Lekarz reprezentacji Polski: Robert Lewandowski się nie męczy

PAP / Barłomiej Zborowski
PAP / Barłomiej Zborowski

- Próg bólu u piłkarzy jest tak wysoki, że wielu urazów po prostu nie odczuwają. Nie ma to dla nich znaczenia - opowiada WP SportoweFakty o wytrzymałości reprezentantów Polski lekarz kadry, Jacek Jaroszewski.

WP SportoweFakty: Kogo w kadrze trzeba namawiać żeby odpuścił w przypadku złego stanu zdrowia?

Jacek Jaroszewski: W reprezentacji jest wielu takich twardzieli, między innymi Kamil Glik. Z Kamilem bywa tak, że czasem złapie mniejszy uraz wymagający leczenia, na przykład tygodniowego, ale ma to w nosie. Mówi po prostu: "gramy i tyle". Czasem trzeba go hamować. Niedawno miał problemy z kostką w AS Monaco. Rozmawiałem z jego lekarzem klubowym, miał pauzować dłużej, ale wystąpił w następnym meczu ligowym, po tygodniu. To jedna z wielu takich sytuacji. Kamil to twardziel, ale z drugiej strony jego organizm szybko się regeneruje.

Podobno Glik gra z urazem kolana.

- Miał kiedyś uraz więzadła krzyżowego tylnego, ale kolano ma stabilne. Czasem je "czuje", jak na przykład przed mistrzostwami Europy we Francji. Najczęściej podczas dużych przeciążeń, przy natłoku spotkań. Od jakiegoś czasu z kolanem Kamila jest idealnie, jesteśmy w stałym kontakcie.

To częsty problem wśród zawodników, że chcą grać za wszelką cenę?

- Są zawodnicy, którzy przeginają. Chcą grać na siłę, nawet jeżeli występuje ryzyko pogłębienia kontuzji. Najważniejszy jest dla nich cel, wyniki drużyny. Wtedy ich stopujemy. Mamy wpojoną zasadę przez trenera Adama Nawałkę, że najważniejsze jest zdrowie. Jeżeli istnieje ryzyko, to nie ma mowy o udziale w meczu takiego piłkarza.

Jakie teksty słyszy pan od zdeterminowanego piłkarza, który mimo bólu chce wybiec na boisko?

- Że "leczył się będę po karierze, a teraz trzeba grać" albo w żartach: "doktorze najwyżej utniesz mi nogę i wstawisz nową". A tak na poważnie, wielu się ze zdrowiem nie liczy, tylko skupia na dniu dzisiejszym. A co będzie, to będzie.

ZOBACZ WIDEO Byliśmy z kamerą na treningu reprezentacji Polski

Jak pan reaguje?

- Argumenty się kończą... Ale jestem w stanie zrozumieć piłkarza, że chce być gotowy w stu procentach tu i teraz. Kariery nikt im nie zwróci, muszą zarabiać pieniądze, dlatego wolą leczyć się po zakończeniu gry w piłkę. Sportowcy mają też zupełnie inną tolerancję na ból. Ten próg jest tak wysoki, że wielu urazów po prostu nie odczuwają. Nie ma to dla nich znaczenia.

Tak jak dla Grzegorza Krychowiaka, który przyjechał na zgrupowanie ze złamanym żebrem.

- Pechowa sytuacja. Grzegorz miał bezpośrednie starcie na ostatnim treningu w PSG, został uderzony w żebro. Jego wcześniejszy uraz kolana na pewno mógł mieć coś wspólnego z przeciążeniem organizmu z poprzednich sezonów. Już przed mistrzostwami Europy Grzegorz przyjechał do Arłamowa z bólem kolana. Dziś Krychowiak potrzebuje trzech tygodni, by wyleczyć żebro. Takie złamanie, w odcinku chrzęstnym, mniej boli, szybciej się goi. Ważny jest odpoczynek i stabilizacja klatki piersiowej.

Jak to możliwe, że jeden z najbardziej eksploatowanych zawodników kadry, Robert Lewandowski, nie miał nigdy poważnej kontuzji?

