Drużyny Rafała Ulatowskiego i Grzegorza Wesołowskiego na początku rundy rewanżowej spisują się zgoła odmiennie. ŁKS można śmiało nazwać rewelacją pierwszych trzech kolejek rundy wiosennej. Rycerze Wiosny wygrali wszystkie trzy spotkania i zgarnęli dziewięć punktów. Z kolei PGE GKS Bełchatów rozczarował. Drużyna Ulatowskiego jeszcze na wiosnę nie wygrała i liczy, że przełamanie nastąpi właśnie w konfrontacji z łódzkim klubem.
Szkoleniowiec z Bełchatowa zna stadion przy al. Unii w Łodzi jak własną kieszeń. To tam właśnie uczył się grać w piłkę. - Na ŁKS przyprowadził mnie tata. Miałem sześć lat, kiedy obejrzałem pierwszy mecz. Po pięciu kolejnych latach rozpocząłem treningi u Roberta Grzywocza, legendy klubu, który z ŁKS zdobył Puchar i mistrzostwo Polski - mówi asystent szkoleniowca reprezentacji. "Ula" oszałamiającej kariery piłkarskiej jednak nie zrobił, ale już kilka lat później wrócił do Łodzi. Tym razem w roli stażysty, który miał uczyć się przy Leszku Jezierskim, ówczesnym szkoleniowcu łodzian.
O ŁKS Ulatowski wie niemal wszystko, ale boli go, że na obiekcie niewiele zmieniło się na dobre: - Grając w piłkę na hali, nad którą znajduje się jedna z trybun, często przewracałem się, bo z dachu kapała woda. Dziś jest to samo. 36-letni menedżer lubi jednak wracać do Łodzi i uważa, że sobotni pojedynek będzie dla PGE GKS bardzo ciężki.
Przed dziesięciu laty Wesołowski został pierwszym szkoleniowcem drugoligowej Piotrcovii. Asystował mu wówczas nie kto inny, jak sam Ulatowski. - Byłem w Starcie Łódź, kiedy otrzymałem propozycję objęcia Piotrcovii. ten zespół awansował akurat do drugiej ligi. Moim asystentem został Rafał. Nie mieliśmy tam łatwej roboty. Co chwila ktoś wsiadał albo wysiadał - wspomina 47-letni trener ŁKS-u. Rzeczywiście sponsor drugoligowca Antoni Ptak sprowadzał do drużyny wielu Brazylijczyków, którzy niekoniecznie sprawdzali się w polskich realiach. Zawodnicy, którzy wtedy grali w Piotrcovii, porównywali swoich szkoleniowców do Jacka i Placka, bohaterów filmu "O dwóch takich co ukradli księżyc". - Nie pamiętam tego, ale z Rafałem pracowało mi się bardzo dobrze. Do tej pory jesteśmy w stałym kontakcie - mówi Wesołowski.
Jeszcze do niedawna nazwisko opiekuna Rycerzy Wiosny nie było znane w futbolowym światku. Po serii nieudanych meczów w rundzie jesiennej współwłaściciel łódzkiego klubu zdecydował, że to właśnie Wesołowski przejmie obowiązki Marka Chojnackiego. Nowy nabytek okazał się strzałem w dziesiątkę. ŁKS ma już na koncie cztery zwycięstwa z rzędu i w sobotnim meczu będzie walczył o kolejne. - W życiu trzeba mieć trochę szczęścia. Do Rafała to szczęście uśmiechnęło się dużo wcześniej. Ja natomiast teraz muszę wykorzystać swoje pięć minut - kończy trener.