Wszędzie dobrze, ale w Polsce najlepiej - zima powrotów w Lotto Ekstraklasie

Zdjęcie okładkowe artykułu: Newspix / Jakub Gruca / Semir Stilić to jeden z najlepszych obcokrajowców w historii Ekstraklasy
Newspix / Jakub Gruca / Semir Stilić to jeden z najlepszych obcokrajowców w historii Ekstraklasy
zdjęcie autora artykułu

Bohaterem co piątego transferu przeprowadzonego przez kluby Lotto Ekstraklasy w przerwie zimowej jest zawodnik, który wrócił do Polski po mniej lub bardziej udanej przygodzie zagranicznej. Kto stęsknił się za krajem?

Artur Jędrzejczyk 

28-krotny reprezentant Polski wrócił do ojczyzny po raz drugi w ciągu 12 miesięcy. W styczniu 2016 roku został wypożyczony przez Legię Warszawa z FK Krasnodar, ale po zwieńczonym dubletem sezonie 2015/2016 wrócił do Rosji. Legia mogła go wykupić, ale nie zdecydowała się na skorzystanie z klauzuli wykupu, bo to wiązałoby się w wydatkiem ponad miliona euro.

Teraz stołeczny klub jest jednak bogatszy dzięki występowi w fazie grupowej Ligi Mistrzów, a na transferach Bartosza Bereszyńskiego, Nemanji Nikolicia i Aleksandara Prijovicia zarobił prawie siedem milionów euro, więc część pozyskanych w ten sposób środków mógł przeznaczyć na "Jędzę".

30-latek był zawodnikiem Krasnodaru od sezonu 2013/2014, a do Rosji trafił właśnie z Legii. O Jędrzejczyku nie można powiedzieć, że wrócił do Polski z podkulonym ogonem. Obrońca był podstawowym zawodnikiem rosyjskiego klubu - jego bilans w Krasnodarze to to dwa gole i siedem asyst w 91 występach.

Dla Legii, z którą był związany także w latach 2006-2013, rozegrał łącznie 125 meczów, w których zdobył pięć bramek i zanotował osiem asyst. Jest niewątpliwie wzmocnieniem Legii, ale w pierwszej połowie 2017 roku przyda się jej jednak tylko w walce o obronę mistrzostwa Polski. W meczach 1/16 finału Ligi Europy z Ajaksem Amsterdam nie będzie mógł zagrać, ponieważ wystąpił już w tych rozgrywkach w barwach FK Krasnodar.

Semir Stilić 

Bośniak - podobnie jak Artur Jędrzejczyk - wrócił do Polski po raz drugi. Semir Stilić to jeden z najlepszych obcokrajowców, jacy kiedykolwiek grali w polskiej lidze. Występował w niej w barwach Lecha Poznań (2008-2012) i Wisły Kraków (2014-2015). Jego dorobek w ekstraklasie to 34 bramki i 44 asysty w 158 meczach.

Stilić wrócił na Reymonta 22 po półtorarocznej przerwie. W lipcu 2015 roku opuścił Wisłę na rzecz APOEL-u Nikozja, ale jego przygoda z cypryjskim klubem nie była udana. Wystąpił w 23 spotkaniach APOEL-u, ale głównie jako zmiennik, a ostatni mecz o stawkę rozegrał 16 kwietnia. Na początku września rozwiązał kontrakt z klubem i do stycznia pozostawał bez pracodawcy.

- Mam 29 lat i ważne jest to, bym był w klubie, w którym jestem chciany i dobrze się czuję, a to mam w Krakowie. Rozmowy z Wisłą miały kilka etapów. Nie zadecydowały pieniądze - zadecydowało moje serce - przyznał Stilić po podpisaniu kontraktu z Wisłą.

Stilić wrócił do Polski w identycznych okolicznościach co w styczniu 2014 roku. Wówczas związał się z Wisłą po nieudanych epizodach w Karpatach Lwów i Gaizantepsporze, ale z miejsca stał się liderem krakowskiego zespołu i gwiazdą ekstraklasy.

Ariel Borysiuk 

Co robi Ariel Borysiuk, by się odbudować? Wiąże się z Lechią Gdańsk. Tak było latem 2014 roku, gdy po trwającym kilkanaście miesięcy przesiadywaniu na ławce rezerwowych 1.FC Kaiserslautern i Wołgi Niżni Nowogród. W Gdańsku szybko odzyskał formę i grał tak dobrze, że w przerwie zimowej sezonu 2015/2016 z Lechii wykupiła go Legia Warszawa, z którą sięgnął po pierwsze w karierze mistrzostwo Polski.

