Smuda jeszcze poczeka

W Przeglądzie Sportowym czytamy, że Franciszkowi Smudzie już niedługo wygasa trzyletni kontrakt, a wciąż jeszcze włodarze z Poznania nie zasiedli do rozmów z trenerem Kolejorza. Decydujący ma być w tej sprawie kwiecień.

Michał Gąsior
Michał Gąsior

- Jestem umówiony na 14 kwietnia na rozmowy z prezesami w sprawie mojej przyszłości w Poznaniu. Pewnie, że marzę o pracy w Bundeslidze. Zespół na tym poziomie można mieć jednak także w Poznaniu - mówi Franciszek Smuda, który mimo wszystko nie wyklucza, że pożegna się z zespołem Lecha.

Przedstawiciele klubu z ul. Bułgarskiej nie przejmują się żadnymi naciskami, co pokazali już w ubiegłym roku. Wówczas umowa wygasała doświadczonemu Piotrowi Reissowi i w ostatniej chwili, w ekspresowym tempie przedłużono kontrakt. Podobnie ma być w przypadku "Franza". - Franek sam poprosił o przesunięcie na kwiecień ze względu na ogromny ścisk w terminarzu - stwierdził prezes Andrzej Kadziński.

Mówiło się też, że rozstrzygające spotkanie mogłoby się odbyć 1 kwietnia. - I nikt by nie uwierzył w komunikat, że na przykład zostaję na pięć lat - żartuje Smuda.

14 kwietnia wydaje się jednak terminem wręcz idealnym. Reprezentacja narodowa będzie miała już za sobą mecze eliminacyjne z Irlandią Północną i San Marino, więc okaże się, czy Leo Beenhakker pozostanie na stanowisku szkoleniowca. Nie jest tajemnicą, że od jakiegoś czasu wymienia się poznańskiego trenera w gronie kandydatów do zastąpienia Holendra. - Niech Leo wygra te dwa najbliższe mecze, tego mu życzę - stwierdza jednak menedżer aktualnego lidera ekstraklasy.

Przedstawiciele Lecha nie ukrywają, że zależy im na kontynuacji pracy z doświadczonym szkoleniowcem. Nie bez powodu ustalili termin rozmów o nowym kontrakcie na kwiecień. To oznacza, że nie uzależniają przyszłości Smudy w Poznaniu od wyniku rywalizacji w lidze. Sam zainteresowany również podkreśla, że najważniejsza jest dla niego dobra drużyna, a mniej ważne są warunki finansowe. Choć jeśli chodzi o pieniądze to w stolicy Wielkopolski narzekać nie może: zarabia 600 tysięcy złotych rocznie i jeśli przedłuży umowę, to pewnie dostanie nieznaczną podwyżkę. - Tak naprawdę moje warunki nie są istotne, liczy się dla mnie rozwój zespołu i klubu. Nie chciałbym oczywiście, aby po sezonie doszło do wyprzedaży zawodników. Już wiele polskich klubów po sukcesie popełniło błąd i pozbywało się graczy. Ja natomiast chciałbym dokładać kolejne cegiełki, a nie je usuwać. tylko to nam może dać awans do upragnionej Ligi Mistrzów - tłumaczy Smuda.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×