Decydująca bramka padła już w doliczonym czasie gry. Gola zdobył strzałem głową golkiper Znicza, który niczym rasowy snajper perfekcyjnie uderzył głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego.
- Piotrek dawał do zrozumienia, że to jeszcze nie jest ostatnia minuta i jeszcze warto się wstrzymać z wejściem pole karne rywala - mówił na pomeczowej konferencji prasowej Dariusz Kubicki, szkoleniowiec drużyny z Pruszkowa - Piotrek zdecydował się pójść po mojej reprymendzie - zauważał trener Pruszkowian.
Piątkowe spotkanie obfitowało w wiele zwrotów akcji. Znicz objął prowadzenie już w 10. minucie. Gospodarze stracili prowadzenie w doliczonym czasie gry I połowy, a na początku drugiej odsłony stracili dwie kolejne bramki. Choć wydawało się, że są na straconej pozycji, szybko strzelili kontaktowego gola, a niedługo przed końcowym gwizdkiem arbitra zdołali wyrównać.
- Nie jestem do końca zadowolony z remisu. Graliśmy co prawda z liderem, ale nasz zespół mimo to prezentował wysoką jakość gry. Uczulałem zawodników w przerwie, że początek drugiej połowy będzie bardzo trudny, Chojniczanka wyjdzie niezwykle zdeterminowana. Niestety nie ustrzegliśmy się błędów - dość krytycznie oceniał postawę swojego zespołu Kubicki, który zauważał też pozytywne aspekty gry. - Chłopcy pokazali charakter, niewiele zespołów rywalizujących z Chojniczanką byłoby w stanie doprowadzić do remisu od stanu 1:3. Co więcej, chłopcy grali po raz pierwszy w takim ustawieniu taktycznym - zauważał szkoleniowiec Znicza.
- Remis należy szanować, ale ja nienawidzę takich rezultatów. Kiedyś straciłem pracę za serię meczów kończących się podziałem punktów - konkludował trener drużyny z Pruszkowa.
Rangers przerwali bajeczną passę Celtiku [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]