Magiczny dotyk Magiery. Legia gromi wicelidera

PAP / Bartłomiej Zborowski
PAP / Bartłomiej Zborowski

W zarządzie Legii burza, na boisku wyszło słońce. Mistrz Polski wygrał dopiero pierwszy mecz przed własną publicznością w ekstraklasie. Nowy trener, Jacek Magiera, nie tylko mówi, ale i robi.

Przez konflikt medialny najważniejszych osób w klubie, czyli Dariusza Mioduskiego, Bogusława Leśnodorskiego i Macieja Wandzela, mecz z Lechią zszedł na dalszy plan. Przed spotkaniem prezes Leśnodorski obnażał w telewizji "Eleven" słabości Mioduskiego. W sobotę rano rozpoczęła się licytacja, kto i czego dla klubu nie zrobił. Tuż przed rozpoczęciem spotkania Mioduski powiedział w rozmowie z NC+, że w czwartek złożył wniosek o odwołanie dwuosobowego zarządu klubu, czyli właśnie Leśnodorskiego i Jakuba Szumielewicza. - Straciłem do nich zaufanie. Nie wierzę, by doprowadzili do zmian na lepsze - powiedział.

Zmiany na lepsze zaczęły się jednak na boisku. Trener Jacek Magiera słynie z długiego i merytorycznego przekazu. Lubi dzielić się swoimi spostrzeżeniami, szczegółowo analizować i mówić. Dużo mówić. Zapowiadał, że jego Legia będzie grać widowiskowo, z polotem i ofensywnie. Wspominał też o nieprzespanych nocach. Faktycznie, w ciągu ostatnich siedmiu dni musiał rzadko gasić lampkę w pokoju. W tak krótkim czasie sprawił, że w grze mistrzów Polski widać dziś wyraźny postęp.

Miażdżące w wykonaniu gospodarzy było pierwsze dziesięć minut spotkania. Ironicznie można stwierdzić, że w tym czasie legioniści oddali na bramkę Lechii więcej strzałów, niż podczas wszystkich poprzednich spotkań w tym sezonie. Piłkarze Legii atakowali z takim zaangażowaniem, jakby obstawili u bukmachera, że w tym fragmencie meczu zdobędą przynajmniej trzy bramki. Tak mogło być, ale Vanja Milinković-Savić, bramkarz gości, zabrał z szatni drugą parę rąk. Odbijał wszystkie piłki.

Między innymi dwa uderzenia Nemanji Nikolicia z trzech metrów, również mocne strzały z pola karnego Jakuba Rzeźniczaka, Bartosza Bereszyńskiego i Miroslava Radovicia. Lechia w ofensywie już tak nie brylowała, ale nie ograniczała się do bronienia. Zespół Piotra Nowaka często wymieniał podania na dwa kontakty, dobrze organizował akcje, zmieniał ciężar gry, wyprowadzał dynamiczne kontrataki. Kibice mogli obejrzeć przy Łazienkowskiej coś, czego w tym sezonie jeszcze tu nie widzieli: grę w piłkę, nie w zbijaka.

ZOBACZ WIDEO: Nawałka ogłosi powołania na mecze z Danią i Armenią. "Nigdy nie jest tak, że wszyscy są w formie"

I pierwsze zwycięstwo swojej drużyny w Warszawie. Legii pomógł najpewniejszy punkt biało-zielonych - Milinković-Savić. Bramkarz drużyny z Trójmiasta zostawił w szatni nie tylko drugą, ale i pierwszą parę rąk. Po przerwie wypuścił z nich piłkę tuż przy swoim słupku, a Guilherme przystawił głowę i go pokonał. Ten gol rozbił przyjezdnych.

Magiera uzdrawia drużynę stopniowo. - Nie mogę za dużo zmieniać, bo bańka pęknie - mówił przed meczem. Widać jednak pracę nad mentalnością piłkarzy. Jakub Rzeźniczak jest dziś pewny siebie, a Vadis Odjidja-Ofoe zaczął korzystać ze swojego największego atutu - ostatniego podania. W pierwszej połowie świetnie rozprowadził dwie akcje. Po przerwie był bliski zdobycia bramki, a po godzinie gry kapitalnie podał do Guilherme, który z bliskiej odległości strzelił drugiego gola. Odjidja-Ofoe miał również swoją stuprocentową szansę. Po indywidualnej akcji, dobrym dryblingu i przytomnym wejściu w pole karne, trafił jednak w poprzeczkę. Po wielu szansach przełamał się również Nikolić. Król strzelców poprzedniego sezonu naszej ligi dostał podanie od Radovicia i w sytuacji sam na sam pokonał bramkarza Lechii.

Małą ryskę na debiucie Magiery pozostawił Radović. Tuż przed końcem spotkania otrzymał drugą żółtą kartkę, w efekcie czerwoną i zszedł do szatni.

"Tylko frajery nie lubią Jacka Magiery" - śpiewała na koniec "Żyleta". Trener gospodarzy rozpoczął przemeblowanie w swoim domu.

Legia Warszawa - Lechia Gdańsk 3:0 (0:0)
1:0 - Guilherme 49'
2:0 - Guilherme 58'
3:0 - Nemanja Nikolić 70'

Legia: Arkadiusz Malarz - Bartosz Bereszyński, Jakub Czerwiński, Jakub Rzeźniczak, Adam Hlousek - Tomasz Jodłowiec, Vadis Odjidja-Ofoe, Miroslav Radović, Kasper Hamalainen (55. Thibault Moulin), Guilherme (77. Waleri Kazaiszwili) - Nemanja Nikolić (90+1. Mateusz Wieteska).

Lechia: Vanja Milinković-Savić - Grzegorz Wojtkowiak, Joao Nunes (54. Grzegorz Kuświk), Mario Maloca, Jakub Wawrzyniak - Simeon Sławczew, Milos Krasić, Michał Chrapek (59. Rafał Wolski), Flavio Paixao, Sławomir Peszko (68. Lukas Haraslin) - Marco Paixao.

Żółte kartki: Radović, Hlousek, Nikolić (Legia) - Peszko, Maloca (Lechia)

Czerwona kartka: Radović 90' (druga żółta)

Widzów:
18 929

Sędziował: Szymon Marciniak (Płock)

Komentarze (46)
avatar
poważny.grzesznik
2.10.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jeden wygrany mecz i wszyscy mają spust tak samo jak po jednym przegranym, podziwiać tylko 
avatar
KOCUREK
2.10.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
JAKA LIGA TAKI MISTRZ-ŻENADA 
avatar
_smigol_
2.10.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Teraz spokojnie pykna sobie real tak z trzy zero. Magiera to Zbawiciel!!! 
avatar
heniek
2.10.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
@NieMamNazwy Ty chyba mówisz o 16 latkach z Realu znaczy 3 składzie 16 latków Realu 
avatar
heniek
2.10.2016
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Papudraki wygrały z papciochami w szmacianej lidze a w Polsce wszyscy się podniecają. Żenada.