Powrót Górnika z dalekiej podróży - relacja ze spotkania Górnik Zabrze - Arka Gdynia

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Górnik Zabrze zremisował na własnym stadionie z Arką Gdynia 2:2. Spotkanie drużyn z Górnego Śląska i Pomorza stało na przyzwoitym poziomie, momentami przeradzając się w bardzo dobre widowisko. Gdynianie dwukrotnie w Zabrzu prowadzili za sprawą trafień Marcina Pietronia i Dariusza Żurawia, ale na trafienia gości szybko odpowiadali gospodarze, którzy w końcowych minutach spotkania mieli dwie doskonałe okazje na zdobycie zwycięskiej bramki.

W tym artykule dowiesz się o:

Po dokładnie trzech miesiącach wróciła piłkarska ekstraklasa na stadion przy ulicy Roosevelta w Zabrzu. 6 grudnia na tym samym stadionie Górnik pokonał bowiem 1:0 Jagiellonię Białystok, a po kwartale zabrzanom przyszło się potykać z Arką Gdynia, z którą o komplet punktów już nie udało się skutecznie zawalczyć. W mecz z większym animuszem weszli gospodarze, którzy już w 1. minucie spotkania stworzyli sobie okazję podbramkową. Dariusz Kołodziej uruchomił dobrym podaniem Roberta Szczota, ten zagrał do Damiana Gorawskiego, ale doświadczony skrzydłowy zabrzan zatrzymał swoją szarżę defensorach gdynian, którzy wybili piłkę najpierw na aut, a potem na korner. Ani jeden ani drugi stały fragment gry nie przyniósł jednak Górnikowi okazji do zagrożenia bramce gości.

Pierwszy strzał miał miejsce jednak kilkanaście sekund później. Uderzenia na bramkę Norberta Witkowskiego próbował młody Mariusz Gancarczyk, ale jego uderzenie było zbyt słabe i czytelne by sprawić większy problem golkiperowi gdyńskiej jedenastki. Pięć minut później lewym skrzydłem z piłką popędził Robert Szczot i dośrodkował wzdłuż pola karnego, a futbolówka minęła wszystkich graczy znajdujących się w szesnastce. Wprawdzie bliski jej przejęcia był Paweł Strąk, ale pomocnik Górnika był w tej sytuacji o jedno tempo za wolny. W 9. minucie swoją okazję mieli goście, za sprawą Damiana Nawrocika, który ograł Adama Banasia, ale napastnika Arkowców zatrzymał Mariusz Magiera. Kilkadziesiąt sekund później po zamieszaniu w polu karnym Arki i bystrości umysłu Pawła Strąka przed doskonałą okazją na wyprowadzenie gospodarzy na prowadzenie stanął Robert Szczot, ale napastnik Górnika nie zdołał pokonać bramkarza gości.

Ta sytuacja szybko się na gospodarzach zemściła. W 13. minucie bowiem Arka za sprawą trafienia Marcina Pietronia wyszła na prowadzenie. Świetną akcję przeprowadził napastnik gdynian Przemysław Trytko i podał piłkę do Marcina Pietronia, który strzałem z ostrego kąta pokonał Sebastiana Nowaka. Minutę później mogło być już 2:0 dla gości. Strzałem głową golkipera zabrzan próbował zaskoczyć jeden z bohaterów poprzedniej akcji, Przemysław Trytko, ale bramkarz Górnika, choć z kłopotami, złapał piłkę. Kolejne minuty spotkania to okres nieudolnych dążeń do wyrównania Górnika i spokojna, asekuracyjna gra Arki, która mogła w 27. minucie spotkania podwyższyć prowadzenie, ale piłka po potężnym uderzeniu z dystansu Bartosza Ławy nie znalazła drogi do siatki bramki gospodarzy. Sytuacja ta podziałała na gospodarzy otrzeźwiająco, dzięki czemu kilkanaście sekund później w Zabrzu już był remis.

Koronkową akcję przeprowadził tercet zawodników debiutujących w tym spotkaniu przed zabrzańską publicznością. Mariusz Przybylski przytomnym podaniem wypuścił prawym skrzydłem Roberta Szczota, a świetne dośrodkowanie blondwłosego napastnika Górnika bez skrupułów wykorzystał Damian Gorawski, który nie dał szans na udaną interwencję bramkarzowi Arki. Wyrównujące trafienie natchnęło nowego ducha w Trójkolorowych, którzy usiłowali zaliczyć szybko wyjść na prowadzenie. W 33. minucie spotkania z dobrej strony pokazał się Przemysław Pitry, który ściął z lewego skrzydła w pole karne, ale piłka po jego strzale minimalnie minęła lewy słupek bramki strzeżonej Norberta Witkowskiego. Piłkarskie porzekadło mówiące o tym, że niewykorzystane sytuacje się mszczą znalazło swoje potwierdzenie na boisku kilkadziesiąt sekund później. W 35. minucie spotkania Arka wywalczyła rzut wolny z około 19-metrów od bramki Górnika. Do piłki podszedł Damian Nawrocik, po którego strzale piłka zatrzymała się na słupku bramki Górnika, po czym wpadła wprost pod nogi Dariusza Żurawia, który strzałem z kilku metrów nie dał szans Sebastianowi Nowakowi na skuteczną interwencję.

