Dogrywka z Rafałem Wolskim. "Ja i Baggio?"

 Redakcja
Redakcja
Wówczas, prawie już cztery lata temu, nie zdążyłeś jeszcze na dobrą sprawę zostać choćby gwiazdą ekstraklasy, a już rzuciłeś się na głęboką wodę. Włochy to był kompletny niewypał?

- Nie. Jeśli chodzi o sam transfer do Fiorentiny, jestem z niego w pewnym stopniu zadowolony. Zostając w Legii miałbym ciężko. Byłem po kontuzji, niby mało poważnej, ale nie grałem przez pół roku. Jestem przekonany, że wracając na boisko wszyscy oczekiwaliby ode mnie dyspozycji sprzed urazu - goli, asyst, dryblingów, a to nie byłoby łatwe po tak długiej przerwie. Tymczasem jadąc do Fiorentiny zyskałem czas, otrzymałem przy tym możliwość rozwoju u boku świetnych piłkarzy.

Miałeś nawet moment, kiedy włoscy dziennikarze porównywali cię do Roberto Baggio. Łechtało to twoje ego?

- To było miłe, ale podchodziłem do tego z dystansem. Po kilku kopnięciach piłki, jednym dobrym meczu, nie śmiałbym się porównywać do takich legend jak Baggio. Słowa pochwały budowały mnie, ale nie odpływałem.

Czego zabrakło - tężyzny fizycznej, znajomości języka, charakteru?

- Wszystkiego po trochu.

Konkurencja w Fiorentinie okazała się za silna, czy może z bliska Cuadrado lub Jovetić nie wyglądali na zawodników o niedostępnym dla ciebie poziomie?

- Jeśli mam być szczery, to w tamtym okresie przerastali mnie o głowę. Z doświadczeniem, z występami w Serie A, naprawdę ciężko było rywalizować z nimi. Ale z drugiej strony konkurencja zawsze napędza rozwój, więc zakładam, że czegoś się nauczyłem u ich boku.

Gorzej, że nawet wypożyczenia z Fiorentiny do słabszych klubów, jak Bari czy belgijski Mechelen, nie poprawiały twoich notowań. O czym wówczas myślałeś?

- To był trudny okres. Po tych wypożyczeniach spodziewałem się zupełnie czegoś innego. Sądziłem, że będę grał, zbierał minuty i tym samym wrócę do formy. Tymczasem to właśnie nie były trafione ruchy transferowe. Pozostaje mieć nadzieję, że wyciągnąłem z tego wnioski, lekcję dla siebie, która w końcu zaprocentuje.

Czułeś, że znalazłeś się niebezpiecznie blisko stanu depresyjnego, dołka, z którego ciężko się wydźwignąć?

- To nigdy nie jest łatwa sytuacja, kiedy zaczynasz odczuwać, że nie jesteś do końca potrzebny zespołowi. Potem wracasz do domu, a tam pusto - bez rodziny, przyjaciół, kogoś komu się można wygadać albo po prostu zapomnieć o wszystkim. Wtedy ratowała mnie moja dziewczyna, bez jej obecności faktycznie mógłbym zwariować.

Rozumiem, że brakowało znajomych, przyjaciół, możliwości odcięcia się od piłki choć na chwilę?

- Oczywiście, że tak. Nie da się żyć non stop futbolem. Trzeba czasem wyjść, odciąć się, pogadać o głupotach, pośmiać się, byle właśnie - jak powiedziałem - nie zwariować.

No, ale z drugiej strony unikałeś kontaktu z mediami, przynajmniej polskimi. Dlaczego?

- Nie mogę do końca powiedzieć, że unikałem. OK, kilka razy ktoś dzwonił, a ja nie odbierałem. Po prostu czułem, że w mojej sytuacji nie następuje spodziewana poprawa, więc skupiałem się na tym, by coś zmienić. Byłem przekonany, że taka rozmowa czy wywiad chwilowo nie ma sensu i muszę najpierw coś sam zrobić, by dać pretekst do rozmowy z dziennikarzami.

