Jedenaście razy mierzyły się zespoły Zagłębia i Lecha Poznań na lubińskim stadionie. Ledwie trzy razy Miedziowi mogli cieszyć się z kompletu punktów. O dziwo to oni będą faworytami środowej potyczki w 36. kolejce Ekstraklasy. Lech zamknął sobie już drogę do europejskich pucharów, a Zagłębie jest o krok od tego. Jeśli pokona Kolejorza, a w tym samym czasie Lechia Gdańsk przegra z Legią Warszawa i Pogoń Szczecin nie wygra z Cracovią, to Zagłębie będzie już pewne awansu do eliminacji Ligi Europy.
Biorąc pod uwagę wcześniejsze potyczki Miedziowych z Lechem wcale nie musi to być takie oczywiste. Jednak nie trzeba daleko szukać, żeby kibice Zagłębia znaleźli dobry prognostyk - w tym sezonie w Lubinie byli lepsi od Lecha. W połowie sierpnia Kolejorz przyjechał na Dolny Śląsk i musiał ulec rywalom 1:2. Już do przerwy przegrywał 0:2 po golach Krzysztofa Janusa oraz Krzysztofa Piątka. W doliczonym czasie gry Marcin Robak zaliczył honorowe trafienia. Na to zwycięstwo w Lubinie musieli czekać jednak cztery lata i zapewnili sobie je dzięki Mouhamadou Traore. Ale i tak najczęściej w meczach tych drużyn w Lubinie padał remis, bo aż pięciokrotnie.
Do prawdziwej strzelaniny doszło w sezonie 2005/2006. W meczu tych drużyn padło aż dziewięć bramek, a Zagłębie prowadziło z Lechem 2:0 i 3:1, żeby ostatecznie przegrać 4:5. W tym spotkaniu było wszystko - mnóstwo bramek, emocje do ostatniego gwizdka sędziego czy dwie czerwone kartki.
Jak będzie w środę? Miedziowi zrobią wszystko, żeby ten mecz wygrać i przypieczętować awans do europejskich pucharów, a dla Lecha byłaby to już 17 porażka w sezonie, czyli tyle ile mają najgorsze pod tym względem drużyny Górnika Łęczna i Jagiellonii Białystok.
ZOBACZ WIDEO #dziejesienazywo. Transfer Roberta Lewandowskiego za 100 mln euro? Ekspert widzi taki scenariusz
