Lewandowski ma nową broń. Wszystko dzięki Kloppowi

PAP/EPA / ARNE DEDERT
PAP/EPA / ARNE DEDERT

Powiedzieć, że Robert Lewandowski rzadko strzela gole z rzutów wolnych, to wystartować w konkursie na niedopowiedzenie roku, ale jeśli już w ten sposób zdobędzie bramkę, to mówi o niej cała Europa.

Aż trudno w to uwierzyć, ale gol strzelony przez Roberta Lewandowskiego w piątkowym meczu z 1.FSV Mainz 05 był dopiero jego drugim z rzutu wolnego nie tylko w Bundeslidze, ale w ogóle w całej karierze! A przypomnijmy, że ma ich na koncie łącznie 312, co oznacza, że bramki zdobyte z rzutów wolnych stanowią tylko 0,65 proc. jego dorobku.

Pierwszy raz w ten sposób pokonał bramkarza rywali 10 maja 2014 roku w kończącym sezon 2013/2014 meczu ligowym z Herthą Berlin. Borussia Dortmund wygrała 4:0, a "Lewy" strzałem z rzutu wolnego przypieczętował zdobycie korony króla strzelców. Polak zaskoczył Thomasa Krafta uderzeniem z 20 metrów, po którym piłka wpadła do bramki Starej Damy tuż przy bliższym słupku.

- Z ośmiu tysięcy prób na treningach strzelił może trzy gole. To niestety prawda - mówił w swoim stylu Juergen Klopp.

To właśnie Niemiec namówił Lewandowskiego na poszerzenie wachlarza zagrań poprzez ćwiczenie uderzeń z rzutów wolnych. - Trener Klopp stwierdził, że mam dobre ułożenie ciała przy strzałach z dystansu i namówił mnie, żebym nad tym jeszcze bardziej popracował - przyznał "Lewy" w październiku 2013 roku, a pierwszy efekt przyszedł po pół roku.

ZOBACZ WIDEO Sergio Ramos uratował Real na Camp Nou! Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]

Na kolejne trafienie z rzutu wolnego Lewandowski czekał 937 dni. "Najważniejsza jest wiara w siebie" - napisał po meczu w Moguncji na Facebooku. Co ciekawe, bramkarza Mainz pokonał dokładnie z tego samego miejsca boiska, co Krafta. Tak jak koszykarze mają swoją ulubioną klepkę parkietu, tak Lewandowski ma swoje źdźbło trawy.

W Bayernie są więksi od niego specjaliści w sprawie stałych fragmentów gry, ale już w reprezentacji Polski podchodził do rzutów wolnych dość regularnie - po żadnym z nich nie zdobył bramki. Nie ustawał jednak w staraniach.

"Marcowa niedziela 2016 roku. Trening Bayernu Monachium przed meczem Ligi Mistrzów. Przed horrorem z Juventusem Turyn w 1/8 finału, gdy awans uda się wyrwać dopiero w dogrywce. Pogoda jest podła, a trening właściwie już się skończył. Prawie wszyscy zeszli do szatni.

- Spójrz tam - mówi Pep Guardiola do jednego ze swoich przyjaciół. Na boisku został już tylko Robert Lewandowski i ćwiczy rzuty wolne. Ochroniarz pomógł mu przyciągnąć specjalny ruchomy mur zastępujący obrońców. Nie ma już bramkarza. Robert strzela nad tym ruchomym murem, raz za razem. I tak jeszcze przez 25 minut.

- Przyjrzyj się, bo coś mi mówi, że on zaraz będzie chciał tego spróbować również podczas meczów - mówi Guardiola" - czytamy w "Nienasyconym" Pawła Wilkowicza.

Sam Boniek na kartach tej samej biografii "Lewego" stwierdził, że rzuty wolne to najsłabsza strona reprezentacji Polski. - O, właśnie. Rzuty wolne. Gdybym miał znaleźć jego słabszą stronę, to będą właśnie wolne - przyznał prezes PZPN.

Dziś już nikt nie powie, że to zaniedbany przez Lewandowskiego element. Ma 28 lat, a ciągle się rozwija. Gdzie jest sufit? Potrafił zaskoczyć nawet Tomasza Hajtę, który od lat komentuje jego mecze w Bayernie i reprezentacji. Gdy Lewandowski ustawiał sobie piłkę, komentujący mecz z Mainz Hajto kiwał głową: - Szczerze mówiąc, już nie wierzę w te próby uderzenia Roberta nad murem. Życzyłbym mu to z całego serca, ale nie widziałem jeszcze ani raz takiego uderzenia, które by mnie przekonało do tego, że on to ma.

Po golu były reprezentant Polski uderzył się w pierś: - Nie wierzyłem w to, a uderzył fenomenalnie!

Źródło artykułu: