Tłusty czwartek. Robert Gadocha, król dryblingu. Historia piłkarza wyklętego

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski

Tydzień później do klubu z Łazienkowskiej przyszedł Kazimierz Deyna. Gdyby dodać kilku innych piłkarzy z linii pomocy i ataku, jak Lucjan Brychczy czy Janusz Żmijewski, mamy do czynienia z jedną z najbardziej ekscytujących drużyn w dziejach polskiej piłki klubowej. W końcu, po latach, Legia przerwała hegemonię śląskich klubów. Głównie fantastycznego Górnika z Włodzimierzem Lubańskim. Najpierw w sezonie 67-68 zajęła drugie miejsce za Ruchem Chorzów. Potem dwa razy z rzędu wywalczyła mistrzostwo Polski i dotarła do półfinału Pucharu Mistrzów. To wciąż jeden z największych sukcesów polskiej piłki klubowej i tak zostanie raczej już na zawsze.

I nie byłoby tych sukcesów bez Gadochy.

"Grał bowiem w brazylijskim stylu, kochał dryblingi, często ryzykował, ale kiedy mijał po kilku przeciwników w jednej akcji, ludzie na trybunach wybaczali mu straty piłki w innych sytuacjach. Miał charakterystyczny zwód polegający na prowadzeniu piłki pozornie wolno, w lewo, bokiem, twarzą do obrońcy i zmianie tempa biegu z nagłym zwrotem w prawo, po którym ten obrońca wiedział już, że go nie dogoni. Robert mówił, że ten sposób poruszania się wyniósł z lodowiska. W Krakowie grał bowiem często w hokeja" - opisuje zawodnika Stefan Szczepłek w książce" Deyna".

W latach 72-74 osiągnął apogeum formy. Był w wieku, o którym wówczas mówiło się, że jest najlepszym dla piłkarza.

W klasyfikacji najlepszych piłkarzy tygodnika "Piłka Nożna" za rok 1973 (a wówczas była to najbardziej prestiżowa klasyfikacja w kraju) Gadocha jako jeden z kilku polskich piłkarzy dostał tzw. "klasę międzynarodową". Obok niego jeszcze: Lesław Ćmikiewicz, Włodzimierz Lubański, Jerzy Gorgoń i Kazimierz Deyna. Rok później tygodnik umieścił go w najlepszej jedenastce turnieju (Tomaszewski - Breitner, Beckenbauer, Luis Pereira, Krol - Neeskens, Deyna, Overath - Lato, Cruyff, Gadocha).

Na kolacji po meczu z RFN podszedł do niego Berti Vogts i powiedział: "Naharowałem się przy tobie jak nigdy, dobrze, że mam to już za sobą. Zmusiłeś mnie do trzymania się własnej bramki".

Zresztą sam Gadocha, człowiek inteligentny, był świadom swojej wartości. Przed turniejem podpisał wstępną umowę z Duisburgiem, ale po turnieju zmienił plan. Krążyła legenda, że bardzo chciał go Bayern Monachium. Tak samo jak i Deynę. Zresztą tych dwóch na zawsze zostało połączonych słynną anegdotką, zapewne zmyśloną, o rozmowie dwóch ojców w szpitalu położniczym w Warszawie. Było więc tak, że jeśli urodzi się chłopiec, będzie to Kazik. Jeśli dziewczynka, Gadocha.

Ale do Bayernu zawodnik nie poszedł. Mieli się przeciw niemu zbuntować zawodnicy najlepszej niemieckiej drużyny. Nie chcieli kolejnej gwiazdy. Na ile to prawdziwa historia? Tak naprawdę nie ma znaczenia, bo do Niemiec, czy to Duisburga czy Monachium, ze względów ideologicznych, zawodnik trafić nie mógł.

Marzył o wyjeździe na Zachód. Po mistrzostwach czekał na telefon, jeśli nie z Bayernu, to z Cosmosu Nowy Jork, który był najlepszym wówczas płatnikiem w świecie futbolu. Ale nie doczekał się.

Została mu Francja. Przeszedł tam, teoretycznie, wbrew obowiązującym przepisom, bo jako 29-latek (można było wyjeżdżać po ukończeniu 31. roku życia). Miało to coś wspólnego z układem między PZPR a Komunistyczną Partią Francji, która miała świetne kontakty z Edwardem Gierkiem.

We Francji, w FC Nantes, Gadocha miał jeden świetny sezon, ale potem musiał uznać wyższość kolegów z zespołu. Wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie mieszka do dziś.

Marek Wawrzynowski

Korzystałem z książek: "Deyna" (Stefan Szczepłek), "droga do finału" (Stanisław Nowosielski, Wojciech Szkiela), "Mundial 74. Dogrywka" (Karolina Apiecionek), "Wielki Finał" (Praca zbiorowa) oraz z roczników "Piłki Nożnej".

Jak ci się kojarzy Robert Gadocha?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×