Cezary Kucharski: Boniek mówi, że polski piłkarz powinien być cwany. Mi wystarczy, że cwany jest już prezes

Michał Kołodziejczyk
Michał Kołodziejczyk
Na sztandarach wypisaliście walkę z chuliganami. To naprawdę obecnie tak duży problem w polskiej piłce?

- Kiedy uporamy się z kibolstwem, futbol będzie poważnie odbierany w poważnych firmach. Wojciechowski będzie miał odwagę cywilną i świadomie postawi się patologii, która od wielu lat przeszkadza w rozwoju całej dyscypliny.

Walka z chuliganami to rola PZPN?

- Oczywiście. Bezpieczeństwo na stadionach jest kluczowe.

Boniek nie lubi mnie pewnie dlatego, że kiedyś namawiał mnie na wspólne interesy transferowe, z których nie skorzystałem. Ja nie lubię cwaniaków.

Przecież na meczach organizowanych przez PZPN nie ma zadym.

- Są. Finały Pucharu Polski nie były właściwie organizowane. Trudno było dostrzec piłkarzy na zadymionym stadionie, na co pozwolił prezes, dogadując się na używanie rac. Natomiast kibic reprezentacji trochę różni się od tego, który chodzi na mecz ligowe. Ale nie można wszystkiego zasłaniać reprezentacją, która akurat w tym momencie gra świetnie. To prezes federacji jest od tego, żeby lobbować u władz państwa i wspólnie wspierać kluby w walce z patologią. Same sobie nie poradzą. Boniek przez cztery lata nic w tej sprawie nie zrobił. Lobbował bardziej za zmianami w ustawie hazardowej - czyli dla siebie - niż dla dobra wszystkich.

Co to znaczy, że dla siebie?

- Trzeba go spytać, jakie odniósłby korzyści. Ale przecież ciągle mówił o tym, że potrzeba zmian, będąc jednocześnie twarzą nielegalnego w Polsce bukmachera internetowego.

Waszym zdaniem ustawy hazardowej nie trzeba zmieniać?

- Należy zmienić tak, żeby legalne firmy miały większe szanse z szarą strefą. Czyli, żeby legalny hazard przynosił więcej pieniędzy dla polskiego sportu. Jest kilka rozwiązań z innych krajów, które funkcjonują dobrze.

Jest w ogóle coś, co podobało się panu w kadencji Bońka?

- Tak. Jak ustawił sobie dziennikarzy. Po zakończeniu udanej kariery piłkarskiej radzę sobie dobrze, ale wkurza mnie, że w tym środowisku od trzydziestu lat nic się nie zmienia. Kiedy prezes PZPN mówi, że głównym problemem szkolenia młodzieży w Polsce jest przygotowanie fizyczne, a to przecież jest jakiś absurd, kompletne dyrdymały. Tak nie powinna mówić głowa polskiego futbolu! Dobrym marketingiem zakrywamy realne problemy - trenerów, piłkarzy, klubów. Tego, że dzieciaki nie mają gdzie trenować, a trenerzy nie wiedzą, jak trenować. Do Bońka mam największe pretensje o grzech zaniechania. Jawił się, jako zbawca i odnowiciel, a niewiele zrobił.

Mówi pan serio?

- Wizerunek PZPN zależy od wyników kadry. To, że mamy tak genialnego piłkarza jak Robert Lewandowski, nie jest zasługą Bońka. Wkurza mnie to, że podpina się pod jego sukcesy, a nie szuka rozwiązań, abyśmy w przyszłości mieli kilku takich piłkarzy. Nie lubię milczeć, jak ktoś tylko pudruje prawdziwe problemy. Obecna władza oszukuje ludzi, że jest super, a jak Robert skończy karierę, to będziemy mieli problem.

Dlaczego wy się tak z Bońkiem nie lubicie?

- On nie lubi mnie pewnie dlatego, że kiedyś namawiał mnie na wspólne interesy transferowe, z których nie skorzystałem. Ja nie lubię cwaniaków.

Sztab Wojciechowskiego wychodzi jednak trochę na pieniaczy, nie chcąc dostrzec jakichkolwiek plusów rządów obecnego prezesa.