Ile prawdy jest w tym, że bardzo długo nie przywiązywałeś nadmiernej wagi do - nazwijmy to - przesadnie sportowego trybu życia? A może to tylko łatka, która niesprawiedliwie i za długo ciągnie się za tobą?

- W stu procentach jest to klasyczna łatka i nie wiem nawet skąd się przyplątała. Dla mnie to w ogóle bardzo dziwne, gdy ktoś ocenia jak się prowadzę, skoro mnie kompletnie nie zna. Na jakiej podstawie mówi czy pisze podobne rzeczy, jeśli nie ma pojęcia jak funkcjonuję, jak się prowadzę, jak odżywiam, nigdy też nie widział w mediach jakichkolwiek zdjęć, które mogłyby świadczyć o złej opinii? OK, zgoda, nie mam specjalnej, wymyślnej diety, ale mimo wszystko staram się jeść to, co jest zdrowe i czego potrzebuje mój organizm.

Najdziwniejsza rzecz jakiej doświadczyłeś na zachodzie Europy?

- Chyba zmiana pozycji w Mechelen. Długo trenowaliśmy w systemie 1-4-4-2 i ja w tej konfiguracji zajmowałem miejsce lewoskrzydłowego, a dzień czy dwa dni przed jakimś meczem trener zakomunikował, że jednak zagramy 1-5-3-2 i ja będę wahadłowym obrońcą. Cóż, na pewno nie pomogło mi to na boisku...

A czy z tobą przypadkiem nie było tak, że na treningu nakrywałeś czapką belgijskich kolegów, a kiedy przychodził mecz nie zostawała z tego nawet połowa?

- Powiem inaczej - nie czułem zaufania trenera, natomiast widziałem dobrze, że nie odstaję od kolegów. Ci zresztą w prywatnych rozmowach pytali co się dzieje, dlaczego nie gram. Drugi trener zapewniał mnie regularnie, że cały czas szukają optymalnego rozwiązania, tak by znaleźć miejsce również dla mnie w tej układance… Generalnie ciężko było mi walczyć z czymś, na co wówczas nie do końca miałem wpływ. Takie przynajmniej odnosiłem wrażenie.

Pół roku temu mówiłeś: Nie mam prawa myśleć o reprezentacji. A teraz? To prawo przysługuje ci w jeszcze mniejszym stopniu?

- Praktyka, to znaczy powołania jakie rozsyła Adam Nawałka wskazują, że reprezentacja nie jest zamknięta dla określonej grupy ludzi. Może do niej trafić każdy, aby był w formie i mieścił się w wizji selekcjonera. Jeśli więc osiągnę najwyższą dyspozycję, to tak, będę liczył na powołanie.

Do reprezentacji od dłuższego czasu jest regularnie powoływany człowiek grający na twojej pozycji... Gdy patrzysz na Piotra Zielińskiego, który akurat we Włoszech się przebił, czujesz nutkę zazdrości?

- To uczucie jest mi obce. Powiem więcej - kibicuję Piotrkowi, cieszę się, że tak mu się dobrze wiedzie, bo sam fakt, że przebił się w Serie A, idealnie składa się dla polskiej piłki. Wielu naszym młodym zawodnikom teraz może być łatwiej - Piotrek wystawia dobre świadectwo. Nawet skauci, którzy przyjeżdżają nad Wisłę łowić talenty, pewnie inaczej będą patrzeć na Polaków.

Na ile dziś oceniłbyś swoją sportową dyspozycję w skali 1-10?

- Żaden z zawodników nie lubi sam siebie oceniać. Od tego jest trener, także jego współpracownicy ze sztabu, choćby trenerzy odpowiedzialni za przygotowanie fizyczne. Niech oni się wypowiedzą na ten temat.

Rozmawiał Zbigniew Mucha

Wywiad został przeprowadzony 5 września 2016 r., dzięki pomocy biura prasowego Lechii Gdańsk.

Czytaj także:

Włosi zachwyceni występem Milika

Pomocnik Górnika doznał poważnej kontuzji

Spadają notowania Szczęsnego w Romie

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×