Frankowski nie zagroził Lechowi

Tomasz Frankowski miał wielki powrót do ligi polskiej. W pierwszym meczu w barwach Jagiellonii Białystok strzelił Arce Gdynia dwie bramki. Nic więc dziwnego, że wszyscy liczyli na jego kolejne gole w spotkaniu z Lechem Poznań. Defensywa lidera ekstraklasy skutecznie wyłączyła z gry "Franka", który nawet nie oddał jednego strzału na bramkę Krzysztofa Kotorowskiego.

Wysokie zwycięstwo Jagiellonii nad Arką Gdynia i dwie bramki Tomasza Frankowskiego sprawiły, że w Poznaniu zaczęto obawiać się drużyny Michała Probierza. Najgroźniejszy miał być właśnie "Franek", który dzięki swojemu sprytowi jest niezwykle trudny do upilnowania. - Trzeba mieć go cały czas na oku - mówił przed meczem Franciszek Smuda.

Obecny trener Lecha doskonale zna Frankowskiego, bowiem miał z nim przyjemność pracować w Wiśle Kraków. Latem chciał go ściągnąć do Kolejorza, ale po długich naradach zarząd klubu nie zdecydował się ostatecznie na transfer. 35-letni napastnik z pewnością chciał udowodnić, że działacze poznańskiego klubu popełnili błąd.

Z klasy Frankowskiego zdawali sobie sprawę również obrońcy Lecha. - Wiemy na co stać Tomasza Frankowskiego. On z niczego potrafi zdobyć bramkę - uważa Bartosz Bosacki. Napastnik Jagiellonii nie zagroził jednak Krzysztofowi Kotorowskiemu. Defensywa Lecha była bardzo czujna i Manuel Arboleda oraz Bartosz Bosacki skutecznie wyłączyli "Franka" z gry. Były król strzelców ekstraklasy starał się szarpać, ale z racji swoich słabych warunków fizycznych był z góry skazany na przegraną w pojedynkach z rosłymi obrońcami. - Przed meczem dużo mówiło się o tym, że "Franek" może nas zaskoczyć. Zwróciliśmy na niego uwagę i drużyna z Białegostoku nie miała żadnej klarownej okazji do zdobycia gola - opowiada Grzegorz Wojtkowiak, defensor Lecha.

Mimo iż Frankowski przeciwko poznaniakom rozegrał słabe spotkanie, Franciszek Smuda nadal uważa, że jest to bardzo groźny zawodnik. - On będzie dalej strzelał bramki. Z nami mu się nie udało, ale nikt nie ma wolnej karty, że co mecz strzela po dwa lub trzy gole - zakończył trener Lecha.

Źródło artykułu: