Gdy w styczniu Semir Stilić wrócił na Reymonta 22 po półtorarocznej przerwie, wiązano z nim spore nadzieje, ale nie mogło być inaczej, skoro w trakcie swojej pierwszej przygody z Wisłą strzelił dla niej 16 goli i zaliczył 17 asyst w 52 występach.
Kiko Ramirez długo widział jednak w Bośniaku tylko zmiennika. W pierwszych sześciu wiosennych spotkaniach Stilić usiadł na ławce, a na boisku pojawił się pięciokrotnie. W ostatnim przed przerwą reprezentacyjną meczu z Wisłą Płock (3:2) pomocnik dał dobrą zmianę i strzelił efektownego gola na 2:2, a przed pojedynkiem z Lechem trener Ramirez postawił na niego od pierwszego gwizdka.
- To efekt jego ciężkiej pracy. Zagrał przeciwko swojemu byłemu klubowi, co było dla niego ważne. Semir ma w sobie "magię", potrafi mieć to ostatnie podanie. Powoli wraca do dobrej dyspozycji - mówi hiszpański opiekun Białej Gwiazdy.
Sam Stilić nie jest jeszcze zadowolony ze swojej dyspozycji: Nie gram jeszcze na takim poziomie, jakim bym chciał, ale powoli wracam do formy. Cieszę się, że zagrałem od pierwszej minuty, ale ważniejsze jest to, że jako drużyna wyglądaliśmy dobrze. Myślę, że byliśmy bliżej wygranej niż Lech, ale szanujemy ten punkt.
Czy występ przeciwko Lechowi zapewni Bośniakowi miejsce w "11" Wisły na dłużej? - Na treningach staram się, by grać od początku. Zobaczymy za tydzień. Nie jestem rozczarowany swoją grą. Gdybym może strzelił gola, to byłoby idealnie, ale parę dobrych zagrań było. Mecz był bardzo twardy, było dużo walki, a ja jestem zadowolony przede wszystkim z tego, jak wyglądała nasza drużyna, bo graliśmy z mocnym rywalem.
ZOBACZ WIDEO Piotr Zieliński: Wszyscy musimy ciągnąć ten wózek