Ryota Morioka, wrocławski "Kapitan Jastrząb"
Kobe, w którym grał Morioka, położone na wyspie Honsiu. Jest jednym z większych portowych miast Japonii. Uważane jest za jedno z najbardziej kosmopolitycznych ośrodków Japonii, a mieszka w nim wielu obcokrajowców. Wrocław, w którym teraz żył będzie Morioka, reklamuje się hasłem "miasto spotkań". Czy zatem Japończyk mógł trafić lepiej? O miejsce w składzie nie powinien się bowiem martwić.
Zaakceptowany w drużynie
Z Morioką jest jeden problem. Piłkarz słabo mówi po angielsku, a w zespole WKS-u nikt nie komunikuje się po japońsku. Jeżeli jednak wierzyć doniesieniom z klubu, Japończyk tym faktem nie jest załamany - wprost przeciwnie. - Jest zaakceptowany w zespole. Większość chłopaków mówi po angielsku, a on nie ucieka od rozmów. Widzę, że idzie to w naprawdę w dobrym kierunku - wyjaśnia Szukiełowicz.
Morioka na zgrupowaniu zamieszkał w pokoju z Mariuszem Pawełkiem. W sieci już pojawiły się filmiki z jego pierwszymi słowami w języku polskim. Wrocławianie też chcą mu pomóc. Będzie się uczył języka angielskiego, a także polskiego.
Jeszcze przed meczem z Wisłą Kraków ma przyjechać do niego małżonka. Morioka ma już mieszkanie we Wrocławiu, poznaje nową kulturę i nowy świat. Zjednuje sobie także kibiców, a Śląsk czerpie z tego pierwsze zyski.
Koszulki na eksport
Tuż po przenosinach Morioki do Wrocławia w Japonii zdecydowanie wzrosło zainteresowanie Śląskiem. Kibice z Kraju Kwitnącej Wiśni tak uwielbiają swoich zawodników, że do klubu dwukrotnych mistrzów Polski ślą maile z zapytaniem o koszulki z jego nazwiskiem. We Wrocławiu tylko się z tego cieszą.
Cieszą się także kibice Śląska, którzy nowego zawodnika widzieli już w dwóch meczach sparingowych. W pierwszym strzelił gola i pokazał kilka ciekawych akcji. W drugim wypadł nieco gorzej.
- Już zaczyna podejmować walkę wręcz, bo nie był przyzwyczajony do takich rzeczy. Jest silny, umie się zastawić. To bardzo wartościowy zawodnik - mówi z zadowoleniem Szukiełowicz.
Śląsk po tym, gdy z klubu odszedł Sebastian Mila, szukał rozgrywającego. Czy znalazł? Możliwe. Na razie gdy Japończyk jest przy piłce, kibice zastanawiają się, co wyczaruje z nią "ich Tsubasa". Najlepszą weryfikacją jego umiejętności będzie pierwszy mecz w Ekstraklasie.
Ryota Morioka ma zadatki na to, aby ściągnąć publiczność na wrocławski stadion. I to nie tylko tę polską, ale i zagraniczną. A we Wrocławiu obcokrajowców nie brakuje.