Tajemnica piłkarskiego Graala. 34 lata temu zaginął najcenniejszy puchar świata
Złodzieje opracowali plan kradzieży w knajpie
Historia już jest zawiła i niewyjaśniona, a to dopiero wstęp do naszego tematu. Do punktu kulminacyjnego doszło nocą z 19 na 20 grudnia 1983 roku w Brazylii. To właśnie piłkarze z tego kraju wywalczyli w 1970 roku prawo do Złotej Nike. Otrzymali ją, za trzecie mistrzostwo świata, na własność. Puchar został umieszczony w siedzibie brazylijskiej federacji, na trzecim piętrze. Budynek był chroniony przez 24 godziny na dobę. Wydawało się, że trofeum jest bezpieczne. Kto w kraju, gdzie futbol jest religią, mógłby podnieść rękę na relikwię.A jednak...
***
- Antonio, pomożesz? - wysoki brunet nalewał kolejny kieliszek 40-procentowego trunku swojemu kompanowi, z którym siedział przy stoliku schowanym w narożniku typowej brazylijskiej knajpy położonej na przedmieściach Rio de Janeiro.
- Stary, ale to jakbyśmy ukradli hostię z kościoła - Antonio mówił już z wyraźnymi problemami. Czuł się jak na odpustowej karuzeli. Świat wirował wokół niego.
- Nie przesadzaj, to jest podobno warte 8 tysięcy dolarów. To kupa szmalu!
***
Wielu znawców (m.in. portal Museu dos Esportes) twierdzi, że pomysł kradzieży pucharu zrodził się właśnie w jednej z podmiejskich spelun. Podczas kolejnej mocno zakrapianej imprezy dwóch (lub trzech) złodziei postanowiło zrobić skok na siedzibę brazylijskiej federacji. Akcję przeprowadzili kilka dni przed Bożym Narodzeniem. Skorzystali z faktu, że część policjantów przebywała już na świątecznych urlopach. O godz. 23 (tak wynika z raportu firmy ochroniarskiej) Złota Nike była na swoim miejscu. 20 minut po północy, podczas kolejnego obchodu, wykryto włamanie.
- Wartość rynkowa tego pucharu jest niewspółmiernie mniejsza niż wartość duchowa - apelował następnego dnia w telewizji szef brazylijskiego związku, Giulite Coutinho. - Chciałem przemówić do sumienia złodziei. Oddajcie nasz skarb.
Policja przeszukała wszystkie okoliczne fabryki, które mogłyby przetopić puchar na złoto. Bez efektu. Trofeum zapadło się pod ziemię. Zapadło i... do dzisiaj nie znalazło. Większość historyków twierdzi, że rzeczywiście zostało przetopione w kilka tygodni po kradzieży. Jednak nie należy wykluczać, że Złota Piłka nadal istnieje. Być może zajmuje eksponowane miejsce w prywatnej kolekcji jednego z milionerów. Kto wie.
Siedem kul w ciele podejrzanego
Nie wszystko jest jednak takie oczywiste. Zdaniem Kupera, Złota Nike nie była wcale złota. - Została wykonana głównie ze srebra i jedynie pokryta cenniejszym kruszcem - przyznał pisarz i dziennikarz.
Dlatego teza związana z przetopieniem na złoto, którą od 24 lat forsuje brazylijska policja, jest mocno kontrowersyjna. Paul Gadsby - autor powieści kryminalnej opowiadającej o kradzieży trofeum z 1966 roku - wysnuł wniosek, że puchar został sprzedany prywatnemu kolekcjonerowi.
Smaczku całej zawiłej sprawie dodaje fakt, że jeden z podejrzanych o kradzież - Antonio Carlos Aranha - został w 1989 roku zamordowany. Podczas sekcji zwłok odkryto, że strzelano do niego z bliskiej odległości aż siedmiokrotnie. - To była wyjątkowo brutalna egzekucja - głosił komunikat.
- Najprawdopodobniej Aranha został zamordowany przez fanatycznego kibica, który nie mógł pogodzić się z tym, że ktoś ważył się podnieść rękę na najważniejszą piłkarską relikwię - można było przeczytać kilka lat temu w jednym z artykuł opublikowanych w serwisie BBC.
A być może Aranha szantażował kolekcjonera, któremu sprzedał piłkarskiego Graala? Kto wie... Gdzie jest Złota Nike? To pytanie już na zawsze będzie dręczyło piłkarskich kibiców. To najbardziej zagmatwana sprawa w historii sportu. Bez szans na rozwiązanie.
***
W jednej ręce trzymał szklankę whisky z 1907 roku, w drugiej pilota. Siedział wygodnie w skórzanym fotelu, zamknął oczy, delektował się cotygodniową chwilą, którą miał tylko dla siebie. W specjalnym pomieszczeniu, do którego nie wpuszczał nawet najbliższych współpracowników, czuło się atmosferę wręcz mistyczną.
Nacisnął przycisk. Zapalił się mały reflektor umieszczony na jednej ze ścian, cichutki dźwięk elektrycznego silniczka opanował dość małe pomieszczenie. Otworzył oczy, przez kilkadziesiąt sekund obserwował, jak na jednej ze ścian otwiera się wcześniej niewidoczna żaluzja. Zza niej wyłoniła się ONA - Złota Nike. Doskonale oświetlona wyglądała imponująco. Lśniła!
Po policzkach popłynęły mu łzy. Łzy szczęścia. Mimo 60 lat na karku, mimo kilku miliardów dolarów na koncie, mimo wieloletniego doświadczenia w biznesie, nie potrafił opanować emocji. - Moja Kochana Nikusia, tylko moja - szeptał.
***
Marek Bobakowski
Obserwuj @MarekBobakowski
Chcesz przeczytać wcześniejsze odcinki Poniedziałkowego deja vu - kliknij TUTAJ >>