Reprezentacja Polski nie rozpoczęła eliminacji mistrzostw świata tak dobrze, jak wystartowała przed dwoma laty po przepustki do Euro 2016, więc - rozpieszczeni przez Biało-Czerwonych we Francji - zaczęliśmy strasznie wybrzydzać po remisie w Kazachstanie. Wiadomo, człowiek do wszystkiego się przyzwyczai, a najszybciej - oczywiście do luksusu. Punktów zostawionych w Astanie naturalnie szkoda, ale może nawet dobrze się stało, że otrzeźwienie przyszło tak szybko po udanych mistrzostwach Europy.
Przed zbliżającym się meczem z Danią (już w najbliższą sobotę, na Stadionie Narodowym) można przynajmniej mieć pewność, że żadne poboczne historie nie będą zaprzątać głów kadrowiczów. Okienko transferowe jest zamknięte, sprawy regulaminowe z władzami PZPN dogadane, zatem - wszyscy powinni koncentrować się wyłącznie na najbliższym przeciwniku. A nawet muszą, bo mimo że nieobecny w finałach ME, jest nie tylko solidny, ale bywał też bardzo dla polskich piłkarzy niewygodny. Wątpliwe zresztą, żeby jeszcze kiedykolwiek selekcjoner dopuścił do takiego rozprężenia, jakie panowało na zgrupowaniu przed miesiącem. To znaczy obecny selekcjoner. Skoro operacja "Kazachstan" zakończyła się awarią, to Adam Nawałka z pewnością wyciągnął wnioski. Z wielkim prawdopodobieństwem - właściwe.
Trener Biało-Czerwonych ma świadomość, jaki jest potencjał grupy, którą prowadzi. Wie, że nie są to niecharakterne chłopaki zmuszone do nieustannej walki z niedostatkiem talentu, tylko przeciwnie - ambitni i uzdolnieni, a na dodatek wysoko wykwalifikowani zawodowcy. Z dużą samoświadomością, która przekłada się na zdrową dietę czy siłownie instalowane w nowych domach chwilę po zmianie klubu. Remigiusz Rzepka, trener przygotowania motorycznego w sztabie Nawałki jest zdania, że profesjonalne podejście do obowiązków wyróżnia obecnie reprezentacyjnych piłkarzy nawet wśród czołowych polskich sportowców w innych dyscyplinach. A wie, co mówi, bo przekrój ma naprawdę bardzo szeroki.
Nawet jednak takim gladiatorom zdarzają się potknięcia, nie ma zatem sensu teraz rozpamiętywać fatalnej skuteczności Arkadiusza Milika w Astanie. To zła historia, którą przed meczem z Danią warto odkreślić grubą kreską. Zwłaszcza że napastnik Napoli wszystko, co niezbędne do szlifowania fizycznej formy po treningach w klubie, już ma na wyposażeniu we włoskim mieszkaniu. Zatem robi, co powinien, żeby być coraz lepszy. A właściwie - jeszcze lepszy niż jest.
ZOBACZ WIDEO: Lewandowski zdradził wszystko? Wymowny uśmiech na pytanie o przyszłość w Bayernie
Sztabowcy Nawałki także nie próżnują. Mimo że Nawałka może pochwalić się rekordowym gronem współpracowników w historii reprezentacji Polski, każdemu jest w stanie wypełnić cały dzień obowiązkami - zarówno podczas zgrupowania, jak i w trakcie analiz. A nawet więcej niż cały dzień. Okazuje się bowiem, że przed wylotem Biało-Czerwonych do Francji na aktualności stracił dowcip o asystencie selekcjonera, Bogdanie Zającu (dla przypomnienia: - Kiedy można dodzwonić się do Zająca? - Najszybciej między pierwszą w nocy a piątą nad ranem. - Dlaczego o tak dziwnej porze? - Bo tylko wówczas ma wolne od obowiązków nałożonych przez Nawałkę). Zdarzały się bowiem i takie robocze nasiadówki, które trwały od świtu aż po kolejny... świt. Zatem nikt nie powinien mieć wątpliwości, że wynik we Francji został okupiony naprawdę ciężką pracą, włożoną nie tylko przez zawodników. A przede wszystkim - znakomicie zaplanowaną i zorganizowaną. I to jest standard, od którego na szczęście w kadrze nie ma już odwrotu.
Dlatego, szanując i doceniając Duńczyków, nie martwię się o wynik meczu. Nawet jeśli Robert Lewandowski złapał lekką zadyszkę w Bayernie i na zgrupowaniu będzie szukał świeżości. Bo pracując z trenerami z reprezentacji ma szansę nawet szybciej wziąć zakręt niż w słynącym z zawodowstwa w każdej dziedzinie Monachium. Ktoś nie wierzy? Przekonamy się już w sobotę!
Adam Godlewski