- A wszystko szło dobrze. Pierwszy obóz przepracowałem solidnie, chyba całkiem nieźle grałem w sparingach. Była spora szansa, że ligę rozpoczynałbym w pierwszym składzie - mówi serwisowi SportoweFakty.pl Juszkiewicz. - Tymczasem wszystko wskazuje na to, że nie pojadę na drugie zgrupowanie i ominie mnie parę spotkań mistrzowskich.
Rzeczywiście, "Juhas" w kontrolnych spotkaniach prezentował się naprawdę dobrze. Zarówno przeciwko Jagiellonii, Wigrom i Ruchowi. Ale pod koniec pierwszej połowy tej ostatniej potyczki na widzewiaka wpadł jeden z rywali. - Chyba jakiś napastnik. Niestety, jego atak był tak niefortunny, że teraz czeka mnie dłuższa przerwa w treningach - żali się. Jego noga będzie usztywniona prawdopodobnie przez cztery, choć zawodnik - przy pomocy klubowego lekarza - robi wszystko, aby mógł wcześniej wrócić do zajęć wcześniej.
Absencja Juszkiewicza powoduje, że w środku drugiej linii pozostaje niewielu graczy. Ani Łukasz Grzeszczyk, ani Mindaugas Panka nie mają wartościowych zmienników. Jak się dowiedzieliśmy, szalejący ostatnio na rynku transferowym Widzew nie planuje żadnego zakupu w miejsce kontuzjowanego "Juhasa".
- Oprócz Panki, który z dobrej strony pokazał się w ostatnim meczu reprezentacji Litwy [przeciwko Polsce - przyp.red], mamy do dyspozycji Mikołaja Zwolińskiego. Nie ukrywamy jednak, że kontuzja Łukasza to duża strata dla zespołu i liczymy, że ten szybko wróci do pełnej dyspozycji - przyznaje prezes Marcin Animucki.
Warto jednak dodać, że obecnie z Widzewem nie ćwiczy żaden z potencjalnych zastępców Juszkiewicza. Obaj... przebywają na zgrupowaniach reprezentacji. - Mikołaj częściej jest na kadrze, niż w klubie - śmieje się Juszkiewicz. - Ale to zdolny i perspektywiczny chłopak. Za rok, dwa będzie gotowy na pierwszy skład. Teraz na pewno też powalczy.
Trenerowi Pawłowi Janasowi z pewnością poprawia humor fakt, że udało się sprowadzić - o czym informowaliśmy już wcześniej - Jarosława Bieniuka. To właśnie szkoleniowiec Widzewa przede wszystkim nalegał ten transfer.