Drużyna Jacka Zielińskiego strzeliła w tym sezonie już 56 goli, a zacięła się tylko w obu pojedynkach z Górnikiem Łęczna. Jesienią Pasy uległy ekipie Jurija Szatałowa na Lubelszczyźnie 0:1, a w sobotę w ramach 29. kolejki zremisowały z nią bezbramkowo przy Kałuży 1.
Trener Cracovii, Jacek Zieliński wskazywał jesienny mecz w Łęcznej jako najgorszy Pasów za jego kadencji, ale sobotnie spotkanie może śmiało konkurować z tamtym o miano najgorszego krakowian pod jego wodzą. W II połowie Cracovia nie oddała ani jednego uderzenia w światło bramki Sergiusza Prusaka, a przed przerwą zatrudniła golkipera Górnika tylko dwukrotnie.
- Cracovia gra trochę inną piłkę niż inne zespoły w lidze i trzeba się do niej dopasować. Nie można jej pozwolić na budowanie akcji w poszczególnych fragmentach boiska i zablokowaliśmy te strefy. Ważne było też przewyższenie Cracovii w agresji i to się udało - mówi Jurij Szatałow.
Remisując z Cracovią, Górnik zatrzymał na czterech serię porażek, a był bliski nawet odniesienia pierwszego od 27 lutego zwycięstwa.
- Muszę pochwalić swój zespół, bo po ostatnich porażkach sprawy nie wyglądały różowo. Pokazaliśmy, że potrafimy wyjść z dołka i mam nadzieję, że będzie coraz lepiej. Szkoda straty dwóch punktów, bo Cracovia miała dwie sytuacje w pierwszej połowie, a my mieliśmy łącznie pięć okazji bramkowych - podkreśla Szatałow.