Sekundy - tyle czasu zabrakło Koronie Kielce do tego, by w Bielsku-Białej świętować utrzymanie w Ekstraklasie. Choć na dwie kolejki przed zakończeniem ligowej rywalizacji tylko kataklizm mógłby odebrać kielczanom miejsce w elicie, to i tak nastroje w Koronie były po zakończeniu spotkania fatalne. Goście żałowali głupio straconej bramki i dwóch punktów.
Od początku spotkania to Korona sprawiała lepsze wrażenie. Kielczanie od pierwszego gwizdka byli stroną dominującą, a swoją przewagę potwierdzili w 44. minucie, kiedy to bierną postawę obrońców Górali wykorzystał Łukasz Sekulski. Po zmianie stron goście skutecznie się bronili, pozwalali rywalom atakować skrzydłami, ale wygrywali niemal każdy pojedynek główkowy w polu karnym.
Korona miała byc zespołem zepchniętym do defensywy, broniącym się przed frontalnymi atakami Górali, lecz pierwsza połowa nie wskazywała na to, że to Podbeskidzie gra z nożem na gardle. - Przed spotkaniem wiedzieliśmy na jak trudny teren przyjeżdżamy. Nie od dziś wiemy jak się gra w Bielsku-Białej, znamy tutejszą atmosferę oraz stawkę o jaką gra Podbeskidzie - powiedział trener Korony, Marcin Brosz.
Jak przyznał szkoleniowiec kieleckiego zespołu, jego zawodnicy zrealizowali najważniejsze przedmeczowe założenie. - Liczyliśmy bardzo na to, że zdobędziemy tę bramkę i będziemy kontrolować przebieg spotkania - ocenił szkoleniowiec Korony. - Rywalom dopisało sporo szczęścia, czego im brakowało we wcześniejszych meczach. Taka jest piłka - dodał Brosz.
ZOBACZ WIDEO Polskie Gwiazdy Piłkarskie: Artur Boruc (źródło TVP)
{"id":"","title":""}