeka na obciążenia, a lekko nie ma. Chcą trenować, zaangażowanie jest bardzo duże.

Mówi się, że w Polsce piłkarze zwalniają trenerów. Nie boi się pan tego?

- Niczego się nie boję. Niczego. Czy mnie zwolnią, czy zatrudnią... Dla mnie istotną rzeczą jest to, co ja robię, czy robię to dobrze, aby przynosiło to korzyść. Czy mnie zwolnią? Ja nie mam czasu zastanawiać się, czy mnie zwolnią, czy przejmować się rzeczami, na które nie mam wpływu. Muszę być przekonany wewnętrznie, że to, co robię, robię najlepiej, jak potrafię. To wszystko.

W Zakopanem będzie chciał pan mieć już domkniętą kadrę?

- Jeszcze ktoś doskoczy.

W trakcie obozu?

- Ktoś jeszcze dojedzie i wtedy będzie komplet. Jest grupa fajnych, młodych chłopaków, młodych jastrzębi, którzy walczą o swoje. Mają szansę zawalczyć.

A ci młodzi ze Śląska, jak Bartkowiak, Dankowski - oni mogą wskoczyć do wyjściowej jedenastki?

- Pewnie, że mogą. Jest tu grupa trzech, czterech chłopaków, co może nacisnąć w paru miejscach. I wcale nie będę się zastanawiał, jeżeli jeden czy drugi będzie się prezentował lepiej od kogokolwiek.

Nie będzie pan mówił, że trzeba poczekać, bo jest za młody?

- To nie ma znaczenia.

Mówił pan, że szukacie piłkarzy na różne pozycje. Bramkarza też?

- Bierzemy pod uwagę dwóch bramkarzy. Na razie sprawa jest w zawieszeniu. Uważam, że jeżeli pozyskamy bramkarza, to Kuba Wrąbel musi być wypożyczony. To chłopak, który musi bronić w pierwszym zespole w klubie. Jeżeli będzie to robił w I lidze, to bardzo dobrze. Na tę chwilę Mariusz Pawełek nie odda mu miejsca w bramce.

Śląsk szuka bramkarza do podstawowego składu czy na zmianę dla Mariusza Pawełka?

- Szukamy bramkarza takiego, że jak Pawełek zrobi "pawełka", to wskakuje facet i broni. I Pawełek może posiedzieć. Jeden z tych bramkarzy ma 24 lata, drugi ma 28.

I też z zagranicznych klubów?

- Tak. Obaj są w kadrze swoich krajów.

Rozmawiał Artur Długosz

Zobacz także: Żalgiris Wilno zagra w polskiej Ekstraklasie? "Pod każdym względem byłoby to uatrakcyjnienie ligi"
Czy Śląsk Wrocław w tym sezonie utrzyma się w Ekstraklasie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×