Agnieszka Kiołbasa: Pokonaliście GKS Bełchatów i nie tylko odbiliście się od dna tabeli, ale i opuściliście strefę spadkową. Lepszego scenariusza nie mogliście sobie wyobrazić…
Damian Seweryn: - Na całe szczęście wygraliśmy ten mecz i jesteśmy z tego powodu bardzo szczęśliwi. Można powiedzieć, że teraz odpoczniemy troszeczkę psychicznie przed najbliższym spotkaniem. Na pewno, jak spojrzymy na to miejsce w tabeli po tym meczu, uwierzymy, że można wygrywać z każdym, bo dzisiaj graliśmy naprawdę z dobrym zespołem, poukładanym, a więc widać, że te punkty możemy robić praktycznie z każdym w lidze. To był dla nas bardzo trudny mecz i fizycznie i psychicznie, ale wygraliśmy go i teraz na pewno odżyjemy.
W końcu przełamaliście tą niemoc strzelecką. Po sześciu meczach bez zdobyczy bramkowej, trafiliście do siatki rywala. Co ważne odblokował się napastnik…
- Tym bardziej się cieszymy. W tym meczu dzisiaj sięgnęliśmy po komplet punktów i przełamaliśmy tą niemoc strzelecką. Do tego ta bramka padła po bardzo ładnej akcji, którą wykończył Sebastian Olszar, czyli napastnik. Wszystko poszło praktycznie tak, jak miało pójść, jeżeli chodzi o bramkę. Jako zespół odżyliśmy. Każdy uwierzył w swoje możliwości, w to, że potrafimy.
W konfrontacji z Bełchatowem pokazaliście, że kto jak kto, ale wy wiary we własne możliwości nie straciliście…
- My wierzymy, mocno wierzymy w to, że stać nas, żeby utrzymać się w ekstraklasie. Niektórzy może w nas nie wierzą, ale to jest ich problem. My cały czas wewnątrz drużyny w to wierzymy i ja myślę, że z meczu na mecz będzie coraz lepiej.
Zagraliście niejako na nosie tym, którzy już was spuścili z ekstraklasy, a trzeba przyznać, że takich proroków jest wielu.
- Nie można tak z góry zakładać, co się wydarzy. Wiadomo, że znawcy futbolu oni zawsze wiedzą lepiej. Będą chcieli pogadać, kto jest z góry na straconej pozycji. Na całe szczęście to jest sport, to jest piłka i nie zawsze mają rację.
Wbrew temu, co można było usłyszeć i przeczytać w przeciągu minionego tygodnia, pokazaliście, że wy ostatniego słowa w tym sezonie jeszcze nie powiedzieliście…
- Na pewno nie powiedzieliśmy ostatniego słowa w ekstraklasie i bardzo cieszy fakt, że my nadal w zespole mocno w siebie wierzymy. Powiem szczerze, że nie jest wcale tak łatwo przygotować się do meczu, bo piłka nożna to nie jest samo trenowanie i granie. Wychodząc gdzieś tam, chcąc nie chcąc dochodzą do nas głosy od przysłowiowych, życzliwych ludzi i z tym też sobie musimy radzić, z tą presją. Poza boiskiem gra się też toczy. Mam nadzieję, że nam się głowy nie zagotują wewnątrz drużyny i będziemy tak walczyć, jak dzisiaj. My wierzymy, że jesteśmy w stanie się utrzymać.
Walka o utrzymanie w ekstraklasie jest i będzie niesamowicie zażarta. Wydaje się, że o ten byt w szeregach najlepszych powalczy aż dziesięć zespołów…
- Nie pamiętam kiedy liga była tak ciekawa. Poza zespołami, które walczą o mistrzostwo, praktycznie nikt nie może być pewny utrzymania, Nikt nie może spocząć na laurach. Musimy walczyć o to, by zapewnić sobie byt w lidze. Dzisiaj podejmowaliśmy Bełchatów jako ostatni zespół w tabeli. Po tym zwycięstwie przesuniemy się o kilka pozycji. Zostawiamy za sobą Górnika, Cracovię i Odrę. Cieszymy się z tego bardzo.
Przed wami trudny wyjazdowy mecz do Gdyni. Zmierzycie się z nieobliczalną Arką Czesława Michniewicza. Tam o te punkty na pewno nie będzie łatwo.
- Jak pokazały ostatnie kolejki, Arka przegrała w Białymstoku 0:3, w piątek wywiozła remis z Zabrza. Nie jesteśmy tam wcale skazani na porażkę. Na pewno jedziemy tam po to, by powalczyć o punkty.
Do najbliższego pojedynku przystąpicie w lepszych humorach. Po zwycięstwie nad wyżej notowanym Bełchatowem morale w zespole musiały wzrosnąć.
- Morale na pewno wzrosną. Nie może być inaczej. Pierwszy wygrany mecz od listopada, pierwsza strzelona bramka od siedmiu spotkań. Tylko się cieszyć. Mimo tej pogody, bo słońca nie było, ale jednak można powiedzieć, że zaświeciło dla nas. Deszcz padał, ale chyba to był dla nas szczęśliwy deszcz.