Było pewne, że kiedyś passa Pepa Guardioli dobiegnie końca, ale mało kto spodziewał się, że właśnie z Celtikiem Glasgow w Lidze Mistrzów. Wprawdzie Manchester City mierzył się z rywalami na wyjeździe, ale w pierwszej kolejce mistrzowie Szkocji zostali zmiażdżeni przez Barcelonę, która wbiła im siedem bramek.
Przy tak wyśmienitej formie Manchesteru City niewiele osób sądziło, że The Bhoys będzie stać na podjęcie równorzędnej walki z czwartym zespołem ubiegłego sezonu w Premier League. Tymczasem Celtic trzykrotnie wychodził na prowadzenie z Man City i ostatecznie pojedynek zakończył się remisem 3:3.
Nie było zatem jedenastego z rzędu zwycięstwa Guardioli w roli menedżera Manchesteru City. Jedynie co Hiszpan podtrzymał w starciu z Celtikiem, to średnią zdobywanych goli.
W jedenastu spotkaniach jego drużyna strzeliła 33 bramki, co daje średnią trzech na jeden mecz. Nie zdarzyło się też, żeby w tym sezonie Man City stracił więcej niż jedną bramkę w pojedynczym spotkaniu.
Guardiola może zacząć budować nową passę zwycięstw, ale jego drużyna w niedzielę zagra na White Hart Lane z Tottenhamem Hotspur. To może być najtrudniejszy test przed Man City w dotychczasowych rozgrywkach.
ZOBACZ WIDEO: Sporting - Legia. Jakub Czerwiński: Nie wiem skąd ta różnica