Sporting - fabryka złota z Lizbony

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Czyli po pierwsze - odpowiednie środowisko. Potem podstawa. W Portugalii nie istnieje coś takiego jak sformalizowany system szkolenia, jak choćby w Szwajcarii. Ale jest bardzo wysoki poziom nauczania trenerów. I niesamowita konkurencyjność.

Większość trenerów w czołowych klubach Lizbony to absolwenci prestiżowych studiów "Faculdade de Motriciodade Humana", czyli odpowiednika AWF, na Uniwersytecie w Lizbonie (ich konkurencja to uniwersytet w Porto, skąd wywodzi się m.in. Vitor Frade, twórca portugalskiej szkoły treningu z młodymi piłkarzami).

Organizacja w Sportingu wygląda tak, że wszystko zaczyna się od szkółek dla dzieci. To dziś oferują też nasze kluby jak Legia (Legia Soccer Schools czy Lech Poznań Football Academy). W tych należących do Sportingu trenuje czy raczej bawi się około 6000 dzieci. Tu następuje pierwszy etap naboru.

ZOBACZ WIDEO: Sporting - Legia. Miejscowy dziennikarz: Legia najsłabsza, specjalne środki

Potem są już treningi w centrum Lizbony, a najlepsi od trzynastego roku życia ćwiczą w ośrodku w Alcochete na wschód od Lizbony. Nie brzmi to jakoś nadzwyczajnie, dopóki nie dojdziemy do końcowego etapu. Dziś w kadrze Sportingu jest 11 zawodników z akademii. W przyszłości zostaną sprzedani za pieniądze, których działacze polskich klubów nigdy nie widzieli. Podczas gdy prezes Legii Bogusław Leśnodorski cieszy się na TT z pasjonującego pojedynku Dominika Furmana z Wisły Płock z Rafałem Wolskim z Lechii Gdańsk (miał to być dowód na jakość szkolenia w Legii albo wyszukana autoironia), Sporting sprzedaje w jednym oknie transferowym zawodników za prawie 80 milionów euro. W tym Islama Slimaniego, który spędził tu ostatnie 3 lata i poszedł do Leicester za 30 milionów. Joao Mario, który przyszedł do klubu jako 11 latek, poszedł teraz do Interu za 40 milionów euro.

Istotna jest jakość ludzi, treningu. Sporting ma wybitnych specjalistów, takich jak choćby Aurelio Pereira, trenerski guru, wychowawca wielu pokoleń zawodników, takich jak Paulo Futre, Figo czy Ronaldo. Przede wszystkim "człowiek z nosem", bo przecież Ronaldo nie przyszedł jako żółtodziób. Pereira go znalazł i "podrasował".

Powiedzieć można wszystko, ale potem życie weryfikuje wstępne plany. Ile razy spotykamy się w Polsce z sytuacją, gdy prezes żąda wyniku i trener ryzykuje głową, jeśli chce postawić na wyszkolenie zawodnika kosztem miejsca w tabeli. Ale nie w Sportingu. Tu co kilka miesięcy oceniany jest właśnie indywidualny postęp zawodnika. I to z niego rozliczany jest trener.

Portugalski piłkarz jest inteligentny, samodzielny, kreatywny. Ważne, żeby nie był niczym pies Pawłowa.

- Przede wszystkim ma podejmować decyzje. To jest istotna różnica między tym, czego nauczają tu, a standardem w wielu miejscach w Polsce. To jest nasz błąd główny - mówimy dzieciom, jak mają grać. W Portugalii rolą trenera jest wydobycie z dziecka kreatywności. Młody piłkarz musi umieć zareagować w zmieniającej się rzeczywistości - mówi Tomasz Tchórz.

Przez lata Sporting wychowywał świetnych piłkarzy, teraz powoli w najmłodszych rocznikach zaczyna dominować Benfica, która zainwestowała spore środki w szkolenie i skauting. Efekt tej niezwykłej rywalizacji jest taki, że kraj liczący 4 razy mniej mieszkańców niż Polska od 2000 roku 5-krotnie dochodził do półfinałów wielkich turniejów (mistrzostwa świata i Europy), w końcu, zgodnie z prawem serii, wygrał w 2016 roku we Francji.

ZOBACZ WIDEO: Jacek Magiera: Nieprawdopodobna zmiana
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×