Wiślacy jeżdżą na rollercoasterze. "To duży zawód"

WP SportoweFakty / Jakub Piasecki / W czerwonej koszulce Rafał Boguski
WP SportoweFakty / Jakub Piasecki / W czerwonej koszulce Rafał Boguski

2:6, 5:1 i 2:4 - po odejściu Dariusza Wdowczyka Wisła Kraków wsiadła na rollercoaster i wcale nie zamierza z niego zsiadać.

W pierwszym po rezygnacji Dariusza Wdowczyka meczu wiślacy ulegli Pogoni Szczecin 2:6, tracąc pół tuzina goli pierwszy raz od 1993 roku. Tydzień później zrehabilitowali się za tę porażkę, pokonując Arkę Gdynia 5:1, ale w środowym spotkaniu 1/4 finału Pucharu Polski nie dali rady Lechowi Poznań.

Kolejorz już do przerwy prowadził 3:0 i choć po zmianie stron krakowianom udało się złapać bramkowy kontakt, to ostatecznie przegrali 2:4 i odpadli z rozgrywek.

- Pierwsza połowa kompletnie nam nie wyszła. Lech strzelił trzy gole i praktycznie już do przerwy wiadomo było, że to rywale zagrają w półfinale. Fajnie, że nawet w dziesięciu, przy takim wyniku do końca walczyliśmy - mówi Łukasz Załuska i dodaje: - Trener Sobolewski powiedział w przerwie, żebyśmy walczyli do końca, żebyśmy dali z siebie wszystko, żebyśmy walczyli dla kibiców. Myślę, że gdybyśmy grali jedenastu na jedenastu, to może mielibyśmy jakieś szanse. Grając jednak w osłabieniu, nie było to takie łatwe.

- Oczywiście jest to duży zawód. Mieliśmy dobrą sytuację po pierwszym spotkaniu, mieliśmy apetyt na to, żeby awansować do półfinału. Niestety, wydarzyło się to, co się wydarzyło. Na pewno w pierwszej połowie przydarzyły się nam błędy, które nie powinny się zdarzyć i Lech to wykorzystał - ocenia Rafał Boguski.

ZOBACZ WIDEO Michał Kołodziejczyk: Jacek Magiera może nie dać trzeciej szansy Langilowi (źródło: TVP SA)

Denis Popović uważa, że w dwumeczu Wisła wcale nie była zespołem gorszym od Kolejorza, który w półfinale Pucharu Polski zagra z Pogonią Szczecin: - Gdy popatrzy się na wynik, to można powiedzieć, że Lech był lepszy, ale uważam, że tak nie było. W pierwszym meczu prowadziliśmy 1:0, skończyło się 1:1. W rewanżu też mieliśmy swoje problemy, Głowacki złapał kontuzję na rozgrzewce przed meczem. Gra się inaczej, gdy w składzie mamy Głowackiego, a inaczej jak go nie mamy. Po przerwie pokazaliśmy jednak charakter, mieliśmy jednego zawodnika mniej i udało nam się strzelić dwa gole.

Słoweniec podkreśla, że Biała Gwiazda znów musi zareagować tak jak po wysokiej porażce z Pogonią: - Najważniejsze jest teraz to, żeby być razem jako drużyna, Musimy z tego wyjść. Podobną sytuację mieliśmy po meczu z Pogonią, a później wygraliśmy z Arką 5:1 wyszliśmy na mecz z Arką i wygraliśmy 5-1. Teraz znów musimy pokazać charakter i wygrać w sobotę.

Komentarze (0)