Krystian Bielik: Usłyszałem, że jestem gotowy na Arsenal
Z Wengerem często pan rozmawia?
- On dyskutuje głównie z gwiazdami, zawodnikami pierwszej drużyny. To bardziej szybka gadka na boisku, o wczorajszym meczu, treningu, o tym czy jest ze mnie zadowolony, ale na takie tematy boss rozmawia z każdym zawodnikiem. Na dłuższe formy to jeszcze nie ten etap.
Angielskie media spekulują, że po tym sezonie może go już nie być w klubie.
- Nie obawiam się o przyszłość Wengera. Prawdopodobnie nic się nie wydarzy. Nikt nie odważy się go ruszyć. Jeżeli trener miałby odejść, to sam musiałby zrezygnować. To świetny fachowiec. Przeglądam czasem przeróbki zdjęć z "nowymi" menedżerami Arsenalu. Głupoty się pisze. Wenger ma ogromny kredyt zaufania od zawodników i kibiców.
Pan chce wrócić na Emirates?
- Ja się nigdzie nie wybieram. Mój cel to gra w Arsenalu. Klubowi na pewno na mnie zależy, w przeciwnym razie nie podpisalibyśmy kontraktu na 5 lat. Chcę znowu pojechać z zespołem na letnie tournee. Cieszę się, że zmieniłem pozycję, że jestem obrońcą. Trener Wenger powiedział, że mogę być w przyszłości dobrym pomocnikiem, albo świetnym środkowym obrońcą. I zacząłem ciężko pracować, by sprawdzić się w nowej roli. To była dobra, wspólna decyzja.
A dla kadry młodzieżowej zamierza pan jeszcze grać?
- Nie rozumiem ludzi, którzy piszą, że Bielik zrezygnował z kadry narodowej. Nie przeszłoby mi to przez usta. Zawsze jestem do dyspozycji trenera. Czy to będzie zespół u-19 czy dorosła reprezentacja. Chodzą mi czasem myśli po głowie, że jeżeli dobrze wypadam w Birmingham City, to czemu mam sobie nie dać rady w seniorskiej drużynie narodowej? Walczę o to, by dostać powołanie do zespołu Adama Nawałki. Ale ostatnio ludzie nie mówią o mnie dobrze w Polsce. Może lepiej przemilczeć ten temat?
Padło dużo mocnych słów na pana temat, że "zrezygnował pan z gry w młodzieżówce". Lepiej to wyjaśnić. Warto.- Trener Rafał Janas powołał mnie na zgrupowanie kadry do lat 18. Każdy wie, że liczyłem na powołanie do zespołu u-19, bo chciałem wystąpić w eliminacjach mistrzostw Europy. A tak miałem w perspektywie wyjazd na turniej na Łotwę, trzy mecze w ciągu czterech dni i grę o pietruszkę. To byłaby strata zdrowia w rywalizacji o nic. Ja to dokładnie przemyślałem. Postanowiłem zostać w Londynie, by móc potrenować z pierwszą drużyną Arsenalu. Czułem, że jestem blisko seniorskiej kadry "Kanonierów". Myślę, że każdy na moim miejscu postąpiłby podobnie. Gdzieś te jednostki treningowe trzeba łapać. Zostałem, walczyłem, żeby zebrać doświadczenie i się pokazać. To było dla mnie ważniejsze i cenniejsze. Trenerowi Janasowi wszystko opowiedziałem, dokładnie w taki sposób jak panu. To była kulturalna wymiana zdań. Podziękowałem za powołanie. Janas zapytał, czy zdaję sobie sprawę, że jeżeli nie pojadę na Łotwę, to mnie już nigdy w życiu nie powoła. Decyzję podtrzymałem.
Nie żałuje pan?
- To była najlepsza decyzja, jaką mogłem podjąć, przede wszystkim dla mojego rozwoju. Sądziłem, że zostanie to między mną, a trenerem Janasem. Tak się jednak nie stało. Następnego dnia wszyscy w Polsce jechali ze mną jak chcieli, po bandzie, od najgorszych. 18-letni chłopak takie rzeczy czyta. Nie wiem czym ludzie się kierują, krytykując mnie nie znając wszystkich faktów.
Trener Janas powiedział, że przestał się pan rozwijać po transferze z Legii do Arsenalu.
- Gdybym się nie rozwijał, to nie byłbym tu, gdzie jestem. Może trener widział jakiś gorszy mecz w moim wykonaniu. Nie jest przecież tak, że jestem najlepszy na świecie, popełniam błędy.
Rozmawialiście po tej sytuacji?
- Nie rozmawialiśmy, nie mieliśmy okazji.
W czerwcu mistrzostwa Europy do lat 21 w Polsce. Liczy pan na powołanie?
- Bardzo bym chciał. Z trenerem Marcinem Dorną nigdy nie miałem styczności. Raz wręczał mi statuetkę, na jakimś turnieju halowym. Zbudował dobrą drużynę. Jeżeli szkoleniowiec mnie powoła, to będę się bardzo cieszył.
Rozmawiał Mateusz Skwierawski