Łukasz Piszczek wraca na swoje miejsce

Tomasz Skrzypczyński
Tomasz Skrzypczyński
Ginter znaczy problem

Tu czuł się znakomicie i mógł liczyć na regularną grę pod okiem Kloppa. Wiosną 2015 roku charyzmatyczny i uwielbiający Polaka szkoleniowiec zapowiedział jednak odejście z Borussii. Jego następcą wybrano Thomasa Tuchela. Początek współpracy z nowym trenerem był dla Piszczka niezwykle pechowy - latem doznał kontuzji biodra, co wykorzystał Matthias Ginter i zajął jego miejsce na prawej stronie defensywy.

Co gorsza, 21-latek okazał się prawdziwym objawieniem rundy jesiennej Bundesligi. Niemiec strzelał, asystował i nikt nie widział powodu, by zdrowy już Piszczek wrócił do podstawowego składu. W nim pojawiał się tylko w spotkaniach Ligi Europejskiej. W lidze tylko pięć razy pojawił się w wyjściowej "11".

Media coraz częściej podnosiły temat jego odejścia z Borussii i znalezienia klubu, w którym mógłby liczyć na regularną grę, by przygotować się do EURO 2016.

Nasz rodak nic jednak sobie nie robił z podpowiedzi dziennikarzy. - Problem widzą tylko media - odpowiadał Piszczek, który postawił sobie za punkt honoru przekonanie do siebie trenera BVB podczas zimowych przygotowań.