9 punktów w dwunastu meczach i 18. lokata w tabeli I ligi - to wynik daleki od oczekiwań wszystkich osób związanych z MKS-em Kluczbork. Rezultaty osiągane przez zespół z Opolszczyzny sprawiły, że zagrożona jest posada trenera Mirosława Dymka. Po długich rozmowach z zarządem pozostał on na dotychczasowym stanowisku, ale jego przyszłość ma rozstrzygnąć się w ciągu dwóch tygodni.
Dymek otrzymał od władz klubu ultimatum. Jak udało nam się ustalić, MKS musi w dwóch najbliższych starciach odnieść co najmniej jedno zwycięstwo. W sobotę kluczborczanie zmierzą się na własnym stadionie z Chojniczanką Chojnice, a tydzień później rywalizować będą na wyjeździe ze Stomilem Olsztyn.
- To nie są jakieś wariackie pomysły, których nie moglibyśmy zrealizować i są całkowicie realne. Biorąc jednak ilości punktów, jakie ostatnio zdobywamy, to mogą znaleźć się tacy, którzy powiedzą, że to niewykonalne. Wszyscy chcemy dobrze dla MKS-u i jest to wspólny mianownik, który nas łączy. Nam wszystkim zależy na tym samym, mi, zarządowi klubu, zawodnikom, a tym jest utrzymanie dla Kluczborka I ligi - powiedział Dymek w rozmowie z klubowym serwisem MKS-u.
MKS w tym sezonie kiepsko spisuje się w defensywie. W dwunastu meczach stracił 22 bramki, co jest najgorszym wynikiem na zapleczu Lotto Ekstraklasy. W dodatku szwankuje też gra w ofensywie - w trzech ostatnich starciach kluczborczanie nie zdobyli gola. - Jesteśmy na ostatnim miejscu w tabeli i nie jesteśmy w stanie strzelić bramki. Doskonale sobie z tego zdaję sprawę, podobnie zresztą zawodnicy. Mamy wspólne oczekiwania, a tu zetknęliśmy się problemem. Dogłębna analiza tego, co dzieje się na boisku została przeprowadzona, przekazana piłkarzom i teraz tak naprawdę od nich zależy, na ile są w stanie temu sprostać - ocenił Dymek.
ZOBACZ WIDEO Łukasz Fabiański: mam niedosyt, takie sytuacje są niewdzięczne dla bramkarza [color=#1F497D]
[/color]