We Wrocławiu jak w Dortmundzie. Kanonada Legii Warszawa

Cztery bramki w Dortmundzie, cztery we Wrocławiu. Legia Warszawa utrzymuje skuteczność. W 17. kolejce Lotto Ekstraklasy mistrzowie Polski wygrali ze Śląskiem 4:0.

Marcin Górczyński
Marcin Górczyński
PAP/EPA / BERND THISSEN

- Musimy zagrać bardzo dobre, prawie perfekcyjne spotkanie, żeby mieć punkty - mówił przed spotkaniem trener Śląska Wrocław Mariusz Rumak. Odkąd Legię Warszawa objął Jacek Magiera, ligowym pogromcą mistrzów Polski została tylko Pogoń Szczecin. Zespół ze stolicy w Lotto Ekstraklasie wygrał cztery razy z rzędu. I już po siedmiu minutach meczu we Wrocławiu miał piąty sukces na wyciągnięcie ręki.

Nie minęło 30 sekund, a piłkarze z Warszawy cieszyli się z prowadzenia. Vadis Odjidja-Ofoe wygrał walkę w środku pola i otworzył Miroslawowi Radoviciowi autostradę do pola karnego. Pokonanie Lubosa Kamenara było w tej sytuacji formalnością. 23 sekundy i 1:0!

Śląsk nawet nie zdążył otrząsnąć się po bramce, a już przegrywał 0:3. Legioniści wyprowadzili dwa ciosy, choć trzeba przyznać, że gospodarze nie utrudniali im zadania. Wręcz przeciwnie. Po dośrodkowaniu Radovicia, Filipe Goncalves zamiast wyekspediować piłkę za linię, próbował ją odegrać głową do Kamenara. Zrobił to na tyle dokładnie, że Słowak musiał wyciągać futbolówkę z siatki. Po wznowieniu kolejna składna akcja Legii i... trzeci gol. Aleksandar Prijović nie pomylił się w sytuacji sam na sam. Nokaut.

Spotkanie jako żywo przypominało ostatni szalony pojedynek piłkarzy Jacka Magiery w Lidze Mistrzów z Borussią Dortmund (8:4). Z tą różnicą, że Śląsk bił głową w mur. W przypadkowych sytuacjach piłka spadła wprawdzie pod nogi Adama Kokoszki i Piotra Celebana, ale posterunek Arkadiusza Malarza nie był poważnie zagrożony.

ZOBACZ WIDEO Bandyckie zachowanie piłkarza Toulouse FC [ZDJĘCIA ELEVEN]

Legia robiła swoje. W środku panował Michał Kopczyński, znakomicie wyglądał Radović. Kolejne bramki wydawały się kwestią czasu. Zwłaszcza autorstwa Prijovicia, który na tle defensorów Śląska wyglądał jak zawodnik z innej ligi. Szwajcar w końcu dopiął swego i tuż przed przerwą wykorzystał wrzutkę z lewego sektora.

Piłkarze ze stolicy nie musieli forsować tempa i oddali inicjatywę gospodarzom, którzy nieco odżyli po wejściu Ryoty Morioki. Nic nie wynikało jednak z optycznej przewagi. Większość akcji przecinał duet stoperów Jakub Rzeźniczak - Michał Pazdan, czarną robotę w defensywie wykonywał też Odjidja-Ofoe. Śląsk był zresztą bliżej kolejnych strat niż poprawy wyniku. Gdyby Michał Kucharczyk i Nemanja Nikolić zachowali więcej zimnej krwi, to Legioniści wywieźliby z Wrocławia zdecydowanie bardziej okazałe zwycięstwo. Jedynym zmartwieniem dla trenera Magiery może być uraz Guilherme. Brazylijczyk w 56 minucie przedwcześnie opuścił murawę.

Marcin Górczyński z Wrocławia

Śląsk Wrocław - Legia Warszawa 0:4 (0:4)
0:1 Miroslav Radović 1'
0:2 Filipe Goncalves (sam.) 6'
0:3 Aleksandar Prijović 7'
0:4 Aleksandar Prijović 44'

Składy:

Śląsk Wrocław: Lubos Kamenar - Kamil Dankowski (81' Paweł Zieliński), Piotr Celeban, Lasha Dvali, Augusto - Filipe Goncalves, Adam Kokoszka, Łukasz Madej (67'Peter Grajciar), Alvarinho, Sito Riera (46' Ryota Morioka) - Bence Mervo.

Legia Warszawa: Arkadiusz Malarz - Bartosz Bereszyński, Jakub Rzeźniczak, Michał Pazdan, Guilherme (56' Łukasz Broź) - Thibault Moulin, Michał Kopczyński (58' Waleri Kazaiszwili), Michał Kucharczyk, Vadis Odjidja Ofoe - Miroslav Radović, Aleksandar Prijović (70' Nemanja Nikolić).

Żółte kartki: Guilherme, Radović (Legia) oraz Augusto, Grajciar (Śląsk).

Czerwona kartka: Filipe Goncalves (Śląsk).

Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz).

Widzów: 22004

Czy Legia Warszawa zostanie mistrzem Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×