Władysław Żmuda: Piłkarz, który za komuny postawił się milicji i wojsku

Za komuny człowieka można było zniszczyć w chwilę. Zwłaszcza milicja czy wojsko. Władysław Żmuda rzucił wyzwanie obu potężnym resortom. I wygrał. Małomówny stoper jest przypuszczalnie najlepszy na swojej pozycji w historii polskiej piłki nożnej.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
WP SportoweFakty

W serii Tłusty Czwartek przypominamy sylwetki najlepszych piłkarzy w historii futbolu

Jedną z najbardziej przykrych rzeczy jakie go spotkały, musiała być poranna lektura prasy po debiucie w reprezentacji Polski. Było to spotkanie z Irlandią w Dublinie, 21 października 1973 roku.

Większość gazet o debiucie 19-letniego piłkarza przeciętnej warszawskiej Gwardii nawet się nie zająknęło. Gdy więc w końcu wypatrzył swoje nazwisko, raczej nie było to coś, co chciałby przeczytać. W końcu nikt nie chciałby być nazywany "nieruchawą szafą". Nawet jeśli wiedział, że grał poniżej oczekiwań. Z drugiej strony wiele zrobić nie mógł, bo część zawodników jeszcze świętowała awans na mundial. Kazimierz Górski to przewidział, dlatego poprosił selekcjonera młodzieżówki, Andrzeja Strejlaua, o wzmocnienia. Ten wytypował nieprzypadkowo.

Pod koniec 1973, w corocznej klasyfikacji tygodnika "Piłka Nożna", wówczas chyba najbardziej prestiżowej w kraju, Władysław Żmuda został sklasyfikowany na piątym miejscu wśród wysuniętych stoperów. Klasa krajowa. Nieźle, ale raczej nie dawało wielkich nadziei na wyjazd do Niemiec. Trudno powiedzieć, czy chłopak z Lublina w ogóle o tym myślał.

I tu właśnie objawił się fenomen Górskiego, który zwykła mawiać, że skoro jest dobrze, to znaczy, że może być lepiej. Przecież spokojnie mógł postawić na Mirosława Bulzackiego. Zawodnik ŁKS-u grał w podstawowym składzie na Wembley i można było przypuszczać, że z Jerzym Gorgoniem bardzo dobrze się uzupełniają. A że miał w tym czasie zaledwie 22 lata, wydawało się, że jest na doskonałej ścieżce, by zająć miejsce w defensywie Biało-Czerwonych na lata. Dlatego pomysł z wystawieniem młodego, który gabarytami bardziej pasował do sekcji siatkarskiej, musiał być ryzykowny.

ZOBACZ WIDEO Piękne gole di Marii i Cavaniego dały zwycięstwo PSG - zobacz skrót meczu z Bordeaux [ZDJĘCIA ELEVEN]

Tym bardziej, że na pierwszy rzut oka ruchami również bardziej przypominał słonia niż antylopę. Dopiero z czasem okazało się, że nie jest ani jednym, ani drugim, ale raczej jakimś gatunkiem drapieżnika, który wyczekuje długo, mądrze i cierpliwie, by na końcu zaatakować z całą bezwzględnością.

Żeby było jasne, nie chodzi o to, żeby robić z młodego Żmudy jakieś beztalencie. Wręcz odwrotnie. Od lat zapowiadał się świetnie. Jeździł na konsultacje najlepiej zapowiadających się graczy do Warszawy, był w młodzieżówkach. Nikt nie miał wątpliwości, że w przyszłości ten chłopak może być naprawdę świetnym stoperem. Ale czy już teraz? Do kadry narodowej?

Zresztą pytany jeszcze w trakcie mundialu, ale jeszcze przed meczem z Niemcami we Frankfurcie, odpowiadał: - Nawet będąc w szerokiej czterdziestoosobowej kadrze nie spodziewałem się powołania i gry.

Niewiele więcej, bo przecież gdyby wysłać Żmudę do zakonu milczących ojców Kamedułów, odnalazłby się tam znakomicie. Może właśnie dlatego Górski na niego stawiał. To był chłopak, który sprawiał wrażenie, jakby był pozbawiony układu nerwowego. Cichy, zrównoważony, czas wolny spędzał głównie na czytaniu książek, zwłaszcza historycznych.

Na boisku, gdy zachodziła taka potrzeba, przechodził jednak niezwykłą transformację. Stawał się typem odważnym, agresywnym. Pojawiały się nawet opinie, że gra zbyt ostro, na pograniczu brutalności, co trudno wyobrazić sobie obserwując tego piłkarza po tylu latach. Czytając stare gazety można nawet znaleźć opinie: "Niedoświadczony i nieodpowiedzialny". A to oznacza - bez szans na grę w Niemczech.

Na następnej stronie - dlaczego Żmuda wstydził się grać w piłkę i jak Gwardia chciała mu zniszczyć karierę
Kto jest najlepszym środkowym obrońcą w historii polskiej piłki?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×