- Ok, przepraszam. Boniek pokazał, jak wydawać pieniądze na marketing, żeby zmienić wizerunek PZPN. Tego nie potrafił Grzegorz Lato. To dobra wskazówka dla następców - dostają gotową instrukcję, co trzeba zrobić, by o federacji pisano tylko dobrze. Chwali się prezesa nawet za to, że nie pobiera pensji, ale z drugiej strony irytujący jest brak transparentności. Tak naprawdę to ani członkowie zarządu, ani Komisja Rewizyjna nie wiedzą, jakie koszty federacja ponosi na utrzymanie Bońka. Jeżeli ktoś ogłasza głośno, że pracuje za darmo, jest to dla mnie przynajmniej dziwne. A poza tym - przecież wiemy, że prezes do altruistów nie należy.

To prezes federacji jest od tego, żeby lobbować u władz państwa i wspierać kluby w walce z patologią. Boniek nic w tej sprawie nie zrobił. Lobbował bardziej za zmianami w ustawie hazardowej - czyli dla siebie.

Wojciechowski też nie chce pensji.

- Jest milionerem. I na pewno stać go na pokrycie tak zwanych kosztów reprezentacyjnych z własnej kieszeni.

I stać go na rozdanie 160 milionów złotych biednym klubom w Polsce? Brzmi to - jak pan powiedział - "przynajmniej dziwnie".

- 160 milionów z konta PZPN powinno zostać zainwestowane w rozwój futbolu. Nie powinny leżeć na koncie. Bońka nie interesuje to, że polskie kluby żyją z miesiąca na miesiąc, a 15 z nich za jego kadencji miało tak wielkie problemy, że ogłosiło upadłość. Miał to gdzieś. Kiedy Radosław Osuch miał kłopot z kibolami w Zawiszy Bydgoszcz, został sam. Podobnie Jacek Bednarz w Wiśle Kraków. Prezes PZPN nie stanął w obronie tych klubów, a według mnie powinien solidaryzować się w walce z bandytami.

Jak powinien to zrobić?

- Jako prezes PZPN powiedziałbym do takiego Osucha: "Ja ci dołożę, ale wytrzymaj w tym konflikcie, bo nie może być tak, że chuligani rządzą". My się cofamy, jest nas 36 milionów, a piłkarsko jesteśmy daleko nawet za mniejszymi krajami.

Wojciechowski obiecuje pół miliarda złotych, ale czy na pewno ma pomysł skąd je wziąć?

- Mówiliśmy już o pieniądzach na koncie PZPN. Co roku są też kolejne dochody, można postarać się o niskoprocentowe kredyty, poprosić UEFA i FIFA o wsparcie mądrych programów. O jakąś realną kwotę, którą można byłoby zainwestować w polski futbol.

Nie sądzi pan, że gdyby była możliwość dotacji z UEFA, to akurat Bońkowi szybciej udałoby się ją uzyskać?

- Bawi mnie to, że są jeszcze dziennikarze, którzy piszą o świetnych kontaktach Bońka z ludźmi w UEFA czy FIFA. Jeśli rzeczywiście takie ma, to ciekawe dlaczego przez cztery lata nie przełożyły się ani na PZPN, ani na kluby. Dla mnie te świetne koneksje Bońka to po prostu mit, którym kilku dziennikarzy stara się leczyć nasze kompleksy. Całkiem niedawno prezes PZPN stawiał go na szali, zapowiadając walkę o otwarte trybuny stadionu Legii podczas meczu z Realem. Nic nie mógł wskórać w UEFA - taka jest prawda. Mieszkałem w Szwajcarii, wiem, jak tam podchodzi się do poszanowania prawa i zasad. To nie Komisja Dyscyplinarna PZPN, którą Boniek ustawił tak, że zawiesiła Kazimierza Grenia na dziesięć lat za błahostkę. W UEFA, w przeciwieństwie do PZPN, nie wszystko da się załatwić jednym telefonem.

Brakuje nam kogoś z federacji w europejskich strukturach?

- Oczywiście. Ale Boniek nie miał szans się dostać, bo reklamuje bukmacherów, co jest sprzeczne z zasadami UEFA.

Jak oceniasz rządy Zbigniewa Bońka?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×