Decyzje, które kończą się kalectwem
Radosław Matusiak zwraca uwagę, że wiele zależy od wydolności organizmu i mocnych kości. - Mi lekarze powtarzali zawsze, że jestem jak koń. Większe urazy mnie omijały, dziś czuję się dobrze. Dużo zależy też od lekarzy. W Holandii jeden chciał mi wszczepić siatkę do pachwiny, albo przetaczać krew, bo źle zdiagnozował dolegliwość. Skończyło się na tym, że pojechałem na własną rękę do Strasburga, do specjalisty, którego polecił mi Mariusz Ujek. Doktor kilka razy ucisnął mi pachwinę dłonią i obiecał, że po tygodniu ból zniknie całkowicie. Miał rację - opowiada były napastnik Palermo. Dopiero w Grecji specjaliści wykryli też, że lewą nogę ma krótszą o prawie centymetr od prawej. - Była to przyczyna wielu urazów przeciążeniowych, z którymi się borykałem. W Asteras Tripolis otrzymałem wkładkę do buta i problemy minęły - wyjaśnia. - Ale nos kilka razy był złamany. Do tej pory mam chyba krzywą przegrodę - dopowiada.
Odraczanie kalectwa
Tabiszewski zauważa, że jest coraz mniej przypadków, w których piłkarze zatajają urazy. - Wynika to z faktu, że zawodnicy po prostu nie chcą opuszczać większej liczby spotkań - tłumaczy. Choć dodaje, że czasem niespodziewanie zmieniają decyzje. - Zdarzało się, że jedno ustaliłem z piłkarzem w klinice, a gdy zawodnik dojechał do domu, skonsultował decyzję z agentem i rodziną, to dzwonił i informował, że robimy jednak inaczej - komentuje. Lekarzom trudniej dotrzeć do zawodników młodych, którzy już na początku swojej przygody z piłką doznają groźnych kontuzji. - Taki gracz nie zdaje sobie jeszcze sprawy, że zerwane więzadło będzie się za nim ciągnęło całe życie, a niekiedy traktuje taki uraz jak kolejny, który można szybko wyleczyć - komentuje.
Stawy skokowe, kolanowe, biodrowe i dolne rejony kręgosłupa, okolice lędźwiowe - przede wszystkim te miejsca narażone są na największą deformację czy bóle po zakończeniu kariery. Nawet mimo dostępu profesjonalnych sportowców do najlepszej technologii i specjalistów. Arkadiusz Milik po zerwanym więzadle w kolanie wrócił na boisko po 130 dniach. Przeciętny Kowalski na sam zabieg czeka co najmniej rok. To jednak w pewnym sensie odraczanie wyroku. Problemy ze zdrowiem i tak wrócą. - Kalectwo to mocne słowo, ale w pewnym stopniu adekwatne do tego, co dzieje się z ludźmi kończącymi uprawianie sportu wyczynowo. To życie na kredyt, nie da się nie zepsuć zdrowia - podsumowuje Tabiszewski.
Mateusz Skwierawski