"PN": 90 minut z Erikiem Jendriskiem. "Szok po treningu z Kapustką"

 Redakcja
Redakcja

Bartek Kapustka z Cracovii to talent czystej wody?

- Jak go zobaczyłem pierwszy raz na treningu, byłem w szoku. Jak się dowiedziałem ile ma lat, wręcz brakło mi słów. Niewielu spotkałem takich zawodników jak Bartek. On ma talent, dar od Boga, a w Cracovii szczęście, że wokół są piłkarze choćby pokroju Mateusza Cetnarskiego. Kapustka pięknie się rozwija, finały Euro 2016 mogą dać mu przepustkę do wielkiego klubu.

Da się porównać Cracovię do klubów ze Słowacji, a nawet Niemiec?

- Do Niemców Pasom jeszcze trochę brakuje, wystarczy spojrzeć jaka jest tam frekwencja na meczach, a jaka w Krakowie, choć i tak nie możemy narzekać. Organizacyjnie Cracovia jest bardzo dobrze poukładana, a derby z Wisłą to coś, czego wcześniej nie doświadczyłem.

Co się panu najbardziej podoba w Polsce?

- Mam z rodzinnego Rużomberoka do Krakowa dwie godziny jazdy samochodem i dla rodziny moje miejsce pracy nie przysparza żadnych problemów. Czujemy się w Polsce super, zresztą jest pewna bliskość kulturowa. Kraków już cały zwiedziliśmy, pokazaliśmy bliskim Wawel, inne zabytkowe miejsca. Uwielbiam z żoną spędzać czas na Kazimierzu, gdzie jest mnóstwo świetnych restauracji.

Kibice pana rozpoznają?

- Zdarza się, ale nie jest tak, że się muszę od nich opędzać.

System rozgrywek w Polsce pana zaskoczył?

- Nie podoba mi się. Polska to 40-milionowy kraj o takich możliwościach i potencjale, że spokojnie stać was na 18-zespołową ligę z normalnymi spadkami, awansami, bez dzielenia punktów.

Co szczególnego ma w sobie trener Jacek Zieliński, że tak odmienił oblicze Cracovii?

- Przypomina mi Christana Streicha, który prowadził mnie w Freiburgu. Staramy się grać ziemią, dużo krótkich podań, z ofensywnym nastawieniem. Czasami nie wychodzi i Zieliński się strasznie denerwuje, na każdym kroku pokazuje, że bardzo mu zależy na drużynie, piłkarzach, wynikach.

Potrzebuje pan specjalnej motywacji od szkoleniowca, by zdobywać gole?

- Zdobywam bramki dla drużyny, nie dla siebie. Czuję zaufanie trenera Zielińskiego, dlatego od samego początku nie miałem w Cracovii problemów z adaptacją.

Jest pan zły po meczu, w którym nie udało się pokonać bramkarza?

- Jestem wściekły, jak nie wygramy. Zwycięstwo jest najważniejsze, nie należę do grona egoistów.

Jak smakują europejskie puchary?

- Wiele tego smaku nie poznałem, ale to na pewno coś ekstra dla piłkarza. W Rużomberoku jako młody piłkarz mierzyłem się z Djurgarden i nie daliśmy rady, brakło doświadczenia, ogrania. Ostatnio ze Spartakiem Trnava trafiliśmy na FC Zurych, szwajcarskiego potentata, który sprowadził nas boleśnie na ziemię. W Schalke zaliczyłem epizod w Champions League przeciw Benfice Lizbona.

I grał pan razem z Raulem Gonzalezem. Jak pan wspomina słynnego Hiszpana?

- Bardzo pozytywnie. Raul osiągnął w piłce klubowej bardzo wiele, zapisał się złotymi zgłoskami w kronikach Realu Madryt. Jego przejście do Schalke 04 było wielkim wydarzeniem i także w Niemczech potwierdził klasę. Strzelał gole, uznawano go za wielką gwiazdę Bundesligi, a zachowywał się jak normalny gość. Zero lansu, pełna kultura, życzliwość dla wszystkich wokół. Mogę powiedzieć z ogromną satysfakcją, że miałem niesamowitą przyjemność grać u boku takiego piłkarza. W Schalke także imponował mi umiejętnościami rodak Raula, Jose Manuel Jurado. Technika nienaganna, błyskotliwość, i to on właśnie strzelił gola w spotkaniu z Benfiką, które wygraliśmy w Lizbonie 2:1. Pamiętam je, rok 2010, wyjątkowy dla mnie, bo zagrałem najpierw na mundialu, potem w Champions League.

W przygodzie z Niemcami nie grał pan razem z wieloma Polakami. Udało się jednak kogoś zapamiętać?

- Niedawno miałem okazję sobie porozmawiać z Darkiem Żurawiem, znajomym z Hannover 96. To był wzór profesjonalizmu, bardzo szanowali go kibice. Pamiętam jeszcze Sebastiana Mrowca, a Bartosz Broniszewski urodził się w Niemczech i u was nie jest znany.

W następnym sezonie Erik Jendrisek nadal będzie zakładać koszulkę Cracovii?

- Kontrakt obowiązuje także w następnym sezonie. Nie zamierzam uciekać z Krakowa, pragnę coś osiągnąć z Pasami. Trafiłem do klubu, w którym panuje rodzinna atmosfera, przypomina mi Rużomberok, Freiburg oraz Kaiserslautern. Znam wszystkich, od pana, który zajmuje się sprzętem do prezesa.

Na koniec - pana prognozy na Euro 2016 dla Słowacji i Polski?

- Obie reprezentacje mają fajne generacje futbolistów, zawodników z mocnych europejskich klubów, także gwiazdy, ale w wielkich turniejach o wynikach decyduje dyspozycja dnia, odporność psychiczna. Niemcy uchodzą za drużynę turniejową, bo potrafią rozłożyć siły, a Polska i Słowacja to ekipy groźne dla każdego. Ani my, ani wy nie należycie do głównych faworytów mistrzostw, ale nie wykluczam długiej przygody.

Rozmawiał Jaromir Kruk

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×