Chodzi oczywiście o miejsce w podstawowym składzie reprezentacji Polski. Adam Nawałka co prawda nikomu niczego nie gwarantuje, ale Maciej Rybus był jego pierwszym wyborem. To on przecież w eliminacjach grał na lewej obronie. On był lekiem wymyślonym przez selekcjonera na chorobę zwaną lewa defensywa. Polska z tą dolegliwością zmagała się przez lata. Choć trzeba też sprawiedliwie dodać, że akurat na tej pozycji Rybus przede wszystkim zaczął grać w Tereku Grozny. Nawałka go jeszcze tylko oszlifował.
I wypaliło. Jakub Wawrzyniak stwierdził kiedyś kąśliwie, że zastępuje piłkarza, którego nie ma. Czyli wymarzonego lewego obrońcę z prawdziwego zdarzenia,
jakiego nasza kadra jeszcze nie miała. Maciej Rybus wydawał się strzałem w dziesiątkę. Nauczył się bronić, atakować umiał zawsze.
A tymczasem na Euro 2016 błyszczał nominalny prawy obrońca Artur Jędrzejczyk. Choć gra piłkarza prawonożnego na lewej stronie wymusza trochę nienaturalne zachowania, to jednak "Jędza" dał radę, mankamenty udało się wyeliminować. Grał tak dobrze, że na ławce posadził wspomnianego Wawrzyniaka. I teraz, gdy Rybus w pełni zdrowia, na dodatek podbudowany transferem do Olympique Lyon ponownie jest w kadrze, Nawałkę czeka nie lada decyzja. Sam piłkarz twierdzi:
- Trudno, żebym nie cieszył się z powrotu. Nikt mi miejsca za darmo jednak nie odda. Artur we Francji świetnie się spisał. Łatwo nie będzie. Różnice między nami są takie, że ja zawsze grałem wyżej, w pomocy. Miałem zadania bardziej ofensywne. Artur jest za to wyższy, silniejszy.
Dzisiaj wydaje się, że to jednak Jędrzejczyk jest bliższy w gry w Astanie. Występuje regularnie od powrotu do Krasnodaru, podczas gry Rybus od końca maja zagrał tak naprawdę w dwóch meczach. Przed kadrą jeszcze kilka treningów. Być może sytuacja się zmieni.
Mecz z Kazachstanem w niedzielę o godzinie 18.
ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski: Będziemy faworytami, ale... (źródło TVP)
{"id":"","title":""}