PP: Mają na nich sposób i już - relacja z meczu Wisła Kraków - Lech Poznań

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Druga wizyta Lecha Poznań w tym sezonie na stadionie Wisły zakończyła się drugim zwycięstwem gości. O ile w meczu ligowym podopieczni Franciszka Smudy nie mieli litości i zwyciężyli aż 4:1, o tyle w pucharze Polski wygrali tylko jedną bramką. Okazji do podwyższenia rezultatu było jednak bez liku. Lech wygrał zasłużenie w Krakowie i jest bliższy awansu do półfinału PP.

- Nasza taktyka na mecz z Wisłą nie była przypadkowa. Wiedzieliśmy, jak ich podejść. Odcięliśmy napastników od jedzenia - powiedział po zakończeniu meczu trener Smuda.

Nikogo na trybunach przy ulicy Reymonta nie dziwiła taktyka poznaniaków. Ustawiony na szpicy Hernan Rengifo, cofnięci Semir Stilić i Robert Lewandowski oraz ustawiona w środku pola trójka: Rafał Murawski, Tomasz Bandrowski oraz Jakub Wilk. Taktyka Lecha na mecz z Wisłą była znana jeszcze na długo przed pierwszym gwizdkiem sędziego Roberta Małka. Wystarczyła.

Pierwsza połowa spotkania nie wskazywała jednak na łatwe zwycięstwo żadnej z drużyn. Gospodarze posiadali optyczną przewagę, ale kiedy zbliżali się pod pole karne Krzysztofa Kotorowsiego, zwyczajnie się gubili. Najlepszym przykładem są dwie bardzo dobre okazje Piotra Ćwielonga, który mając praktycznie wolną drogę do bramki Lecha, tracił piłkę w prostych sytuacjach.

Partnerem Ćwielonga w ataku był Beto, ale Brazylijczyk nie pokazał nic nadzwyczajnego. Najlepszym podsumowaniem jego gry niech będzie sytuacja z 27. minucie, gdy po centrze Marcina Baszyczńskiego, Beto fatalnie spudłował. Kilka minut później w pole karne Lecha powędrował Marcelo i chociaż jego uderzenie było niecelnie, to jednak pokazał rodakowi, co to znaczy strzał głową.

- Przełomowym momentem spotkania była bramka dla Lecha - skomentował po spotkaniu Maciej Skorża. Nie minęły cztery minuty drugiej połowy, kiedy dość niespodziewanie sam na sam z Mariuszem Pawełkiem znalazł się Lewandowski. Napastnik Lecha zrobił to, co do niego zależy - strzelił po koźle w prawy dolny róg bramki Wisły i za chwilę utonął w objęciach kolegów.

Lech osiągnął cel, z jakim przyjechał pod Wawel - zdobył bramkę i mógł cofnąć się na własną połowę. Nawet wprowadzenie na boisko Rafała Boguskiego i Patryka Małeckiego na niewiele się zdało. To Lech nadal był bliższy zdobycia gola. Dwie fantastyczne kontry piłkarzy Smudy mogły i powinny zakończyć się zdobyciem goli dla Kolejorza. Zawodzili jednak Lewandowski, Rengifo i Semir Stilić. Ten ostatni wyszedł przynajmniej na remis, zdaniem trenera Smudy, gdyż oprócz zmarnowania wybornej sytuacji już w doliczonym czasie gry, to jednak w 78. minucie zastąpił na chwilę Kotorowskiego i wybił zmierzającą piłkę do siatki po strzale Marka Zieńczuka.

Lech Poznań wygrał z Wisłą Kraków 1:0 i w obliczu rewanżu na stadionie przy ulicy Bułgarskiej wywalczył dużą zaliczkę. Trener Skorża co prawda odgrażał się, że w rewanżu jego podopieczni są w stanie odrobić jedno bramkową stratę, ale... Lech wygrał drugie spotkanie w tym sezonie z Wisłą na jej stadionie i wszystko wskazuje na to, że trener Smuda znalazł sposób na krakowską drużynę.

Wisła Kraków - Lech Poznań 0:1 (0:0)

0:1 - Lewandowski 49'

Składy:

Wisła Kraków: Pawełek - Baszczyński, Marcelo, Głowacki, Piotr Brożek, Łobodziński (46' Paweł Brożek), Sobolewski, Diaz, Zieńczuk, Ćwielong (59' Boguski), Beto (59' Małecki).

Lech Poznań: Kotorowski - Wojtkowiak, Bosacki, Tanevski, Djurdjević, Lewandowski, Bandrowski, Murawski, Stilić, Wilk (89' Injac), Rengifo.

Żółte kartki: Diaz (Wisła) oraz Injac, Kotorowski (Lech).

Sędzia: Robert Małek (Zabrze).

Widzów: 10 000.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)