Łukasz Sekulski trafił do Kielc na zasadzie wypożyczenia z Jagiellonii Białystok. Został ściągnięty w poprzednim sezonie przez ówczesnego trenera Korony, Marcina Brosza w celu uzdrowienia mocno kulejącej skuteczności złocisto-krwistych. Mimo, że napastnik zostawiał na boisku wiele zdrowia, to dopiero w swoim jedenastym występie znalazł sposób na pokonanie bramkarza rywali.
Była dokładnie 73. minuta niedzielnego spotkania z Piastem Gliwice, gdy prawym skrzydłem popędził Bartosz Rymaniak, wrzucając chwilę później prosto na głowę wbiegającego w pole karne "Sekula". - Wreszcie cieszę się z tej strzelonej bramki. Mam nadzieję, że teraz będzie już łatwiej i w tej głowie będzie większy spokój i będę tymi bramkami pomagać drużynie, bo po to tu jestem. Każdy czeka na swoje szanse, cieszę się, że dostaję je od trenera i na pewno postaram się bardziej - powiedział.
Kielczanie podzielili się punktami z wicemistrzem Polski i zdaniem wychowanka Stoczniowca Płock, należy uszanować taki wynik. - Jak się meczu nie da wygrać, to trzeba go zremisować. Ważne, że dobrze zareagowaliśmy po tej straconej bramce. Daliśmy impuls, ale szkoda, że nie przechyliliśmy szali zwycięstwa na swoją korzyść.
Pierwszy w sezonie mecz przed kielecką publicznością przez wielu zostanie zapamiętany nie tylko z końcowego rezultatu, ale także ogromnego chaosu panującego na murawie i pierwszego celnego strzału oddanego dopiero w 71. minucie. - Nie ma co się oszukiwać. Były momenty, że za głęboko się cofaliśmy. Trener pewnie nam te błędy wytknie. Cieszy przynajmniej to, że w niełatwym momencie po straconej bramce oddaliśmy strzały. Szkoda, że nie poszliśmy za ciosem, bo takie zwycięstwo u siebie by nam się przydało - zakończył Łukasz Sekulski.
ZOBACZ WIDEO Czesław Michniewicz: Musimy szukać punktów u siebie (źródło TVP)
{"id":"","title":""}