Korespondencja z Barcelony: Clasico, czyli prezes wylatujący z loży, rywale jako pachołki

Przed laty Pep Guardiola powiedział, że choć wydaje się to niemożliwe, każdy kolejny mecz Barcelony z Realem Madryt jest tym najlepszym, najważniejszym w historii. Czy to prawda?

Mateusz Święcicki
Mateusz Święcicki
PAP/EPA / MARTA PEREZ

Tym razem panuje cisza przed burzą, której najprawdopodobniej nie będzie. Bo co się stanie, kiedy Real Madryt pokona mistrza Hiszpanii? Odzyska nadzieje na mistrzostwo? Sparaliżuje rywala na ostatnie osiem kolejek? Królewscy mogą co najwyżej zmniejszyć stratę w tabeli do siedmiu punktów, co nie oznacza zwiększenia szans na tytuł. Matematycznie wszystko jest możliwe, ale w tym sezonie La Liga matematyka nie jest tożsama z logiką.

W piątek, dzień przed Clasico, ulice Barcelony robiły się bordowo-granatowe bardziej niż zwykle. I to nie tylko za sprawą kibiców przybywających z całego świata. Stolica Katalonii jest najczęściej odwiedzanym miastem w Hiszpanii. Rocznie pojawia się tu ponad 7 mln ludzi, a to inwazja, z którą coraz gorzej radzą sobie mieszkańcy. Latem część z nich wywiesza transparenty z napisami: "Turyści wracajcie do domu". W szczytowych miesiącach, Barcelona jest tak zatłoczona, że nie da się w niej żyć. Zajęte są place zabaw, ławki w parkach, kilometrowe kolejki ustawiają się do barów i restauracji. Dla budżetu miasta to raj, dla mieszkańców piekło.

Na szczęście w kwietniu jest jeszcze luźniej. Clasico przyciąga tysiące turystów, ale nie miliony. - Kupiliśmy bilety kilka miesięcy temu, kiedy nie było jeszcze wiadomo, czy mecz będzie rozegrany w sobotę czy w niedzielę. Wydaliśmy łącznie 800 euro - mówi na lotnisku w Barcelonie mieszkaniec Łodzi, który wraz z synem wyruszył na mecz. - Uważam, że każdy przynajmniej raz w życiu powinien zobaczyć Messiego na żywo. Bez względu na to, czy interesuje się futbolem czy nie.

Lionel Messi przyciąga kibiców jak magnes, jest ambasadorem totalnym miasta i najważniejszą postacią w drużynie od lat. To on najbardziej sprawia, że kilkadziesiąt godziny przed gwizdkiem sędziego Hernandeza fani są rozpaleni do czerwoności. Tym razem mają dodatkowy powód. Jeśli w sobotę Argentyńczyk strzeli gola Realowi Madryt, będzie to jego 500. trafienie w karierze. - Messi jest wielki, ale w tym sezonie fenomenalni są także jego dwaj koledzy: Neymar i Suarez. To najlepsza trójka w historii klubu, razem strzelili już ponad 100 goli. Widać, że lubią się na boisku i poza nim - mówią Polacy, którzy po raz pierwszy wyruszyli na Clasico.

Jose Mourinho powiedział, że każde starcie Barcelony z Realem ma trzy fazy. "Premecz", "mecz właściwy" i "postmecz". "Premecz" jest prawie zawsze taki sam, oparty na niezliczonych wypowiedziach byłych prezesów, trenerów, piłkarzy. Głos zabierają najbardziej kontrowersyjne postaci. W Barcelonie Christo Stoiczkow, w Madrycie Guti. Media pragną skoku do gardeł, ostrych wymian argumentów i krwi. Ale tym razem jej nie ma. Po pierwsze, różnica punktowa w tabeli jest olbrzymia, po drugie już dawno Realem nie kieruje Mourinho, który Clasico zbrutalizował do granic możliwości, po trzecie wszyscy wciąż przeżywają smutek po śmierci Johana Cruyffa. To o nim najwięcej mówi się w Katalonii. Kibice Barcy na cześć swojego herosa przygotowali na Camp Nou przepiękną kartoniadę. Oddadzą mu hołd, a później będą walczyć, by stadion nosił jego imię. Nikt w ostatnich trzech dekadach nie miał takiego wpływu na uczynienie z Barcy absolutnego giganta, jak Holender. To on stworzył "więcej niż klub".

Możemy zapomnieć o piekle przed meczem. To nie ten czas. Były prezydent Realu Madryt, Lorenzo Sans powiedział, że podczas jednego z klasyków na Camp Nou, sternik Barcy Josep Lluis Nunez, omal nie wypadł z loży honorowej. Przed laty atmosfera w strefie VIP była mocno kibicowska, dziś ma charakter biznesowy.

Atmosferę podgrzewają kibice. Fani mistrza Hiszpanii naśmiewają się z Cristiano Ronaldo nazywając go "Penaldo" (rzekoma aluzja, że umie strzelać gole tylko z karnych, choć w tym sezonie zmarnował już dwie jedenastki), szydzą z dziesięciopunktowej straty do ich klubu i haniebnego odpadnięcia z Pucharu Króla. Ale największą radość sprawia im wynik ostatniego Clasico. W nim Barca zmiażdżyła rywala na Santiago Bernabeu aż 4:0. To było morderstwo, upokorzenie rywala na jego ziemi i ujawnienie różnicy jaka dzieli obydwie drużyny. Rafael Benitez zapłacił niedługo później za tę klęskę utratą posady.

O odwiecznym rywalu nie zapomniał Gerard Pique, który dzięki transmisjom na Periscope stał się największą gwiazdą mediów społecznościowych w Hiszpanii. Obrońca uszczypliwie wypowiadał się o Realu, zasugerował nawet, że Arvalo Arbeloa to pachołek. Gracz Królewskich odpowiedział tylko, że Pique powinien skoncentrować się na swojej drużynie i jej sukcesach.

O 20:30 skończy się "premecz" i zacznie starcie właściwie. Dla Zinedine'a Zidane'a to kolejny test trenerskich umiejętności. Jeden już oblał z kretesem, kiedy jego drużyna przegrała derby Madrytu 0:1. Zagrała wtedy leniwie, bez pomysłu i elementarnych umiejętności.

To samo w stolicy Katalonii skończy się masakrą.

Korespondencja z Barcelony
Mateusz Święcicki

Zobacz wideo: Nowak: Czerczesow od początku wykazywał trenerskie zdolności
Źródło: TVP S.A.

Kibicuj Lewemu i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×