- Mieliśmy wielkie cele, ale spaliły na panewce. W tej chwili walczymy o utrzymanie, choć mieliśmy o awans. Powiem szczerze, że chce mi się płakać - rozkładał ręce Robert Mandrysz po porażce 1:3 z Termalicą Bruk-Bet Nieciecza. Była to pierwsza w historii konfrontacja szczecińsko-niecieczańska.
6 listopada 2010 roku Termalica była beniaminkiem I ligi, którego celem było utrzymanie. Pogoń Szczecin była najbogatszym klubem na tym szczeblu rozgrywek. Drużyny dzieliła w tabeli zaskakująca mała różnica sześciu punktów, która na dodatek w listopadowy wieczór stopniała do trzech.
Pogoń wyglądała w tym pojedynku po prostu źle. Z Janukiewiczem, Ławą i Moskalewiczem starała się przez 38 minut o jakąkolwiek składną akcję. Jedynego gola zdobyła po strzale Piotra Petasza z dystansu.
Termalica odpowiedziała trzema bramkami, a w składzie miała mało znanych z perspektywy czasu piłkarzy jak Piotr Towarnicki, Tomasz Metz i Sebastian Reguła. Przestraszyć mogli się bardziej nazwisk Pogoni niż atmosfery na stadionie w Szczecinie.
Po Twardowskiego hulał wiatr. Klub obniżył cenę biletu na łuk do 5 złotych. Pogoń grała we wspominanym sezonie tak źle, że promocja nikogo nie przekonała. Na trybunach było 500 osób. Tę liczbę warto zestawić. Poprzedni mecz Termaliki przed wyprawą do Szczecina oglądało na żywo 1200 osób. Dwa razy więcej było niedawno na sparingu Pogoni z Arkonią Szczecin.
Młynek kibiców przeniósł się z łuku na trybunę krytą. Fani dali upust wściekłości, zarzucając piłkarzom brak ambicji i hańbienie barw Pogoni.
- Ciężko szukać takiej sytuacji chyba na skalę europejską, gdzie drużyna miała być murowanym faworytem, która miała grać o awans do Ekstraklasy, a nagle zderza się z brutalną rzeczywistością i będzie bić się o utrzymanie. Mi jako doświadczonemu piłkarzowi jest trudno poradzić sobie z tym, co się stało z Pogonią, a co dopiero mniej doświadczonym - emocjonował się Bartosz Ława, kapitan zespołu.
Trenerem Portowców w meczu z Termalicą był Maciej Stolarczyk. Po porażce 1:3 poniesionej przy pustych trybunach stracił stanowisko. Jego poprzednikiem na ławce był Piotr Mandrysz, który w niedzielę poprowadzi w Szczecinie niecieczan, a Stolarczyk jest obecnie dyrektorem sportowym Pogoni.
Wracając do roku 2010, następnym szkoleniowcem szczecinian był Artur Płatek. Poukładał puzzle w Pogoni. Obie drużyny wywalczyły ostatecznie utrzymanie i w następnych latach wspięły się do Ekstraklasy. Niespełna pięć lat temu rozegrały mecz na dnie zaplecza w otoczce wszechogarniającego smutku.