Mistrz Polski jest bliżej Ligi Mistrzów. Choć na stadionie w słowackiej Żylinie Legia Warszawa raczej się broniła, to wyrwała zwycięstwo drużynie z Trenczyna.
Legia zaczęła spotkanie bardzo agresywnie. Wydaje się, że zawodnicy Besnika Hasiego chcieli od początku wytrącić gospodarzom ich główny atut. Ale rywale uwielbiają otwartą grę i podjęli rękawicę. Zagrali tak, jak lubią. W 8. minucie goście mieli sporo szczęścia, gdy potężnym strzałem popisał się James Lawrence. Na szczęście dla mistrza Polski prosto w środek bramki.
Ten styl gry rywali to nie przypadek. AS Trencin to typowy klub "tranzytowy", który ma na celu wypromowanie i sprzedanie zawodników, więc ofensywna gra to też swego rodzaju okno wystawowe. Na pewno to zespół, który z powodzeniem mógłby walczyć o trofea w polskiej lidze.
Każdy, kto śledzi trochę spotkania Słowaków, widzi, że to zespół, który gra świetnie z przodu, ale często zapomina o defensywie. I gdyby Nemanja Nikolić wykorzystał podwórkowy błąd obrońców, Legia mogłaby wcześniej prowadzić. Rywale odpowiedzieli strzałem Martina Sulka z dystansu. Tym razem Arkadiusz Malarz miał już sporo kłopotów.
ZOBACZ WIDEO Piotr Stokowiec: Znam duński futbol. Oni tworzą zespół[/b] (źródło: TVP)
{"id":"","title":""}
Legia grała dość mądrze, biorąc pod uwagę, że najtrudniejsze w meczu z mistrzem Słowacji jest przeczekanie "pierwszej fali ataków" przeciwnika. A trzeba brać pod uwagę, że klub z Warszawy jest w dość trudnym momencie. Zawodnicy sami przyznają, że potrzebują czasu, zanim przestawią się z pressingu Stanisława Czerczesowa na "grę piłką", którą preferuje Hasi.
W miarę upływu meczu sytuacja nieco się ustabilizowała, ale wciąż przeciwnicy dochodzili do okazji bramkowych. Jak choćby w 30. minucie, gdy Jakub Holubek uderzył potężnie pod poprzeczkę, ale znowu fantastycznie interweniował Malarz. Bramkarz Legii w końcu mógł się poczuć jak za dawnych czasów, gdy grywał w słabszych zespołach i był pod ciągłym ostrzałem.
Po raz kolejny fantastycznie interweniował, gdy Słowacy wyszli z błyskawicznym atakiem w 52. minucie, dodatkowo grając w dziesięciu (Lawrence leżał kontuzjowany poza boiskiem). Bramkarz Legii popisał się świetnym refleksem przy strzale Matusa Bero z kilku metrów. A za chwilę sytuacja się powtórzyła, znowu strzelał Bero i Polak znowu instynktownie obronił. Jeśli bramkarz powoli wyrasta na największą gwiazdę zespołu, nie świadczy to dobrze o aktualnej formie mistrza Polski.
Legię w końcu uratował ten, na którego tradycyjnie nikt nie liczył - Michał Kucharczyk. Od lat kibice i dziennikarze szukają dla niego zastępstwa, a tymczasem znowu on przeprowadził decydującą akcję meczu. W 70. minucie popędził lewą stroną boiska i nie szukał, jak to ma w zwyczaju, zagrania prawą nogą, tylko dośrodkował swoją słabszą. Do piłki dopadł oczywiście Nemanja Nikolić. Reprezentant Węgier wyprzedził obrońcę rywali i z pierwszej piłki strzelił technicznie obok bramkarza z Trencina.
Na pewno Kucharczyk dał do myślenia Hasiemu, który na jego miejsce ściągnął Steevena Langila z belgijskiego Beveren. Tym bardziej że bardzo słabo wypadł na prawej stronie Michaił Aleksandrow.
Gdyby w końcówce Michał Pazdan trafił głową z bliska, Legia byłaby już praktycznie w kolejnej rundzie kwalifikacji. Ale mistrz Polski i tak nie ma prawa narzekać. Z przebiegu gry wynik jest bardzo dobry.
Marek Wawrzynowski z Żyliny
AS Trencin - Legia Warszawa 0:1 (0:0)
0:1 Nemanja Nikolić 69'
Składy:
Trencin: Adrian Chovan - Martin Sulek, Christopher Udeh, Peter Klescik, Jakub Holubek - James Lawrence, Rabiu Ibrahim, Matus Bero - Samuel Kalu, Rangelo Janga, Aliko Bala.
Legia: Arkadiusz Malarz - Bartosz Bereszyński, Igor Lewczuk, Michał Pazdan, Tomasz Brzyski - Tomasz Jodłowiec (86. Kasper Hamalainen), Michał Kopczyński - Michaił Aleksandrow, (88. Łukasz Broź), Thibault Moulin, Michał Kucharczyk - Nemanja Nikolić (76. Aleksandar Prijović).
Sędziował: Aleksiej Kułbakow (Białoruś)
Żółte Kartki: Matus Bero, Samuel Kalu - Michał Kopczyński
Widzów: 5866