W lecie 2015 roku Real Madryt wydał na transfery 85 milionów euro. Najlepszym posunięciem nie okazało się jednak pozyskanie za grube pieniądze Danilo czy Mateo Kovacicia, ale powrót piłkarza, którego wcześniejsi trenerzy Królewskich nie darzyli zaufaniem.
Przed sezonem na Santiago Bernabeu wrócił Casemiro - brazylijski pomocnik, który występami w tym roku robi furorę w Primera Division. Piłkarz, z którego niegdyś Sao Paulo FC zrezygnowało, nie wróżąc mu jakiejkolwiek kariery.
Urodził się 23 lutego 1992 roku w Sao Jose dos Campos, jednym z największych miast wschodniej Brazylii. Nie oznacza to jednak, że bogatym. Wręcz przeciwnie. Carlos Henrique José Francisco Venâncio Casimiro, bo tak brzmi jego pełne imię, wychowywał się w bardzo trudnych warunkach.
W biedzie i w rodzinie pozbawionej ojca, który odszedł, gdy ten miał zaledwie trzy lata. Sytuacja jego, matki i jej dwóch pozostałych synów była tak beznadziejna, że w niektóre dni nie wiedzieli, gdzie będą nocować.
Mimo trudnego dzieciństwa chłopak nigdy nie porzucił nadziei o karierze piłkarza. - Gdy miałem 7 czy 8 lat prosiłem swoich kolegów, by pozwalali mi nocować w ich domach, gdzie miałem lepsze warunki do snu. Wtedy lepiej czułem się na drugi dzień podczas treningów - mówił po latach.
Treningów w Sao Paulo FC. To tam piłkarsko dorastał. Przechodził kolejne szczeble w klubowej hierarchii i już wtedy wpadł w oko skautom z europejskich klubów.
- Widziałem go w młodzieżowej drużynie Sao Paulo. Mogę szczerze przyznać, że widziałem dorosłego piłkarza w juniorskim wieku. Jako środkowy pomocnik grał bardzo dojrzale, nie tracąc przy tym latynoskiej fantazji - wyznał szef skautów w Interze Mediolan, były znakomity napastnik Pierluigi Casiraghi.
Gdy jednak nadszedł czas gry dla pierwszej drużyny, pojawiły się problemy. - Wszyscy dookoła bardzo mnie chwalili, jednak nie dostawałem szans gry - mówił Casemiro o swoim czasie w dorosłym zespole z Sao Paulo. Ponoć ówczesnym trenerom nie przypadła do gustu zaokrąglona ich zdaniem sylwetka piłkarza. Woleli stawiać na Lucasa Mourę, obecnego zawodnika Paris Saint-Germain.
Nie pomagał mu konflikt z kolegami. Luis Fabiano nadał mu przydomek "Casemarra", od słowa "marrento" oznaczającego zarozumialca i awanturnika. - Jeśli on zostanie, my będziemy mieli problem - mówił prezes Sao Paulo.
[nextpage]Na szczęście dla niego, Ramon Martinez, szef akademii w Realu Madryt zwrócił uwagę na nastolatka i w styczniu 2013 roku sprowadził go do Hiszpanii na zasadzie wypożyczenia. Choć trafił na początku do drużyny rezerw, to już w kwietniu zaliczył debiut w pierwszym zespole Królewskich. Kilka tygodni później został wykupiony z Brazylii za 6 milionów euro.
Były to jednak miłe złego początki. W kolejnym sezonie, 2013/2014, był wprawdzie członkiem zespołu, który sięgnął po Puchar Ligi Mistrzów, jednak jego rola w tym sukcesie była marginalna. Casemiro rozegrał we wszystkich rozgrywkach tylko 12 spotkań, nie zyskując zaufania Carlo Ancelottiego.
Widząc, co się dzieje, piłkarz postanowił zrobić krok w tył i zdecydował się na przyjęcie propozycji wypożyczenia do FC Porto. W Portugalii po raz pierwszy pokazał kibicom swoje wielkie umiejętności. Casemiro był podstawowym graczem Smoków w ubiegłym sezonie. Nie tylko dobrze spisywał się w destrukcji, ale potrafił trafić do bramki przeciwnika (4 gole).
- Mam na środku boiska prawdziwego wojownika - nie mógł się nachwalić swojego nowego gracza trener Porto Julen Lopetegui. Portugalczycy byli skłonni wyłożyć za niego aż 15 mln euro, jednak weto postawił Real.
Po 12 miesiącach, z mieszanymi uczuciami i niepewny swojej przyszłości, wrócił na Santiago Bernabeu. Nowy trener Rafael Benitez postanowił dać szansę Brazylijczykowi i nie pomylił się. Choć jesienią Królewscy grali w kratkę, to 24-latek był jednym z najczęściej chwalonych zawodników.
Casemiro wypadał lepiej niż Toni Kroos czy Luka Modrić i wywalczył sobie pewne miejsce w podstawowym składzie. Nie zmieniło tego nawet zwolnienie Beniteza. Nowy trener Blancos Zinedine Zidane nawet nie pomyślał o zrezygnowaniu z pomocnika, a ten wrzucił jeszcze wyższy bieg.
W niedawnym El Clasico Casemiro był najlepszy na boisku. Jego gigantyczna praca w środku pola była nie do przecenienia. - Był wyjątkowy - powiedział po meczu słynny Zizou, zachwycony z gry swojego defensywnego pomocnika.
Po wpadce Barcelony w San Sebastian Real traci do Dumy Katalonii tylko cztery punkty w ligowej tabeli. Walka o tytuł najlepszej drużyny w Hiszpanii rozgorzała więc na nowo. Nawet jeśli Królewscy nie wygrają rozgrywek, to wygranym będzie mógł czuć się pewien 24-latek ze środka pomocy.
Warto zrobić czasem krok w tył, aby potem zrobić dwa do przodu. Przykład Casemiro dobitnie o tym przekonuje.
Zobacz wideo: Dariusz Wdowczyk: Mieliśmy wielkie nadzieje...
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.