Biało-Czerwoni spotkanie w Astanie rozpoczęli znakomicie. Już w dziewiątej minucie do bramki trafił Bartosz Kapustka, a niespełna pół godziny później nasze prowadzenie podwyższył Robert Lewandowski.
- Zbyt szybko uwierzyliśmy, że jest już po meczu - przyznał Rybus na antenie PS. - Mieliśmy sytuacje na 3:0, ale Arek Milik trafił w poprzeczkę. Wydawało się, że po pierwszej połowie mecz jest rozstrzygnięty, ale w drugą weszliśmy źle i straciliśmy dwa gole. Potem obudziliśmy się, zaczęliśmy gonić, ale brakowało czasu.
Nasz obrońca nie rozegrał w Astanie najlepszego meczu w karierze. - Byłem zamieszany w utratę dwóch goli. Brakowało trochę zrozumienia z Bartkiem (Salamonem - przyp. red.) - mówił.
Doświadczony zawodnik podkreśla, że sztuczna nawierzchnia była taka sama dla obu ekip. - Murawa była szybka. Kiedy piłka szła w kozioł, ciężko było ją opanować - wyjaśnił. - Warunki były jednak takie same dla obu drużyn. Nie jest to więc żadne usprawiedliwienie.
- Trzeba było wejść a drugą połowę tak, jak w pierwszą. Z taką koncentracją - podsumował Rybus. - Powinniśmy spokojnie ten mecz wygrać. Punkty nie mogą nam uciekać, bo bezpośrednio awansuje tylko jeden zespół. Wielka szkoda, jesteśmy rozczarowani. Mogę tylko przeprosić.
ZOBACZ WIDEO: Tomaszewski: Zieliński nie może grać obok Krychowiaka