Błękitni Stargard wyrównali rachunki z Gryfem Wejherowo. "Włączyliśmy się do grupy walczącej o awans"

Newspix / KRZYSZTOF CICHOMSKI / Na zdjęciu: Błękitni Starogard Gdański
Newspix / KRZYSZTOF CICHOMSKI / Na zdjęciu: Błękitni Starogard Gdański

W 18. kolejce II ligi Błękitni Stargard zwyciężyli z Gryfem Wejherowo 6:1. - W całym mikrocyklu widziałem agresywną, skoncentrowaną i mobilną drużynę. Chwała chłopakom, że tak się dobrze dogadują na boisku i poza nim - powiedział trener gospodarzy.

Obie drużyny w 2016 roku mierzyły się czterokrotnie. W Wejherowie dwa zwycięstwa odnieśli piłkarze Gryfa. W końcówce poprzedniego sezonu 4:0 a na inaugurację trwających rozgrywek 2:1. Błękitni nie pozostali dłużni w Stargardzie. W Pucharze Polski wygrali 4:1 a w sobotę na rozpoczęcie rundy rewanżowej II ligi aż 6:1. Już po 45 minutach gospodarze mieli na swoim koncie cztery gole. Zwykle rozkręcają się powoli a w tym meczu zaskoczyli przeciwnika w 7. minucie.

- Mecze z Gryfem zawsze są trudne. Wiedzieliśmy, że są groźną drużyną, jeżeli chodzi o siłę ofensywną a gorzej wypadają w defensywie. Mieliśmy taki plan żeby od razu narzucić swój styl gry i dać możliwość popełnienia błędów przez zawodników formacji obronnych. To się udało - podkreślił trener Błękitnych, Krzysztof Kapuściński.

Jego zespół w trzech ostatnich domowych meczach zdobył komplet dziewięciu punktów a rywalom zaaplikował 11 bramek. Jeżeli na wiosnę utrzyma tak wysoką dyspozycję może powalczyć o coś więcej niż środek tabeli. - Chwała chłopakom za to, że włączyliśmy się do grupy walczącej o awans. O tym możemy powiedzieć głośno. W tym momencie jesteśmy na piątym miejscu. Do pozycji barażowej wyprzedza nas tylko Puszcza. Jeżeli nasi wychowankowie i chłopcy z regionu to udźwigną to trzeba zrobić wszystko, żeby zaatakować I ligę. Dla nas jest jeszcze ważny ten mecz w sobotę w Legionowie - stwierdził Kapuściński.

Odkryciem ostatnich miesięcy w Błękitnych jest 18-letni Grzegorz Szymusik. Obrońca dostał powołanie do reprezentacji Polski do lat 19 gdzie w meczu z Finlandią trafił do siatki rywala. Na listę strzelców wpisał się także w sobotę dając drużynie prowadzenie 2:1. - Jest sens tego, żeby była akademia piłkarska Błękitni Stargard. To nie przypadek, że w ostatnim czasie mamy kilku reprezentantów polski. To jest sens pracy u podstaw, która niewątpliwie w Stargardzie coraz lepiej wygląda. Do pierwszej drużyny trafiają zdolni juniorzy - ocenił stargardzki szkoleniowiec, który docenił również innego wychowanka.

ZOBACZ WIDEO Niespodziewana porażka AS Roma. Zobacz skrót meczu Atalanta Bergamo - AS Roma [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

- Mnie bardzo cieszą bramki Sebastiana Inczewskiego, który minut ma najmniej a jest chyba najlepszym strzelcem drużyny - powiedział szkoleniowiec. I rzeczywiście, stargardzki joker w tym sezonie razem z Bartoszem Flisem zdobył po pięć bramek. W sobotę do swojego dorobku dołożył dwa trafienia, czym w końcówce dobił przeciwnika.

W zdecydowanie gorszym nastroju był szkoleniowiec gości. Jego zespół po tak fatalnym występie dołączył do grona drużyn z największą liczbą straconych goli. Tylko dzięki punktom zgromadzonym w początkowej części sezonu Gryf utrzymuje minimalną przewagę nad strefą spadkową. - Zacznę od gratulacji za bardzo udany rewanż. Kluczowe były stałe fragmenty. Oprócz tego, że straciliśmy po nich trzy bramki to były jeszcze dwie groźne sytuacje. To najbardziej boli, bo ustawiłem trzech zawodników w strefie żeby atakowali piłkę i trudno coś wytłumaczyć. Mamy problemy w defensywie i każdy to wie, ale nie spodziewałem się, że aż tak możemy powtarzalnie błędy robić - skomentował Mariusz Pawlak.

Komentarze (0)