- To kwestia uwarunkowania genetycznego w połączeniu z dobrym prowadzeniem się. Trzeba też trochę szczęścia, bo na część kontuzji nie mamy wpływu, to urazy przypadkowe. Robert regeneruje się bardzo szybko. Codziennie przeprowadzamy monitoring krwi, zmęczenia. Robert się w zasadzie nie męczy. On dzień po meczu mówi, że jest gotowy rozegrać kolejne spotkanie. Jest też bardzo dobrze skoordynowany. Myśli na boisku, wykazuje się sprytem, by uniknąć sytuacji, które mogą zakończyć się urazem. Choć paradoksalnie to on jest najbardziej poobijany po meczach. Każdy próbuje go zahaczyć, powstrzymać i Robert jest potłuczony.

Lewandowski od pięciu lat rozgrywa w samym klubie blisko 50 spotkań. Gdzie jest bariera wytrzymałości piłkarza?

- Przy dobrym wytrenowaniu zawodnik przez cały sezon może grać dwa razy w tygodniu. Do niedawna piłkarze w naszej lidze nie byli do tego przygotowani. Zawodnicy się jednak przyzwyczaili i zaczęli grać dobrze na wszystkich frontach. Dla większości klubów nie jest to jednak normą, potrafią sobie z tym poradzić dwa lub trzy zespoły z naszej ligi, które wiele razy grały już na kilku frontach i mają w tym temacie doświadczenie. Piłkarze nie narzekają, są przygotowani. W związku z tym, że spotkań jest więcej, mikrocykl treningowy się zmienił. Dziś zajęcia wyglądają jak mecz. Chodzi mi o krótkie, małe gierki, na dużej intensywności.

Konkretnie - ile meczów w sezonie jest w stanie rozegrać profesjonalny zawodnik?

- Dwa mecze w tygodniu to już balansowanie na granicy. To maksimum. Co ważne - co najmniej raz na rok piłkarz potrzebuje dłuższej przerwy, by się zregenerować. Najlepiej, żeby udał się na dwa urlopy, dłuższy i krótszy. W innych przypadkach zostawia to na zawodnikach ślad.

Po Euro we Francji niektórzy piłkarze mieli bardzo krótką przerwę. Tomasz Jodłowiec odpoczywał tylko osiem dni.

- Odbiło się to na jego ogólnej formie, wytrzymałości, podatności na kontuzje. Zawodnik po trudach sezonu potrzebuje minimum trzech tygodni wypoczynku.

A po meczu?

- Przy zastosowaniu wszystkich dozwolonych metod wspomagających, udaje nam się w pełni zregenerować zawodnika w ciągu trzech dni.

Lekarze SSC Napoli są przekonani, że powrót Arkadiusza Milika po kontuzji zerwanego więzadła w kolanie nie był przedwczesny.

- To bardzo trudne zagadnienie. Odpowiedź też nie jest prosta. Prawie nikt nie wraca tak szybko. Konieczna jest rewelacyjna rehabilitacja, która po zabiegu jest bardzo złożona. Jest wiele ćwiczeń, których złe wykonanie psuje cały wcześniejszy trud. Dopiero niedawno tego rodzaju rehabilitację dopracowano niemal do perfekcji. Właśnie po to, żeby po drodze więzadło się nie uszkodziło. Z drugiej strony są czynniki, na które mamy mniejszy wpływ - przyjęcie się przeszczepu. Więzadło krzyżowe przednie samo się nie zrasta. Pobiera się tkankę z innej części ciała, w przypadku Arka z więzadła rzepki, i wszczepia. Przeszczep musi się przebudować.

Milikowi się udało, wrócił po 130 dniach.

- Po operacji trzeba szybko wejść w rehabilitację. Szybko, intensywnie, ale bezpiecznie. W klubie miał kompleksowe badania, które potwierdziły, że jest gotowy w stu procentach na grę. Ja również go badałem. Faktycznie, jeżeli chodzi o stabilność, jego kolano wygląda idealnie. W przyszłości nie powinien mieć z nim problemu. Efekt ma być taki, że kontuzjowane kolano powinno być jak zdrowe.

Jak długo taki uraz leczyłby "amator"?

- Przy dobrej i pełnej rehabilitacji minimum pół roku.

Rozmawiał Mateusz Skwierawski 

Źródło artykułu: