10. derby Cabaja

W Przeglądzie Sportowym czytamy, że niedzielne derby Krakowa będą już dziesiątymi dla bramkarza Cracovii Marcina Cabaja. Z jednej strony zawodnik podkreśla, że to zaszczyt tyle razy wystąpić w takich pojedynkach, ale z drugiej jego zespół do tej pory z Wisłą nie wygrał.

W dzieciństwie Marcin Cabaj sympatyzował z Hutnikiem Kraków, który wówczas miał najmocniejszą drużynę w mieście. - Pochodzę z Nowej Huty, więc na Hutnika miałem najbliżej. Razem z tatą oglądnęliśmy wiele meczów, także te w Pucharze UEFA, ale nie byłem typem szalikowca. Unikałem awantur, po prostu przychodziłem na dobrą piłkę - wspomina golkiper Cracovii.

W 2003 roku przyszedł właśnie do klubu z ul. Kałuży. Tutaj rywalizował o miejsce w bramce z Łukaszem Paluchem i Sławomirem Olszewskim. Ten pierwszy po awansie do II ligi odszedł, a drugi do dziś broni barw Pasów, tyle że nie ma szans na wygranie rywalizacji z Cabajem. 29-letni piłkarz ma już na swoim koncie 119 meczów w ekstraklasie, a więc jak na polskie warunki to jeden z najbardziej doświadczonych i ogranych bramkarzy. Poza nim tylko Sebastian Przyrowski przekroczył granicę 100 spotkań w najwyższej klasie rozgrywkowej. - Omijały mnie kontuzje, jeśli pauzowałem, to za kartki. Stawia na mnie trener Artur Płatek, a przed nim Stefan Majewski i Albin Mikulski. Wojciech Stawowy po awansie do ekstraklasy najpierw dała szansę Sławkowi, lecz wkrótce zmienił zdanie i kilkoma dobrymi występami zaskarbiłem sobie jego zaufanie - mówi Cabaj. Najgorzej układała mu się współpraca ze Stefanem Białasem, który również między słupkami stosował taktykę rotacji. Jednak pozostali szkoleniowcy chwalą golkipera Pasów. - Marcin ma ogromne możliwości fizyczne i wielkie umiejętności techniczne, ale nie wykorzystuje do końca swojego potencjału. Problem leży w jego psychice. Miałem wrażenie, że nie zawsze był na sto procent skoncentrowany - stwierdza Majewski.

Cabaj doskonale pamięta wszystkie konfrontacje z lokalnym rywalem, również tą pierwszą zakończoną bezbramkowym remisem: - To był nasz duży sukces. Kto przyjeżdżał na Reymonta, ten dostawał trzy, cztery gole, bo Wisła w tamtym czasie stanowiła połowę reprezentacji Polski. Byliśmy skazani na pożarcie, a jednak wywieźliśmy stamtąd punkt. W sezonie 2004/2005 Pasy przegrały z Białą Gwiazdą 0:1, a jedyną bramkę zdobył wtedy Tomasz Frankowski, który słynną podcinką pokonał bramkarza rywali. Kolejne derby zakończyły się już kompletną klapą - porażka 0:3 to chyba jeden z najsłabszych meczów derbowych Cracovii. - Byliśmy na fali wznoszącej i sporo osób twierdziło, że jesteśmy faworytem, bo Wisła miała wtedy dołek. nie widziałem, by kiedykolwiek nasz przeciwnik grał z taką pianą w ustach, jak wtedy wiślacy. Po meczu doszliśmy do wniosku, że za dużo gadaliśmy przed pierwszym gwizdkiem, a na boisku odnosiło się wrażenie, że każdy nasz zawodnik jest kryty przez trzech rywali. Tamto spotkanie wiele mnie nauczyło - opowiada Cabaj.

Dwa ostatnie starcie były już bardziej wyrównane. najpierw podopieczni Macieja Skorży zwyciężyli przy Reymonta 1:2, a przy Kałuży padł remis 1:1. W tym pierwszym spotkaniu dwie bramki trafił Paweł Brożek, a bramkarz Pasów wyleciał z boiska po faulu poza polem karnym. W drugim meczu do siatki Cracovii trafił tylko Rafał Boguski.

Cabaj to prawdziwy weteran derbowych bojów. Jeśli w niedzielę Cracovia wywalczy choćby punkt, zapewne będzie w tym spora zasługa doświadczonego bramkarza Pasów.

Komentarze (0)