Latem 2016 roku Borysiuk spełnił swoje marzenie o występach w Anglii, ale w ogólnym rozrachunku jego przygoda z Queens Park Rangers nie była udana. Przez siedem miesięcy rozegrał dla londyńskiego klubu tylko 12 spotkań, a gdy Jimmy'ego Floyda Hasselbainka zastąpił Ian Holloway, "Wizir" musiał opuścić Loftus Road. Pomocną dłoń do niego wyciągnęła Lechia.

- Jest tutaj robota do wykonania, bo wiem, że w Gdańsku kibice czekają na wywalczenie tytułu mistrza Polski i ja chciałbym w realizacji tego celu pomóc - stwierdził Borysiuk.

Mateusz Piątkowski 

33-letni napastnik wrócił do Polski po półtorarocznej przerwie. Gdy w kwietniu 2015 roku okazało się, że nie przedłuży kontraktu z Jagiellonią Białystok, został odsunięty od gry, choć był najlepszym strzelcem zespołu. Dwa miesiące później przeniósł się do APOEL-u Nikozja, co było dla niego awansem i sportowym, i finansowym, ale jego przygoda z cypryjskim klubem zakończyła się w podobny sposób.

W minionym sezonie sięgnął APOEL-em po mistrzostwo Cypru, ale jego wkład w zdobycie tytułu był znikomy - wystąpił w 14 meczach i strzelił jednego gola. Przed bieżącą kampanią klub z Nikozji zadecydował, że nie wiąże przyszłości z Polakiem. Problem w tym, że umowa Piątkowskiego była ważna do czerwca 2018 roku, więc APOEL próbował zmusić go do rozwiązania kontraktu, stosując nieczyste zagrania. Polak przetrwał mobbing, ale na początku stycznia zgodził się na rozwiązanie umowy za porozumieniem stron.

W ekstraklasie Piątkowski zadebiutował w 2013 roku. Pojawił się w najwyższej lidze późno, bo dopiero w wieku 29 lat, ale zdążył pokazać się z dobrej strony. W 54 ligowych występach dla Jagiellonii Białystok zdobył 21 bramek. Teraz ma szansę poprawić ten dorobek jako zawodnik Wisły Płock.

Robert Pich 

Na drugi powrót do Śląska Wrocław zdecydował się Robert Pich. Słowacki skrzydłowy występował już w barwach WKS-u w latach 2013-2015 oraz w rundzie wiosennej poprzedniego sezonu. Jego dorobek w polskiej lidze to 13 bramek i dziewięć asyst w 73 występach. W obu okresach gry we Wrocławiu Pich był podstawowym zawodnikiem Śląska.

Do Wrocławia trafił na zasadzie wolnego transferu po tym, jak wygasła jego umowa z 1.FC Kaiserslautern. Niemieckiego rozdziału w karierze do udanych nie zaliczy. Rozegrał w barwach Czerwonych Diabłów tylko siedem spotkań, w tym trzy w rundzie jesiennej bieżącego sezonu.

- We Wrocławiu czuję się jak w domu. Mam szacunek do tego klubu i wiem, że klub ma do mnie. Wybrałem Śląsk i nie patrzyłem tylko na warunki, bo miałem oferty, gdzie one były lepsze. Chcę grać, chcę pomóc temu klubowi i tak jak mówiłem, czuję się tu jak w domu - przyznał Pich po podpisaniu kontraktu.

Michał Mak 

Tylko pół roku trwała przygoda - kompletnie nieudana - Michała Maka z Arminią Bielefeld. Wyjazd do Niemiec okazał się niewypałem. Mak zagrał w barwach Arminii tylko raz - 18 września. Potem leczył kontuzję, a gdy wrócił do zdrowia, na boisku już się nie pojawił i na początku stycznia wrócił do Lechii Gdańsk.

26-letni skrzydłowy jest zawodnikiem biało-zielonych od lipca 2015 roku. W poprzednim sezonie rozegrał dla niej 25 spotkań, w których strzelił siedem goli i zaliczył dwie asysty. Jego ogólny dorobek w Lotto Ekstraklasie to 10 bramek i 12 asyst w 73 występach. Pracował na niego w Lechii i wcześniej w GKS-ie Bełchatów.

- Na pewno nie tak sobie wyobrażałem ten wyjazd, ale stało się, jak się stało. Nie grałem prawie wcale i z wspólnie z trenerem Nowakiem zdecydowaliśmy, że wrócę walczyć o skład w Lechii Gdańsk. Bardzo cieszę się z tego, że wracam do tego klubu. Za mną trzy nieudane miesiące i wracam z podkuloną nogą do formy sprzed kontuzji - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty.

Źródło artykułu:
Semir Stilić ponownie zostanie gwiazdą Lotto Ekstraklasy?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (0)