Legia chciała ściągnąć dwóch superstrzelców, ale nie wyszło. Necid był dalej na liście życzeń

PAP / PAP/Bartłomiej Zborowski
PAP / PAP/Bartłomiej Zborowski

Legia Warszawa w zimowym okienku sprzedała Nemanję Nikolicia i Aleksandara Prijovicia, przez co straciła siłę ognia. Nowi napastnicy dopiero uczą się realiów, a jak się okazuje, ściągnięci gracze wcale nie byli głównymi celami mistrza Polski.

Po odejściu Nikolicia i Prijovicia Legia Warszawa znalazła się w nagłej konieczności znalezienia godnych następców i przekonania ich, że warto związać się z klubem z Łazienkowskiej. Jak się okazuje, zadanie było bardzo trudne. Mówi o tym na łamach "Polski The Times" Michał Żewłakow, dyrektor sportowy Legii. Na szczycie transferowych życzeń znajdowali się Felipe Caicedo oraz dawny, dobry znajomy, Orlando Sa. Ani jeden, ani drugi transfer nie doszedł jednak do skutku.

- To byłby transfer porównywalny z przyjściem Vadisa Odjidjy-Ofoe - mówi o walce o Caciedo Żewłakow i dodaje: - Moim zadaniem zabrakło wiele, nie zbliżyliśmy się do niego przesadnie. My, takie mam wrażenie, zrobiliśmy wszystko, aby do transferu doprowadzić. Okazało się, że to było za mało.

Bardzo ciekawie Żewłakow mówi także o innym transferowym celu Legii. - Necid był numerem dwa, albo nawet numerem trzy, na naszej liście transferowej. Po Caicedo i... Orlando Sa! Chcieliśmy wykupić go ze Standardu Liege, ale odkąd został ich najlepszym strzelcem, zaczął kosztować duże pieniądze. Szkoda, bo jestem w kontakcie z Orlando i wiem, że tęskni za Warszawą. Pewnie gdyby nie jego trudne relacje z trenerem Henningiem Bergiem, Sa grałby w Legii do dziś - mówi dyrektor sportowy Legii.

Żewłakow potwierdził również, że pojawił się pomysł ściągnięcia do Warszawy Jakuba Błaszczykowskiego, ale takiej chęci nie wyraził sam zawodnik.

Morata i Bale dali zwycięstwo Realowi. Zobacz skrót meczu z Espanyolem [ZDJĘCIA ELEVEN]

Źródło artykułu: