Dyskusje o "piłkarskiej śmierci" Jakuba Błaszczykowskiego to w Polsce nic nowego, wracają jak bumerang. Było tak, gdy jeszcze jako piłkarz BVB zerwał więzadło krzyżowe w styczniu 2014 roku, gdy po zaleczeniu urazu nie łapał się do wyjściowej jedenastki Borussii czy w czasach wypożyczenia do Fiorentiny. Za każdym razem wielu go grzebało żywcem i spisywało na straty, a Kuba wbrew wszystkim powstawał z kolan i udowadniał, że jego skreślanie to kompletna głupota. Idealny dowód to poprzedni rok, w którym mimo problemów w klubie wywalczył sobie bilet na Euro 2016, podczas którego był jednym z najlepszych piłkarzy polskiej reprezentacji.
Fakty z ostatnich miesięcy są jednak przykre. Błaszczykowski sezon zaczął wprawdzie pozytywnie, bo grał regularnie od pierwszej minuty, ale od połowy listopada ubiegłego roku albo nie gra w ogóle, albo zalicza tylko ligowe ogony. Liczby, statystyki: na wiosnę w dotychczas rozegranych meczach, zarówno w czterech kolejkach Bundesligi, jak i spotkaniu Pucharu Niemiec, łącznie przebywał na murawie 49 minut - minutę z Hamburgiem, 18 minut z Augsburgiem i pół godziny z Hoffenheim. Mecz z Kolonią przesiedział na ławie, tak samo zresztą, jak konfrontację z Bayernem. Zero goli, zero asyst. To sytuacja, jak na piłkarza mającego ambicję wciąż bycia filarem reprezentacji Polski, niedopuszczalna.
Czekanie na szansę
Błaszczykowski o tym wie. - Nie ma co ukrywać, dla żadnego piłkarza brak gry to nie jest prosta sprawa - przyznał pomocnik polskiej kadry w rozmowie z reporterem TVP po meczu z Bayernem w DFB-Pokal. - Walczę o swoją szansę. Jak taką dostanę, to będę gotowy ją wykorzystać. Nie poddaję się zbyt szybko i czekam cierpliwie. 2-3 razy rozmawiałem z trenerem na tym temat - dodał.
To prawda, mówił o tym zresztą na łamach "Przeglądu Sportowego" sam szkoleniowiec VfL Wolfsburg, Valerien Ismael. - Rozmawiałem z nim o tym. Jest cierpliwy i czeka na szansę. Zawsze były z nim jakieś problemy, a to kontuzja, a to choroba. Przez to nie mógł odnaleźć swojego rytmu. Wierzę, że wróci do dawnej formy - zaznaczał szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO Miroslav Radović: Przepraszam kolegów za głupią kartkę
Czy Kuba wskoczy jeszcze na swój dawny poziom? Czy mimo wieku i trudnej sytuacji w klubie da radę wrócić do grania o najwyższe cele w Bundeslidze? O zdanie pytamy między innymi Sebastiana Kolsbergera, reportera dziennika "Bild", pracującego na co dzień przy Borussii Dortmund.
- To może być dla Kuby dość trudne - mówi wprost niemiecki dziennikarz. - Szedł do Wolfsburga, aby znów zagrać w Europie, jak za dawnych lat w BVB. Dla Wolfsburga okazał się to jednak trudny sezon, gwiazdy - jak Draxler czy Caliguri - odeszły. Zarówno Kuba, jak i zresztą cały klub, szukają odpowiedniej dyspozycji, więc o grę na poziomie, do której Błaszczykowski nas przyzwyczaił, może być teraz trudno - dodaje.
Niemiec porusza istotny wątek, o aktualnej sytuacji Błaszczykowskiego nie da się bowiem mówić w odizolowaniu od tego, co dzieje się w klubie. - Panuje tam nerwowa sytuacja. Zwolniono trenera, zatrudniono człowieka z rezerw, do tego afera z Volkswagenem, wyrzucony dyrektor sportowy - w tym klubie nie jest wcale tak wszystko dobrze poukładane. To wszystko rzutuje na jego sytuację w klubie - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Tomasz Hajto, były piłkarz Schalke Gelsenkirchen i reprezentacji Polski, a dziś komentator meczów Bundesligi w Eurosporcie. Wolfsburg wchodził w sezon z takimi samymi ambicjami, jak zawsze: walka o pozycje dające prawo występów w Lidze Mistrzów. Po 20 kolejkach jest dopiero na 14 miejscu w tabeli, przegrał w tym sezonie już 10 meczów.
- Z jednej strony każdy trener ma jakąś koncepcję poukładania zespołu. Z drugiej - każdy piłkarz, który jest profesjonalistą i zarabia niemałe pieniądze nigdzie nie ma zagwarantowane, że będzie grał w pierwszym składzie. Kuba musi czekać na swoją szanse, a gdy ją dostanie, będzie musiał ją wykorzystać - uważa Hajto.
Kuba jak Krzynówek?
- Błaszczykowski należy do kluczowych graczy VfL Wolfsburg, więc nie sądzę, że po zakończeniu sezonu klub będzie chciał się z nim rozstać - uważa Kolsberger dodaje: - Kuba wciąż ma odpowiednie umiejętności na granie w niemieckiej lidze. Ale należy też pamiętać, że czas płynie nieubłaganie, piłkarz ma już ponad 30 lat i kto wie, czy niedługo nie będzie chciał wrócić do Polski. W Niemczech kilka razy przyznawał, że piłkarską emeryturę będzie chciał spędzić w ojczyźnie.
Polski pomocnik podpisał przed kilkoma miesiącami kontrakt do czerwca 2019 roku, więc jeśli Kuba chciałby zmienić otoczenie, potencjalny nabywca musiałby wyłożyć niemałe pieniądze. Niemałe, bo przecież Wilki zapłaciły za niego BVB pięć milionów euro i w przypadku ewentualnego rozstania chciałyby choć część tych pieniędzy odzyskać.
W ostatnim czasie w sieci zaczęły się pojawiać różne komentarze, jeden z nich był dość specyficzny, bo autor porównał sytuację Kuby do sytuacji Jacka Krzynówka, który po najlepszych latach zamienił w 2006 roku Bayer Leverkusen na Wolfsburg. Był wówczas w podobnym wieku do Błaszczykowskiego, szedł do tego samego klubu, tyle tylko, że jego kłopoty z grą zaczęły się po roku pobytu na Volkswagen Arenie. Niewielka to w sumie różnica.
- Ja bym tak daleko nie szukał. Zresztą, co to jest za porównanie? Piłkarz profesjonalny musi wiedzieć o jednym: nikt mu nie da miejsca w składzie za darmo. Kuba będzie jeszcze grał, nie panikowałbym w tej sytuacji - mówi Hajto.
Mecz Borussia Dortmund - VfL Wolfsburg w sobotę, 18 lutego. Początek spotkania o godzinie 15:30.
Paweł Kapusta