"Inżynier" zostawia klub w lepszym stanie niż zastał - Manuel Pellegrini żegna się z Manchesterem City

Manuel Pellegrini na zawsze zostanie w pamięci kibiców Manchesteru City. Po trzech latach oddaje klub w lepszej sytuacji niż go zastawał.

Bartosz Zimkowski
Bartosz Zimkowski
AFP / Paul Ellis

"Inżynier", bo taki ma pseudonim Manuel Pellegrini, po trzech latach żegna się z Ethiad Stadium. Gdy przychodził do klubu zastępował Roberto Manciniego. Nigdy wcześniej w Europie nie sięgał po mistrzostwo kraju, chociaż w swoim CV ma taki zespół jak chociażby Real Madryt. Mimo to dostał szansę od właścicieli The Citizens. Z Malagą czy Villarreal radził sobie doskonale.

Szybko okazało się, że Pellegrini nie zamierza zmieniać swojej filozofii i w Anglii chce grać ofensywny futbol. Nie bez znaczenia jest tutaj przydomek doświadczonego trenera. Otrzymał go, ponieważ ukończył studia na Inżynierii Lądowej. Jego zawodnicy mieli grać szybką piłkę, płynnie przemieszczać się po boisku i zdobywać mnóstwo bramek. Od słów przeszedł do czynów. - Opuszczam klub i ostatnie trzy lata pokazały, że to my strzelaliśmy najwięcej bramek w lidze - chwali się Chilijczyk. I faktycznie - The Citizens grali bardzo ładną dla oka piłkę, ale nie zawsze przekładało się to na sukcesy.

Właściciele Manchesteru City chcieliby, aby zespół co sezon sięgał po triumf w lidze, ale z roku na rok było z tym gorzej. W pierwszym swoim sezonie Pellegrini wygrał na krajowym podwórku, w drugim został wicemistrzem, a w trzecim był już tylko czwarty. Powetował sobie to jednak zwycięstwem w Pucharze Ligi i awansem do półfinału Ligi Mistrzów. Man City nigdy nie doszedł do tej fazy rozgrywek, ale to wciąż za mało dla szejków z Etihad Stadium. Dla nich liczy się tylko zwycięstwo w Champions League i do tego potrzebny jest im Pep Guardiola.

ZOBACZ WIDEO Michał Pazdan: pokazaliśmy, że potrafimy stanąć na wyskości zadania (Źródło: TVP)

Pellegrini ostrzega jednak Hiszpana. - Jeśli ktoś zaczyna pracę w Premier League, to dla niego wielkie wyzwanie. Nie mówię tylko o Guardioli, ale również o pierwszym roku mojej pracy - mówi. W Premier League presja ze strony kibiców, a przede wszystkim mediów jest ogromna. Jednak to nie przeszkadzało w pracy Pellegriniemu, który był oazą spokoju. Tylko raz dał się wyprowadzić z równowagi, ale uczynił to nie kto inny, jak Alan Pardew z Crystal Palace. Zauważając, że wściekł się na niego nawet Pellegrini, szybko podszedł do boksu Man City i przeprosił swojego konkurenta. Chilijczyk oczywiście nie odmówił. Nie miał zatargów, ale niektórzy kibice często zarzucali mu właśnie brak entuzjazmu przy linii bocznej podczas meczów. Guardiola żyje przy linii bocznej, biega, wymachuje rękoma, gwiżdże. Pellegrini jest inny. Spokojny, stonowany, wyważony - dżentelmen.

Trudno było nie lubić Chilijczyka, ale właściciele klubu zrobili mu sporego psiuka w decydującym momencie sezonu ogłaszając, że nie przedłużą z nim kontraktu i zatrudnią Guardiolę. Sam szkoleniowiec przyznał, że to był kluczowy moment w walce o mistrzostwo Anglii. Powietrze uszło z graczy i The Citizens zanotowali kiepską serię. Trudno się nie dziwić Pellegriniemu, ale mimo to właściciele klubu godnie pożegnali swojego trenera. Powiedzieli o nim, że zostawia zespół w lepszej kondycji aniżeli go obejmował. To najlepsze podsumowanie dla 62-latka.

166 meczów - tyle razy z ławki rezerwowych prowadził Man City Manuel Pellegrini. Wygrał okrągłe sto, a bilans uzupełnia 27 remisów i 39 porażek. Raz był mistrzem Anglii i dwa razy zdobył Puchar Ligi. Co teraz będzie robił? - Nie wiem, nie podejmę decyzji w tydzień. Mam kilka opcji - rzucił na zakończenie "Inżynier".

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×