19-latek z Man City podbija Anglię. Kiedyś nie stać go było na wydanie złotówki

Teraz Kelechi Iheanacho zarabia już duże pieniądze. To nowy idol dla równie biednych jak on młodych chłopców, którzy marzą o karierze w zawodowej piłce.

Krzysztof Gieszczyk
Krzysztof Gieszczyk
PAP/EPA / FACUNDO ARRIZABALAGA

Dobry występ w 2013 roku na MŚ piłkarzy do lat 17 spowodował, że zaczęli mu się przyglądać skauci z całej Europy. O urodzonego w 1996 roku Nigeryjczyka pytali m.in. wysłannicy Arsenalu, Porto i Sportingu Lizbona, ale Kelechi Iheanacho (najlepszy zawodnik wspomnianego turnieju) wybrał Manchester City. W październiku 2014 roku podpisał zawodową umowę z klubem, w którego akademii trenował już od dziesięciu miesięcy.

Uznawany jest za największy talent, jaki pokazał się na afrykańskiej ziemi od lat. Wychowanek akademii w Owerri wywalczył miejsce w składzie City, został nawet zgłoszony do składu na Ligę Mistrzów. W niedawnym meczu (14.02) Premier League z Tottenhamem zdobył bramkę, w wygranym 3:1 spotkaniu z Dynamem Kijów w LM wszedł na końcówkę.

Płatna telewizja

W rejonie Imo, skąd pochodzi, oglądanie ligi angielskiej jest rarytasem. - Tłumy dzieci tłoczy się wokół telewizora, za co trzeba zapłacić 50 naira (ok. 1 zł). Mojej rodziny nie było stać na taki wydatek, więc piłkę z Anglii oglądałem jedynie sporadycznie - opowiadał Iheanacho.

Młody Nigeryjczyk nie należał do grzecznych dzieci. - Uciekałem ze szkoły, biłem się, grałem we wszystko, w co się dało, nie tylko w piłkę. Nie miał się mną kto zajmować, w domu panowała bieda, mam szóstkę rodzeństwa. Raczej skupialiśmy się, żeby kupić chleb niż wydać na oglądanie meczów - dodawał piłkarz.

Czasami udało mu się wepchać na drugą połowę, płacąc połowę pieniędzy albo prosząc właścicieli telewizora, aby pozwolili mu obejrzeć za darmo. Tańsze było oglądanie ligi hiszpańskiej, gdzie w składzie Barcelony podziwiał Yaya Toure. Teraz razem z nim występuje w jednym składzie.

Diament za małe pieniądze

Wszystko wskazywało na to, że Iheanacho przejdzie do Porto, ale ojciec namówił go, żeby zostawił ciepłe południe Europy i przeniósł się do zimniejszej Anglii. Manchester City zapłacił nigeryjskiej akademii 350 tys. funtów za najlepszego piłkarza turnieju U-17. Toure wziął młodego piłkarza pod opiekę, który we wszystkich rozgrywkach zdobył już dziewięć goli w tym sezonie.

Iheanacho w 2013 święcił triumfy na turnieju w ZEA, ale w domu doszło do tragedii. Zmarła mu mama, co jeszcze bardziej zdeterminowało młodego chłopaka. - Była nauczycielką, ciężko pracowała, zawsze o niej pamiętam, kiedy trenuję. To ona mnie motywowała do działania - opowiadał piłkarz Man City w "Daily Mail", który każdego zdobytego gola dedykuje mamie.

Nwankwo Kanu, były zawodnik m.in. Arsenalu, pochodzi z tego samego rejonu co Iheanacho. On też namawiał młodszego kolegę do wyjazdu do Anglii. - Wiem, jak ciężko się przebić w Premier League, ale on ma niesamowity talent i twardy charakter. Poradzi sobie - opowiadał Kanu.

Pierwsze kroki na Wyspach stawiał w towarzystwie ojca. 19-latka nazywali "szorstkim i nieoszlifowanym diamentem", ale kiedy w sparingu pokonał bramkarza Milanu, szybko pokazał, że nie ma zamiaru czekać z walką o pierwszy skład. Pomagał mu nie tylko Toure, ale i Sergio Aguero, konkurent z ataku. Tak samo jak pochodzący z Nigerii Wilfried Bony.

- Jestem wdzięczny Manuelowi Pellegriniemu, który wprowadzał mnie do zespołu. Cieszę się już jednak na pracę z Pepe Guardiolą. Marzę, abyśmy razem podnieśli do góry puchary za wygranie Premier League i Ligi Mistrzów - opowiadał Iheanacho na wieść, że od nowego sezonu do klubu przychodzi obecny szkoleniowiec Bayernu.

Lepszy od Aguero

Manchester City słynie z wydawania milionów na gwiazdy, a nie ze szkolenia młodych talentów. Wydawało się, że ten pomysł nie wypali, a rodzina zawodnika (jak i on sam) połakomiła się na zarobki o szejków. Iheanacho zaprzecza, że tak myślał. - Przyjechałem do akademii Man City, potem byłem kilka miesięcy na szkoleniu w Columbus Crew, aż zadebiutowałem w lidze. Tylko to było moim celem - powiedział.

Nie przeszkadzało mu, że w 2014 roku Man City miał napastników, za których wydał blisko 150 mln funtów: Dżeko, Jovetić, Negredo, Bony, wreszcie Aguero. Sam fakt, że 19-latek przebił się w takim towarzystwie świadczy o jego możliwościach. W klubie nie ma już Joveticia, Dżeko i Negredo, a jest Iheanacho. Kiedy trafił do siatki z Crystal Palace, a w meczu z Aston Villą zdobył trzy gole, wiadomo było, że bogacze z Manchesteru potrafią również inwestować. Pokazał dojrzałą grę i zaskakująco dobrą współpracę przy rozegraniu akcji.

Tabloidy czekają, kiedy będzie bohaterem jakiejś afery, pokaże się pijany w nocnym klubie albo rozbije auto. Na razie Iheanacho nic się nie zmienił, nie zaczął szaleć z wydawaniem pieniędzmi, nie gwiazdorzy na treningach. Ciągle opowiada, jak uczy się od lepszych i starszych od siebie, jak po powrocie w rodzinne strony otaczają go tłumy dzieciaków, jak pamięta skąd się wywodzi.

W Man City zacierają ręce. W tym sezonie Iheanacho zdobywa gole średnio co 63 minuty (Aguero potrzebuje 103 minuty). - Wiedzieliśmy co robimy, kiedy pozwoliliśmy odejść innym, a kupiliśmy Iheanacho. Krytykowano nas, że nie sprowadziliśmy gwiazdę, a my już ją mieliśmy w zespole - mówił Pellegrini.

Iheanacho jest wyceniany między cztery a sześć mln euro. Jego zarobki nie są znane. Media spekulują, że dostaje w granicach 10-15 tys. funtów tygodniowo.

Zobacz wideo: Zbigniew Boniek: wybór Infantino to fajna decyzja dla Polski
Źródło: TVP S.A.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×