Za zwycięstwo piłkarze Śląska otrzymują 100 tysięcy złotych do podziału. W przypadku podziału punktów nie dostają nic, chyba że grają z najlepszymi klubami: Wisłą Kraków, Lechem Poznań i Legią Warszawa. W takim wypadku otrzymują 40 tysięcy. - Chcielibyśmy to wreszcie zmienić, tak żeby za każdy remis były jakieś pieniądze - mówią nieoficjalnie zawodnicy.
Głos w tej sprawie zabiera również trener Ryszard Tarasiewicz, który inkasuje około 15 procent premii: - Może się zdarzyć, że wywalczymy wiosną siedem remisów, za które nie będzie ani grosza. Tylko że siedem remisów to jest siedem punktów, które też mogą mieć ogromne znaczenie w końcowej tabeli. To nie jest zdrowa sytuacja. Poza tym, inna jest motywacja piłkarza, który w 90. minucie przegrywa 0:1, jeśli wie, że za zdobytą bramkę coś dostanie, niż takiego, który ma świadomość, że i tak w przypadku uratowania remisu rzutem na taśmę, będzie miał mecz na "pustym biegu".
Włodarze klubu z Oporowskiej na razie nie chcą dotykać regulaminu. - Na razie w klubie nie ma zapowiadanego od dawna Zygmunta Solorza, ani jego pieniędzy. Sytuacja finansowa w porównaniu z rundą jesienną ani się nie pogorszyła, ani nie poprawiła, więc nie widzę powodu, aby coś teraz mieszać w premiach meczowych. I tak są jedne z najwyższych w ekstraklasie - stwierdza na łamach Przeglądu Sportowego wiceprezes Śląska Piotr Mazur.