Dwie minuty później strzałem z lewego narożnika pola karnego dobić Górnika próbował Damian Nawrocik, ale po jego uderzeniu futbolówka przeleciała nad poprzeczką bramki gospodarzy. Poza tym wartą do odnotowania jest akcja jaką w 43. minucie przeprowadził Damian Gorawski, jednak na tym poprzestańmy, bo strzał pomocnika zabrzańskiej jedenastki pozostawiał wiele do życzenia. Wkrótce po tej akcji sędzia Włodzimierz Bartos zakończył pierwszą odsłonę spotkania.

Druga połowa rozpoczęła się na dobre dopiero po ponad dziesięciu minutach jej trwania, bo oprócz słabego uderzenia z dystansu Przemysława Trytki, z którym bramkarz Górnika poradził sobie bez problemów i niecelnego strzału Bartosza Ławy nie wydarzyło się w na początku drugiej odsłony spotkania nic wartego uwagi. Dopiero w 56. minucie spotkania Górnikowi udało się zagrozić bramce Arki. W polu karnym piłkę otrzymał wprowadzony po przerwie Tomasz Zahorski, odwrócił się z futbolówką mając dwóch defensorów gdynian na plecach i kąśliwie uderzył w kierunku bramki gości, ale strzał snajpera Górnika ze spokojem złapał Norbert Witkowski. Trzy minuty później szczęścia strzałem z dystansu szukał Dariusz Kołodziej, ale piłka po jego uderzeniu o dobry metr minęła słupek bramki gości.

W 71. minucie spotkania Górnik powinien wyrównać stan meczu. Z piłką w pole karne Arki wpadł Tomasz Zahorski, a po interwencji defensorów gdynian futbolówka wpadła wprost pod nogi czającego się na linii piątego metra od bramki Arki Roberta Szczota. Filigranowy snajper Górnika uderzył od razu, bez zastanowienia i ku rozpaczy 15-tysięcznej widowni zgromadzonej na trybunach stadionu przy Roosevelta trafił nie do siatki, a w interweniującego rozpaczliwie Norberta Witkowskiego. Osiem minut później znów zapachniało golem dla Górnika. Potężnie z rzutu wolnego uderzał Adam Banaś, piłka po rykoszecie nieco zmieniła kierunek i trafiła w poprzeczkę w bramki Arki. Niefart strzelecki zawodników Górnika jednak nie trwał zbyt długo. W 80. minucie podanie z głębi pola na prawe skrzydło od Mariusza Przybylskiego otrzymał Damian Gorawski, dośrodkował płasko wprost pod nogi gotowego do uderzenia Roberta Szczota, a napastnik Górnika potężnym strzałem doprowadził do wyrównania.

Wyrównujące trafienie rozbudziło w podopiecznych trenera Henryka Kasperczaka chęci do walki o zwycięstwo w starciu z drużyną z Pomorza. Zabrzanie raz po raz atakowali bramkę Arki, ale gdynianom sprzyjało szczęście i żadna z sytuacji nie skończyła się bramką dla Górnika. Po jednej z akcji gospodarzy szybką kontrę przeprowadzili goście i bliski szczęścia był Marcin Wachowicz, ale piłkę sprzed nosa sprzątnął mu jeden z defensorów Górnika. W doliczonym czasie gry Górnik był kilka centymetrów od zdobycia zwycięskiej bramki. Rzut rożny dla zabrzan, jeden z zawodników Górnika uderzył na bramkę gości, ale piłce drogę do siatki zablokował na linii bramkowej Bartosz Ława. Kilka chwil później arbiter zakończył spotkanie w Zabrzu. Obie drużyny zacięcie walczyły o zwycięstwo i obie były wymarzonych trzech punktów blisko. Żadna jednak nie zdołała strzelić decydującej bramki, przez co mecz Górnika z Arką zakończył się podziałem punktów.

Górnik Zabrze - Arka Gdynia 2:2 (1:2)

0:1 - Pietroń 13'

1:1 - Gorawski 28'

1:2 - Żuraw 35'

2:2 - Szczot 80'

Składy:

Górnik Zabrze: Nowak - Gancarczyk (74' Kizys), Pazdan, Banaś, Magiera, Gorawski, Przybylski, Strąk, Kołodziej (59' Madejski), Pitry (46' Zahorski), Szczot.

Arka Gdynia: Witkowski - Kowalski, Żuraw, Anderson, Telichowski, Budziński (63' Lubenov), Łabędzki, Ława, Pietroń, Nawrocik (78' Kojder), Trytko (73' Wachowicz).

Żółte kartki: Pietroń, Łabędzki (Arka).

Sędzia: Włodzimierz Bartos (Łódź).

Widzów: 15 000.

Najlepszy zawodnik Górnika: Robert Szczot.

Najlepszy zawodnik Arki: Bartosz Ława.

Najlepszy zawodnik spotkania: Robert Szczot.

Źródło artykułu: