W ubiegłym roku Janusz Matusiak objął stanowisko wiceprezesa Wisły Płock. Zgodnie ze statutem powinien więc zrezygnować z działalności w UKS SMS Łódź. Rzeczywiście Matusiak zaprezentował oświadczenie, z którego wynika, że 18 listopada 2008 zrzekł się funkcji w Łodzi. Problem jednak w tym, że dziennikarze dotarli do dokumentów, z których wynika, że jeszcze na początku tego roku był odpowiedzialny za transfery w UKS SMS. Mało tego: w tym samym czasie działał jako prezes LUKS Bałusz, który współpracuje z łódzką placówką.
Dziennikarze Przeglądu Sportowego posiadają pięć dokumentów. Cztery z nich to zwykłe aneksy do umów skracających długość kontraktów, a piąty to klasyczna umowa w sprawie pozyskania zawodnika z Baryczy Milicz przez LUKS Bałucz. Pod wszystkimi widnieje podpis Matusiaka, jako prezesa UKS.
- Pewne sprawy trzeba było dokończyć. Wszystkiego nie da się załatwić z dnia na dzień. Dlatego kilka ruchów kadrowych przeprowadziłem. Skąd późniejsza data na dokumencie? Stąd, że wszedł on w życie dopiero po uzgodnieniu przez obie strony. Druga strona miała więcej czasu. Ja natomiast musiałem się spieszyć, żeby nikt nie zarzucił mi, że jestem w konflikcie interesów. Dlatego składałem podpisy z wyprzedzeniem i zostawiałem papiery do realizacji - tłumaczy się działacz.