Waldemar Fornalik: Czułem się niesprawiedliwie skrytykowany

Paweł Kapusta
Paweł Kapusta

Nie jest tak, że czuje się pan lepiej, gdy może przyjść do klubu, założyć swój dres, codziennie czuć zespół i z nim pracować? Jako selekcjoner nie miał pan tej możliwości.

- Kadra i klub to dwa zupełnie różne sposoby pracy, nie można ich porównywać. Stąd dwa zupełnie inne określenia - trener i selekcjoner. W kadrze selekcjonuje się drużynę, przeprowadza dwie-trzy sesje treningowe i tyle. W klubie rzeczywiście mogę się bardziej realizować jako trener, bardziej odpowiada mi codzienna, systematyczna praca.

Musi pan płacić za kawę i obiad w chorzowskich restauracjach?

- Za obiady płacę, za kawę płacę, natomiast jestem rozpoznawalny. Teraz szczególnie. Spotykam się z wieloma gestami sympatii. Bardzo cenię sobie spotkania z ludźmi rozpoznającymi we mnie trenera ich klubu. Zawsze staram się przynajmniej przywitać, zamienić kilka słów.

- Potrafi pan zamieniać wodę w wino? Od lat w Ruchu trzeba budować coś z niczego.

- Padają tu wielkie słowa, uprośćmy to. Jesienią też potrafiliśmy dobrze grać, statystyki były niezłe, jednak nie przybywało punktów. Siedem meczów przegraliśmy różnicą jednego gola. Powodów było kilka. Latem dołączyło do zespołu wielu zawodników, byliśmy zmuszeni tworzyć praktycznie nową drużynę. Nie mieliśmy też możliwości korzystania z kontuzjowanych zawodników - Helika, Kowalczyka, Pazio, Koja. Zawirowania wokół pożyczki, częste zmiany w zarządzie, ujemne punkty - to na drużynę też miało wpływ.

Dlaczego Ruchowi na wiosnę jest łatwiej?

- W trakcie zimowych przygotowań mamy do dyspozycji zawodników, którzy byli z nami jesienią i mogą spokojnie przepracować okres przed rundą wiosenną. Latem to jedno wielkie wariactwo: sezon kończy się na początku czerwca, okno transferowe startuje 1 lipca, a po dwóch tygodniach gra się pierwszy mecz w lidze. Tempo jest takie, że nie ma szans, aby zakontraktować zawodników i ich przygotować do całego sezonu. Taki Jarek Niezgoda czy Eduards Visniakovs dołączyli do nas dopiero w końcówce okresu transferowego. Jarkowi uciekło osiem spotkań! Już nawet nie mówię o przygotowaniach… I to jest problem. Natomiast zimą, mając już tych samych ludzi, łatwiej jest szlifować schematy i konkretne elementy.

Siłą Ruchu od lat pozostaje świetne przygotowanie fizyczne, chodzi przede wszystkim o spuściznę doktora Wielkoszyńskiego.

- Klub od lat stoi na tych fundamentach. Ruch w ostatnim czasie trzykrotnie kończył sezon na podium i dwa razy był w finale Pucharu Polski. Są w Polsce kluby, które w tym okresie wydały kilkanaście razy więcej pieniędzy i nawet nie zbliżyły się do naszych sukcesów. Nie wzięło się to jednak z niczego, wyniki są poparte ogromną pracą, wykonywaną nie tylko przez piłkarzy. Klub opiera się na konkretnych ludziach, również tych, o których nigdy się nie mówi. Wspominam o tym celowo, bo wszyscy musimy sobie tutaj radzić z przeciwnościami, problemami, o których wszyscy słyszeli, ale nikt stojący z boku nie jest w stanie pojąć, z czym się to wiąże na co dzień. Z naszej pracy wyciągamy więcej niż maksimum.

W tym momencie musimy się pochwalić jako Ruch Chorzów. Nie jako Waldemar Fornalik i sztab trenerski, choć do tego też się przyczyniliśmy, ale jako klub. Proszę zobaczyć, ilu zawodników od nas bądź takich, którzy u nas jeszcze niedawno byli, jest teraz powołanych, a ilu jeszcze może być powołanych, do reprezentacji trenera Dorny. Dziś jest czterech w drużynie, piąty Maciek Urbańczyk znalazł się na liście rezerwowych, spokojnie można dorzucić do tego grona Mariusza Stępińskiego oraz Kamila Mazka. Siedmiu zawodników - liczby mówią same za siebie.

Pracował pan z reprezentacją w kapitalnych warunkach. Przekonał się pan, że można żyć i pracować inaczej. Nie uwierają pana chorzowskie problemy?

- Nie uwierają, hartują. To trenerowi pomaga. Pracowałem w przeszłości w dobrych warunkach nie tylko w reprezentacji. Był Widzew, Polonia. Może nie było tam idealnie, ale komfort pracy był większy, niż w Chorzowie. Jeśli ktoś przejdzie przez Ruch, później jest człowiekowi łatwiej.

To ładnie brzmi, ale taki stan rzeczy musi potwornie męczyć, przede wszystkim psychicznie.

- Są momenty zmęczenia i frustracji. Już kilka razy było tak, że do czegoś z Ruchem udało mi się dojść, coś zaczynało świetnie funkcjonować, a ostatecznie pewne elementy z układanki zawsze były z przymusu wyciągane. W takiej sytuacji zawsze trzeba zaczynać budowę od nowa.

Taki trochę chorzowski Syzyf z pana, mozolne pchanie głazu zawsze kończy się tak samo.

- To trudne chwile, człowiek zaczyna wtedy może nie tyle powątpiewać w sens, co zastanawiać się, czy nie lepiej byłoby spróbować czegoś innego, w innych warunkach. Mija jednak tydzień, potem następny i znów w szatni zaczyna się tworzyć coś ciekawego, drużyna nabiera kształtów. Mecz, drugi, trzeci - mechanizm zaczyna funkcjonować. To dodaje energii do pracy. Cóż, na życie zawsze patrzę optymistycznie.

Zanim pana odwiedziłem, w ręce wpadł mi wywiad z 2010 roku, w zasadzie można by było publikować go co rok. Gdyby wówczas nie wyprzedano panu kilku zawodników, kto wie, co byłoby w kolejnym sezonie. To irytujące, że nikt nie może panu zagwarantować w Chorzowie ciągłości pracy nad projektem?

- W 2014 roku, podejmując kolejny raz pracę w Ruchu, popatrzyłem na zawodników w szatni. Łukasz Surma, Grzegorz Kuświk, Filip Starzyński... Do tego utalentowana młodzież: Helik, Konczkowski, Lipski... Pamiętam, że zapowiadano wtedy przeprowadzkę na Stadion Śląski w 2017 roku. Popatrzyłem na te nazwiska i pomyślałem, że jeśli uda nam się utrzymać tych piłkarzy, będziemy mieli szansę znów bić się o najwyższe cele. Niestety, w Chorzowie nie mamy możliwości, aby móc realizować takie projekty, mimo że klub na to zasługuje.

Na następnej stronie Waldemar Fornalik mówi o problemach finansowych klubu, wpływie braku wypłat na grę drużyny oraz przyznaje, że kierownictwo Ruchu nie zrobiło wszystkiego, aby uniknąć kary ujemnych punktów.

Czy Waldemar Fornalik poradziłby sobie w największych klubach Ekstraklasy, takich jak Legia Warszawa lub Lech Poznań?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×