Transfer Miazga. Amerykański sen spełniony. Polak w Chelsea

Jacek Stańczyk
Jacek Stańczyk

Rodzice od początku mówili do syna po polsku, starali się, żeby wiedział wszystko o kraju. I dziś nie ma problemu, żeby z 20-latkiem rozmawiać w naszym języku. Poza tym, oprócz szkoły amerykańskiej, w soboty chodził również do szkoły polskiej. Tomasz Moczerniuk to polonijny dziennikarz, prowadzi bloga papatomski.com. Rodzinę Miazgów zna prawie od trzech lat. Mówi nam:  - To bogobojny, życzliwy chłopak. Po MŚ U-20 podarował mi swoje korki z podpisem, które wystawiłem na charytatywną licytację. Amerykanie zawsze dziwili się temu, że przez tak długi czas mieszkał w domu z rodzicami, którzy nie stosowali wobec niego żadnej taryfy ulgowej (wynosił śmieci, słał łóżko itp). To dzięki nim jest tak świetnie ułożonym, twardo stąpającym po ziemi człowiekiem.

Trudno doszukać się jakichś pozaboiskowych historii z jego udziałem. Na pewno nie okazał się jednym z tych amerykańskich nastolatków, którzy poczuli dolary w portfelu i im odbiło. A przecież i jemu, i jego ojcu spełnił się prawdziwy "american dream".

Polski Byk

New York Red Bulls to drużyna, która Nowy Jork ma tylko w nazwie, a tak naprawdę mieści się w New Jersey. Z domu na treningi Miazga miał blisko. Przeszedł wszystkie szczeble juniorskie w tym klubie, do pierwszej drużyny awansował dwa lata temu. Do pierwszego składu wskoczył rok temu. Jak to w piłce, nieszczęście jednego okazało się szczęściem drugiego. Kiedy na początku poprzedniego sezonu (W USA gra się od marca do listopada) urazu doznał podstawowy obrońca Red Bulls Ronald Zubar, trener Jesse March postawił właśnie na Miazgę. A ten miejsca w pierwszym składzie już nie oddał.

Jeszcze w maju były reprezentant USA, a teraz wzięty komentator amerykańskiej piłki Jimmy Conrad o Miazdze mówił nam tak: - To, co mi się w nim podoba, to na pewno wzrost (193 cm). Całkiem nieźle czyta grę. Na pewno jest perspektywiczny. Jest dosyć wątły, chciałbym go zobaczyć, gdy nabierze już masy mięśniowej i stanie się silniejszy. Musi też pracować nad ustawianiem drużyny, podejmowaniem decyzji: kiedy ruszyć do przodu, kiedy się cofnąć. No, ale to przychodzi z wiekiem.

- Ciekawe, co powiedziałby pod koniec sezonu - zastanawia się teraz Tomasz Moczerniuk. - Marsch tak bardzo Mattowi ufał, że w kilku przypadkach wysyłał go w przód przy niekorzystnym wyniku. Matt kilka razy strącił górną piłkę i udało się strzelić gola. Potrafił odnaleźć się i w tej roli. Jego atuty? Coraz lepsze czytanie gry, kierowanie linią obrony, to typ lidera. Jest świetny w długich podaniach - często kilkudziesięciometrowych. Do tego gra ostro i zdecydowanie, rzadko się myli - mówi nam.

Ale żeby nie było za kolorowo, wskazuje też elementy do poprawy:  - Lepiej mógłby wykorzystywać wzrost. Jeden gol to zdecydowanie za mało. Trochę za dużo dyskutuje z arbitrami, co może "zaowocować" kartkami. Wdaje się też w przepychanki, ale to świadczy o tym, że staje w obronie kolegów, że chce być tym liderem - charakteryzuje.

Tego jedynego gola w poprzednim sezonie Miazga strzelił w bardzo prestiżowych derbach czerwcowych z New York City. Red Bulls zwyciężyli 3:1. To jeden z jego najbardziej udanych meczów. A ten niemal perfekcyjny rozegrał pod koniec kwietnia przeciwko San Jose Earthquakes. Serwis Whoscored.com dał mu notę 9.1 w skali 1-10. Polski defensor wygrał osiem pojedynków powietrznych, siedem razy przechwycił piłkę, osiem razy przerwał akcję rywala pod swoją bramką, miał cztery udane wślizgi. Amerykanie lubujący się w statystykach oniemieli. Szybko wyliczono, że przez pięć ostatnich lat tylko dwóch innych piłkarzy rozegrało podobne mecze. Miazga był jednak najmłodszy.

Trener Jesse March mówił: - Z każdym meczem jest coraz lepszy, a to jego najlepszy występ. Wygrywał walkę w powietrzu, dobrze czytał grę. Kiedy trzeba było robić wślizgi, to je robił. Z piłką przy nodze nie miał problemów.

Jason Iapicco prowadzi serwis Onceametro.com, poświęcony drużynie Red Bulls. Widział większość, jeśli nie wszystkie mecze Miazgi. - To wielki talent, który ciągle musi się rozwijać. Jest młody, miniony rok był dla niego kapitalnym doświadczeniem. W tym 2015 roku na pewno dorósł jako piłkarz - mówi WP SportoweFakty.

W innych meczach nie dał pograć Davidovi Villi z New York City FC czy najlepszemu piłkarzowi ligi, Włochowi Sebastianowi Giovinco z Toronto FC.

- Tutaj wszyscy zdają sobie sprawę, że talentu nie można mu odmówić, to samo się tyczy samozaparcia, ambicji i umiejętności adaptowania się do środowiska (w ciągu kilku miesięcy wskoczył do pierwszej jedenastki Red Bulls, zagrał na MS U-20, eliminacjach olimpijskich z U-23, nie miał problemu z wyjechaniem na treningi do Red Bulls Lipsk). Jedyne, czego się obawiają, to tego, że czasem "grzeje" mu się głowa. Rozmawiałem z Mattem w grudniu i mówił mi, że nad tym pracuje, aby nie popełniać ryzykownych błędów, które mogą kosztować zespół utratę trzech punktów - mówi jeszcze raz Tomasz Moczerniuk.

20-latek został wybrany czwartym obrońcą ligi MLS.

Polak w Chelsea

I tego młokosa za 5 mln euro wziął do siebie jeden z najbogatszych klubów świata. Angielskie gazety pisały o szokującym transferze, bo generalnie mało kto na Wyspach Brytyjskich wiedział, kim ten Miazga tak naprawdę jest.

Sam chłopak marzył o Premier League. Między innymi dlatego związał się z agencją menedżerską mającą doświadczenie w transferowaniu Amerykanów do Anglii. Rosłego obrońcę na pewno chciały kluby niemieckie i włoskie, a nawet polska Jagiellonia Białystok. Red Bulls też próbowali go zatrzymać. Według nieoficjalnych informacji najpierw dostał jednak propozycję nowej umowy zupełnie nie przystającą do jego statusu w drużynie i lidze. Druga oferta, dla tak zwanych Designated Players (kontrakt gwiazdorski), zapewniała mu około pół miliona dolarów rocznie.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×